Hyppio Hyppio
148
BLOG

Marna demokracja

Hyppio Hyppio Polityka Obserwuj notkę 0

Przeglądając różne portale internetowe i czytając wiadomości ze świata naszła mnie refleksja nad kondycją polskiej demokracji. Bodźcem, który skłonił mnie do przemyśleń była spora ilość informacji na temat „antyrządowych demonstracji” w Rosji, Egipcie, Portugalii, Stanach Zjednoczonych. Co w takim układzie z nami? Codziennie słyszę i czytam, jakim to Donald Tusk jest słabym premierem, jak doprowadza Polskę do ruiny. Jeśli chodzi o tworzenie inwektyw, Polscy internauci chyba nie mają sobie równych. W kwestii konstrukcji zdaniowych mających ukazać nieudacznictwo polskim elitom rządzącym, ich wyobraźnia jest chyba bezgraniczna. Tylko, w jaki sposób to się przekłada na realia życiowe? Czy oprócz Marszu Niepodległości w ubiegłym roku doszło do dużych demonstracji mających na celu wyrażenie swojego sprzeciwu wobec władzy? W młodych demokracjach ludzie protestują przeciwko choćby najmniejszym przejawom arogancji ze strony rządu. Zasada jest prosta, coś się nie podoba - wychodzi się na ulicę i protestuje. Czym więcej osób tak pomyśli, tym większa szansa, że rząd ugnie się pod presją społeczeństwa i dokona zmian. W krajach z wysoką świadomością polityczną dzieje się podobnie, wystarczy wziąć przykład Portugalii i demonstracji przeciw oszczędnością czy Stanów Zjednoczonych i walki na demonstracje pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami dostępu do broni. Idąc dalej i rozpatrując przykłady należy pomyśleć o Rosji, która jest quasi-demokracją. Bardzo długo Putin stosował zasadę „wy udajecie, że macie wpływ na nas a my udajemy, że słuchamy was”, jednak już od pewnego czasu ta reguła powoli przestaje funkcjonować. Zapewne jest to spowodowane mentalnością Rosjan, którzy a i owszem mają w krwi to, że akceptują władzę autorytarną i rozumieją taki stan rzeczy, w końcu wieki caratu, a później okres komunizmu zrobiły swoje. Nie akceptują jednak tego, że łudzi się ich tym, iż mają jakikolwiek wpływ na rząd. Wiele partii opozycyjnych odwołuje się do haseł na wskroś niedemokratycznych, a mimo to zyskują one poparcie. Dzieje się tak za sprawę tęsknoty do czasów, gdy było wiadomo, za co jest kara a za co nie. Dziś w Rosji jednym demonstracje antyrządowe uchodzą na sucho, inni zaś są represjonowani. Iluzoryczne poczucie możliwości rodzi frustrację w ludziach. Każdy człowiek woli wiedzieć, co wolno, a czego nie, szczególnie, kiedy jego naród wychował się na takiej zasadzie.

 

W takim układzie, co z polskim społeczeństwem się dzieje? W innych krajach może dojść do werbalizacji i ustrukturowania sprzeciwu wobec rządu, natomiast w kraju nad Wisłą nie. Dochodzimy tu do dwóch aspektów: braku popularnych alternatywnych mediów oraz braku autorytetów i charyzmatycznych przywódców opozycyjnych. Media mainstreamowe nie mają problemu z dotarciem do młodych. Kanały pana Waltera czy Solorza dwoją się i troją, aby dotrzeć do targetu, który jest najbardziej niezdecydowany i podatny na wpływ, czyli młodzieży. Tygodniki pokroju „W Sieci” to na razie kropla w morzu, dziura w murze konformizmu dziennikarskiego, ale jeszcze nie wyrwa. W XXI wieku już od najwcześniejszego okresu życia odbiorców massmediów kształtowane są ich gusta. Z raz utrwalonych poglądów nie jest wcale łatwo zrezygnować, szczególnie, gdy są one konformistyczne. Powoduje to silne zubożenie myśli politycznej na poziomie atomowym społeczeństwa. Dawniej zawód dziennikarza wiązał się z olbrzymim prestiżem, w świadomości społecznej ludzie zajmujący się pisaniem do gazet odbierani byli, jako osoby obyte, elokwentne, mające przenikliwy umysł. Oczywiście mam na myśli tu prestiżowe gazetay poruszających kwestie polityczne i społeczne. Obecnie społeczeństwo postrzega dziennikarzy politycznych i społecznych za tuby propagandowe największych partii. Gdyby zrobić na ulicy sondę na temat tego, kto jest uważany za dziennikarza niezależnego nastąpiłby pewnie problem już na samym starcie, przy ustaleniu co oznacza określenie „dziennikarz niezależny”.

Kolejny problem to brak charyzmatycznych przywódców opozycyjnych. Jeżeli dwie przeciwległe strony barykady ideologicznej są reprezentowane z lewa przez Kazimierę Szczukę, czy Magdalenę Środę, a z prawa przez Roberta Winnickiego, czy Krzysztofa Bosaka to rodzi się pytanie Quo Vadis opozycjo? Polsce potrzeba kogoś pokroju Gandhiego, de Gaulle’a czy Luthera Kinga. Charyzmatyczny przywódca polityczny jest potrzebny, aby stać się naszym sumieniem, które krzyknie i zmusi do działa, gdy będzie taka potrzeba. Społeczeństwo gnuśnieje, a rząd to wykorzystuje. Można by pomyśleć, że ludzie wielkiego pokroju, z silnym duchem i swoimi zasadami odeszli już dawno. To prawda, świat jest inny, przez co i ludzie się zmieniają. Jednak porównajmy sobie przywódców polskiej młodzieży i przywódców młodzieży rosyjskiej. W moim zestawieniu chodzi jedynie o ukazanie różnicy siły osobowości, a nie odmienności w kwestii światopoglądowej. Przeciw pani profesor Środzie mówię Michaił Kasjanow, człowiek, który potrafił krytykować Putina, osoba potrafiąca poświęcić stanowisko, były minister finansów i były premier. Dalej Robert Winnicki a Garri Kasparow, który nie tylko jest geniuszem szachowym, ale także aktywnym działaczem opozycyjnym, w wywiadach z Kasparowem łatwo zauważyć jego intelekt i przenikliwy umysł, wypowiedzi swoje konstruuje z niezwykłą precyzją. Ostatnie zestawienie najbardziej jaskrawe to Krzysztof Bosak naprzeciw rosyjskiego pisarza Eduarda Limonowa. Przewodniczącemu partii Narodowo-Bolszewickiej można naprawdę zarzucić bardzo dużo, ale nazwania go niecharyzmatycznym człowiekiem nie jest możliwe. Najlepszym przykładem tego mogą być nazbole (młodzi, gniewni Limonowa), których ilość mimo aresztowań i delegalizacji partii nie tylko nie maleje, ale wręcz rośnie. Krzysztof Bosak dzięki swojemu występowi w Tańcu z Gwiazdami poznał takie persony jak Rafał Bryndal czy Anna Guzik, Eduard Limonow poznał takie osoby jak Allen Ginsberg czy Andy Warhol, różnica chyba jest dostrzegalna.

Droga opozycji, nie narzekaj, że polskie społeczeństwo to lemingi, tylko lepiej znajdź sobie przywódców, którzy Cię poprowadzą. Jak wiadomo stado barnów prowadzone przez lwa jest groźniejsze niż stado lwów prowadzone przez barana.

 

Hyppio.

Hyppio
O mnie Hyppio

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka