Imrahil Imrahil
278
BLOG

O trudzie władzy i jego demokratycznym wypaczeniu

Imrahil Imrahil Polityka Obserwuj notkę 0

 

 

„Rządy to praca nie znająca końca”

Maurice Druon, Król z żelaza

 

Zarządzanie sprawami publicznymi jest tym aspektem aktywności ludzkiej, który wymaga nieprzerwanej aktywności. W tej dziedzinie każde osiągnięcie, każde zakończenie jest jedynie wstępem do kolejnych spraw, kolejnych celów. A obok tego są sprawy inne, niepowiązane, które tez nie chcą lub nie mogą czekać. Jeśli każda praca ma jakiś koniec, przynajmniej chwilę wytchnienia – ukończenie jakiegoś zadania – to praca rządzącego istotnie nie kończy się nigdy. Sprawowanie władzy jest jak pogoń za horyzontem. Dobór wspólne zawsze wymaga kolejnego wysiłku, racja stanu nigdy nie zostanie w pełni zrealizowana, po każdy sukces wyznacza nowe cele.

Powoduje to, ze polityk nie może spocząć. Nie może zaprzestać swej pracy zadowalając się uzyskanym efektem. Nie może tracić z pola widzenia ani innych spraw, które są wokół niego, ani konsekwencji swojego sukcesu. Mąż stanu zawsze jest dopiero na początku drogi.

Ten charakter sprawowania władzy, wynikający z dynamiki i zakresu spraw publicznych jest oczywisty. Zarazem system demokratyczny stoi z nim w sprzeczności, poprzez zasadę kadencyjności i regularnych wyborów. Nie chodzi nawet o to, że kadencyjność powoduje konieczność oddania steru rządów „w pół drogi”, bo władca zawsze jest „w pół drogi”, zaś istotą władzy jest również to, że zmieniają się jej dzierżyciele. Problem polega na tym, iż wybory dają niebezpieczne złudzenie zakończenia pracy i sukcesu.

W państwach demokratycznych za największy sukces polityka uważa się nie realizacje dobra wspólnego, lecz właśnie wygranie wyborów. To zaś, że wybory wygrywa nie ten, kto najlepiej rządzi, a ten, kto ma najlepszy PR, jest oczywistością. Tym samym więc ów niekończący się trud władcy w sprawowaniu władzy zostaje zastąpiony jak najbardziej mającym koniec i dającym się osiągnąć dążeniem do wygrania kolejnych wyborów. Przypomnijmy sobie, że niewiele ponad rok temu podkreślano wielki sukces Donalda Tuska, że jako pierwszy premier ponownie wygrał wybory. Nie jest więc istotne, jakim jest premierem, jakie są jego rządy. Ważne jest, że osiągnął cel, jakim jest druga kadencja. System ten powoduje, że celem dla władcy staje się samo sprawowanie władzy. Wygranie wyborów, które powinno być wstępem do pracy politycznej, staje się zwieńczeniem tej pracy. Polityk w takim systemie nie myśli w kategoriach dobra wspólnego i owego niekończącego się trudu władcy, lecz jedynie o utrzymaniu się przy władzy w kolejnym głosowaniu. O ile w istocie władca – jak pisał Druon – nigdy nie będzie w sytuacji artysty, który ukończył swe dzieło, albo rzemieślnika, który sporządził swój produkt, o tyle w systemie demokratycznym politykowi wydaje się, że osiąga swój cel, zwieńczenie swych wysiłków, wygrywając wybory. Jest to złudzenie, któremu ulegają prawie wszyscy, skoro powtórne wygranie wyborów przez Tuska ogłoszono jego wielkim sukcesem.

Postawienie na pierwszym planie wygrywania wyborów, a więc zdobywania władzy, przed jej sprawowaniem, jest jednym z głównych chorób toczących system demokratyczny. To owo podporządkowanie władzy chimerycznej woli wyborców powoduje zanik wielkości, stawiania sobie ambitnych, dalekosiężnych celów, i sprowadzenie wszystkiego do „ciepłej wody w kranie” albo socjotechnicznych chwytów. Jedynie to bowiem, a nie talenty czy poświęcenie dla dobra wspólnego, zrozumieją wyborcy. Demokracja tak boi się wybitnych jednostek, że w efekcie władcy demokratyczny są zazwyczaj słabi i mierni. Inni albo władza demokratyczna nie będą zainteresowani, albo władzy tej demokratycznie nie zdobędą. Bo władza demokratyczna, to władza polegająca na równaniu do najniższego.

Imrahil
O mnie Imrahil

"Miejsce byłego, bogatego w doświadczenie intelektu twórcy zastępuje dzika wola burzyciela. Na pierwszy plan są wysuwane żądania niższych instynktów, co nadaje spekulacyjny charakter myśli we wszystkich jej przejawach, a więc w polityce, ekonomii, nauce i sztuce. Ludzkość daleko odbiega od duchowych zagadnień i dążeń. (...) Lecz wówczas (...) pojawił się Ten, o którym mówił apostoł Jan w Apokalipsie (...). Ten Przeklęty jest już pośród ludzkiej rzeszy i cofa fale kultury i duchowego postępu od Boga ku sobie (...). Państwo to powinno być silne moralnie i fizycznie. Musiałoby zagrodzić od wpływów rewolucji wysokim murem surowych i mądrych praw oraz bronić swoich duchowych podwalin: kultu, wiary, filozofii i polityki." baron Roman Ungern von Sternberg

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka