Katastrofa lotnicza pod Smoleńskiem 10.04.2010r.
Odszedł prezydent Lech Kaczyński, a z nim kwiat polskiej inteligencji, podobnie jak to się stało na rosyjskiej ziemi 70 lat temu. Nie był moim prezydentem, bo nim nie chciał być, jednakże jestem przepełniony smutkiem z powodu śmierci człowieka, a z nim prawie 90 innych osób, z których kilka znałem osobiście, w tym jedną bardzo dobrze. Nie tak sobie wyobrażałem odejście prezydenta Lecha Kaczyńskiego, gdyż pomino mojej niechęci do niego jako prezydenta, źle mu nie życzyłem, jako człowiekowi.
Wraz z tą tragedią nasuwają się trzy pytania:
- Jak to możliwe, że Polska dysponuje przestarzałymi ponad 30 letnimi samolotami w służbie prezydenta i premiera?
- Jak to możliwe, że procedury zezwoliły, aby w jednym samolocie znajdowało się tak wiele najważniejszych osób w państwie, w tym dowódcy wszystkich rodzajów wojsk, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu?
- jak to możliwe, że pilot dokonywał czterech prób lądowania w Smoleńsku z powodu trudnych warunków, zamiast lecieć do Mińska?
Msza by poczekała, bo sytuacja była wyjątkowa.
Jest powiedzenie: jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy. Oby to powiedzenie nie było przyczyną katastrofy.
Katastrofa prezydenckiego Tupoleva niech nie będzie przyczyną przepychanek, wypominania, połajanek, kłotni i sporów. Niech złe emocje opadną.
Bądźmy wszyscy razem w obliczu tej tragedii
Jestem wierzący, toteż zakończę: Panie świeć nad Ich duszami!