T.W T.W
169
BLOG

Nie zatraciliśmy pamięci o Sierpniu, bo jej nie było

T.W T.W Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 9

Wywiad z dr Robertem Kościelnym, pracownikiem szczecińskiego IPN, o szczecińskim Sierpniu 1980 roku.

Wydaje się iż przykłada Pan dużą wagę do reinterpretacji terminologicznej w badaniach najnowszej historii. Chodzi mi o takie związki frazeologiczne, jak "wydarzenia Grudniowe", "Karnawał Solidarności" itp. Czy może Pan coś więcej powiedzieć na temat swojego postrzegania tego problemu?

Dr Robert Kościelny: Używanie określenia „Karnawał Solidarności” na szesnastomiesięczne dzieje ruchu jest oczywistym nieporozumieniem. Może dlatego tak często spotykanym, bo lekko, łatwo i przyjemnie brzmiącym; rzecz nie bez znaczenia  w dzisiejszych, ludycznych czasach. Poza tym (a właściwie: nade wszystko) określenie to nie obliguje do poważnego potraktowania problemu, a co za tym idzie również tego, co po nim nastąpiło – stan wojenny przerwał zabawę, a nie niezwykły, bardzo ważny projekt społeczny, alternatywny wobec „cywilizacji komunizmu”. Pisałem o tym w innym miejscu, teraz więc powtórzę tylko: karnawał to święto masek, przebierańców, błaznów. W czasie karnawału chłop jest królem, pajac mędrcem, szelma autorytetem moralnym. W tym sensie rzecz biorąc, to raczej czasy peerelu były  „karnawałem”. I nie tylko czasy peerelu, chciałoby się powiedzieć: nazwanie oberpolicjanta „człowiekiem honoru”, wpisuje się w taniec chocholi czasów współczesnych.  Natomiast czasy „Solidarności” to moment, w którym maski zaczęły spadać, w którym okazało się, że wbrew propagandzie komunistycznej - oczywiście nie tej oficjalnej, ta była pełna sztucznej estymy dla robotników, ale tej „podprogowej”, przez to bardziej skutecznej -  pracownik przedsiębiorstwa, to nie „robol”, który zważa tylko na to, gdzie by tu, zwłaszcza w godzinach pracy, wypić i zakąsić, któremu robota nigdy się nie klei, za to klei mu się do rąk mienie państwowe, ale gospodarz, człowiek zatroskany o swoje miejsce pracy, o kraj. Warto w tym miejscu zauważyć, że jak wynika z materiałów SB, ludzie w czasach „pustych półek” równie mocno krytykowali władzę za brak „mięsa i jego przetworów” jak i za bałagan w kraju, złe gospodarowanie, wykazywaną na co dzień nieumiejętność w zarządzaniu przedsiębiorstwem.
Społeczeństwo zerwało z siebie, uszyty mu przez komunistów, kostium opoja, nieroba, którym najlepiej rządzić za pomocą kija – to z jednej strony. Z drugiej natomiast, czas „Solidarności” pokazał, że ci którzy mówili o sobie, że są kompetentnymi zarządcami mienia państwowego – Gierek w grudniu 1970 wszedł na szczyty władzy, w aureoli „gospodarza z Katowic” – to gremium karierowiczów, konformistów. Jak też cyników, ludzi zdemoralizowanych, a nawet zwykłych złodziei i innych „przestępców pospolitych” („dajcie Gierka do koryta lepszy złodziej niż bandyta”, mówiono po wprowadzeniu stanu wojennego, po masakrze w Kopalni „Wujek”). Czas „Solidarności”, to ta krótka chwila, ostatniego w naszych dziejach antybolszewickiego zrywu, podczas którego wszystko wracało na swoje miejsce. Społeczeństwo wychodziło na obszar skradzionej  im przez „towarzyszy” przestrzeni publicznej a komuniści zamykali się w murach swoich komitetów partyjnych: ostoi władzy radzieckiej na naszych ziemiach. Po stanie wojennym powrócili. Komuniści, podobnie jak w 1920 i 1944, zdecydowanie nieproszeni „goście”, tym razem już nie musieli wspomagać się I Konną Armią, bo w międzyczasie bolszewicy znad Wisły dorobił się swojego, tubylczego Siemiona Budionnego. I swojej tubylczej Konnej Armii. I znów zaczął się „karnawał”. „Karnawał” w narodowy Poście.
W przypadku Grudnia 70 mieliśmy do czynienia z podobną, co w czasach „Solidarności”, sytuacją. Wtedy również ludzie zatrudnieni w przedsiębiorstwach, w stoczniach, w porcie, także w innych zakładach pracy pokazali swoje „gospodarskie” oblicze. Należy pamiętać, że 17 grudnia, „na miasto”, wyszła stosunkowo nieduża grupa stoczniowców. Większość została w „Warskim” i niedługo zacznie przygotowywać się do strajku okupacyjnego. W czasie jego trwania w Stoczni panował wzorowy porządek. Pisały o tym również raporty SB, czyli formacji, mówiąc oględnie, nieprzychylnej strajkującym. Postulaty Grudnia, świadczyły o tym, że robotnicy szczecińskich zakładów pracy chcą być gospodarzami. Również historia pogrudniowa; strajki w styczniu 1971 r., działalność Komisji Robotniczej, w której skład weszli uprzedni przywódcy strajków grudniowo-styczniowych, mówiła, że ludzie pracy dość mają  nieudolnych, a Grudzień 70 pokazał, że również zbrodniczych, „władców peerelu”.
Istnieje tak w historiografii jak i w publicystyce problem, jak nazwać to, co wydarzyło się na ulicach i zakładach Trójmiasta i Szczecina w ostatnich dniach „Gomułkowszczyzny”. Pisze o tym Jerzy Eisler w swojej ostatniej pracy „Polskie miesiące, czyli kryzysy w PRL”, nie dając w gruncie rzeczy jednoznacznej odpowiedzi. Moim zdaniem odpowiedź taka nie będzie możliwa, dopóki nie odpowiemy precyzyjnie na inne pytanie, czym właściwie był system komunistyczny, przeciwko któremu ludzie wystąpili w Grudniu i dziesięć lat później w Sierpniu.

 

więcej

T.W
O mnie T.W

Analityk obszaru postradzieckiego, europejskie rynki energetyczne, polski system polityczny. Współpracuje z Fundacją Instytut Badań i Analiz Politologicznych w obszarze analiz i publikacji politologicznych. Charakteryzuje się brakiem nieufności do pracy nie narzucanej zewnętrznie. Opinie prezentowane na tym blogu są tylko i wyłącznie poglądami autora.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura