st.joseph st.joseph
157
BLOG

Europa, lewica i triumf irracjonalizmu.

st.joseph st.joseph Polityka Obserwuj notkę 0

 


 

Rewolucja naukowa, przyniosła klęskę religijnemu dogmatyzmowi, kładąc na łopatki teocentryczny obraz świata. Pozwoliła na nowo odrodzić się skrepowanej przez feudalistyczny łańcuch rozumności, która sprawiła, ze poziom życia człowieka zmienił się nie do poznania. Wydłużyła się wówczas żywotność, zaś kultura zachodnia, wyprzedziła dotychczas rozwijający się mniej więcej w równym stopniu świat, dając początek nowej erze. Erze racjonalizmu i dominacji "zachodu". Mniej więcej w tym samym czasie, filozofie zdominował rozsadek i sceptycyzm, odrzucający, konstruowany na potrzeby teologi całkowicie obcy człowiekowi świat abstrakcji, niosąc ze sobą podmuch wolności. To okres, w którym myśliciele obok nauk uznawanych za empiryczne, wnieśli na sztandarach liberalizm, równouprawnienie i humanizm. Można by retorycznie zadać pytanie, co ludzkości dal racjonalizm, ale to pytanie na które odpowiedź jest oczywista. Jeśli jednak, to dlaczego więc, świat kultury zachodniej, zbudowany na tych chwalebnych zasadach zdaje się z tej ścieżki zawracać?


 

W przypadku wielu oczywistości, człowiek zwykł postępować zgodnie z doświadczeniem, które implikuje nasze zachowanie od pierwszych dni życia. Jeśli na przykład oparzymy się, nigdy nie tykamy ognia, jeśli raz spadniemy z drzewa, na zawsze zapamiętujemy ten schemat i jeśli nawet nie rezygnujemy z dalszych prób wspinania się, to przynajmniej postępujemy z ostrożnością i unikamy suchych, czy niepewnych gałęzi. Ale oczywiście, wiele ze ścieżek, którymi kroczy człowiek, pozostają zapamiętane na zawsze, z drobnym wyjątkiem. Na nauki historii człowiek pozostaje ślepy. Wielki niemiecki filozof, Friedrich Hegel mawiał, ze: „z historii narodów możemy się nauczyć, że narody niczego nie nauczyły się z historii”. Ta prawda, niestety nie tylko determinuje nasza rzeczywistość, co i jest w pewnym sensie niczym fatum, które sprowadzamy sami na siebie, staje się częścią naszej ludzkiej egzystencji, a być może i gwoździem do trumny naszej cywilizacji.

Dziś Europa stoi bowiem nie tylko na zakręcie. W Lewo, w stronę irracjonalizmu, ale i nad przepaścią.


 

To co sprawiło, iż rozumiejąc ogólnie, my europejczycy, staliśmy się tym kim jesteśmy, to co wyniosło nas ponad inne kultury, zostaje obecnie odrzucone. Nie ceni się już racjonalnej analizy. Nie ceni się empirycznych faktów. Wszystko to zastąpił humanistyczny bełkot, oraz utopijny obraz człowieka. To trochę tak, jakbyśmy znudzeni, woleli zawrócić do stanu sprzed wielkiej rewolucji. Odpowiedzialni za ten stan, który za chwilkę postaram się częściowo zarysować, są nie tylko politycy, czyli osoby odpowiadające za polityczny dyskurs całego kontynentu, co i ludzie zaangażowani w liczne organizacje odpowiadające za edukacje, kulturę i inne płaszczyzny naszego życia. Osoby, stanowiące autorytety, wykreowane za pomocą socjotechniki, nie wyróżniające się żadnymi cnotami czy talentami. Wszelkiej maści socjaldemokraci, zieloni i inni. Ale skończmy z ogólnikami, przejdźmy do rzeczy. Opiszmy sytuacje Europy, pod względem ekonomicznym, ażeby jasne było do czego zmierzam. Chciałbym bowiem pomówić o kryzysie kultury, powiązany z sytuacja ekonomiczna starego kontynentu. Wydaje m isie, ze jest to kwestia, która zainteresuje wielu, szczególnie tych, którym takie pojęcia jak inflacja, deflacja, pauperyzacja, nie są obce. Nie będę jednak prawił, o kryzysie walutowym, ani innym, który trafi prywatny sektor gospodarczy, bo o tym napisano już wiele. Postaram się, przybliżyć ten problem z innej strony, niuans niedostrzegalny dla wielu, który stoi za wszelkimi kryzysami, świata zachodniego, coś w rodzaju politycznego „tabu”, bo porusza kwestie imigracji, swoistej bomby z opóźnionym zapłonem. Za czynnikiem, który sprawia, ze Europa miast kroczyć do przodu łudzona utopijnym bełkotem. , rezygnuje z wydeptanej niegdyś ścieżki i kieruje się ku przepaści. Bo to, ze Europa stoi na skraju przpepasci, dla każdego racjonalnie myślącego człowieka jest już chyba oczywistością. Jesteśmy bowiem w potrzasku, gdzie z jednej strony przy wzroście kosztów utrzymania rośnie bezrobocie, a z drugiej, spada odsetek nowo-narodzonych dzieci! Przy tych danych, nawet kryzys wspólnej waluty, niewypłacalności kredytowej krajów wspólnoty i setka innych problemów to pikuś. Nie zrozumcie mnie jednak źle, nie problem w tym, ze jest nas coraz mniej, bo to logiczne, ze im mniej miejsc pracy, tym mniej ludzi stać na dziecko. w żadnym wypadku! Problemem jest próba, „wyłączenia” Europy z tego zjawiska. Jak to? Mógłby się ktoś spytać. O co chodzi?! Już wyjaśniam.


 

Kiedy powstaje problem bezrobocia? W momencie, w którym mówiąc kolokwialnie, liczba miejsc pracy, jest mniejsza niż osób zdolnych do jej wykonania. A kiedy dochodzi do tego, ze mniej się rodzi dzieci niż powinno? Wtedy, kiedy na robienie dzieci jest czas. Oczywiście, aby mieć na to czas, trzeba posiadać wystarczające zasoby „dóbr”, czyli pieniędzy, ażeby można było beztrosko oddać się pokusie reprodukcji. Mówiąc najogólniej, dwójka ludzi decyduje się na potomstwo (przy zalorzeniu ze są to osoby w miarę inteligentne) w momencie, kiedy spełnione są ku temu odpowiednie warunki. Logicznym więc wydaje się, ze im mniej miejsc pracy tym mniej rodzi się dzieci, prawda? A co na to politycy? Autorytety, media? No właśnie. Przerażeni normalnością i naturalnością, sprawdzenia się w praktyce prawa Malthusa Bija na alarm, proponując rożne możliwe rozwiązania tego „problemu”? Problemu?! Tak, normalność w ich mniemaniu jest problemem. Przedstawię dwie najpopularniejsze propozacje wyjścia z tej przerazajacej dla wielu czerwonych sytuacji, sytuacji która spędza sen z powiek możnowładcom tego świata, i jednocześnie pogrąża nasza kulturę prowadzać do jej degeneracji.


 

1. Pierwszym z wdrażanych przez kraje Europy pomysłów, mających na celu zmniejszenie recesji populacyjnej jest pomoc socjalna. Pomoc dla ludzi, którzy nie posiadają pracy, aby mogli oni godziwie żyć i (co najważniejsze rozmnażać się dalej). Jak to wygląda w praktyce? A no zazwyczaj podnosi się podatki (co prawda odstraszając jednocześnie przedsiębiorców przed inwestowaniem w danym kraju), z których część pieniędzy ( bo opłacić trzeba urzędników za to odpowiadających) przeznaczana jest na owa pomoc. Osoby, którym opłaca się życie stwarza się warunki w których jak pokazuje statystyka, rodzi się więcej dzieci ( więcej niż w przypadku osób pracujących, czyli de facto będących w stanie utrzymać swoje potomstwo). No to niby problem zostaje rozwiązany, bo recesja zostaje powstrzymana, mamy w efekcie więcej dzieci. Niestety, liczba miejsc pracy, jeśli nie zmalała, to pozostaje taka sama. Nieprawdopodobnym jest, żeby przy zwierzeniu podatków, a te potrzebne są do utrzymania pomocy socjalnej, zwiększyła się liczba miejsc pracy, szczególnie jeśli chodzi o sektor prywatny! W przypadku sektora państwowego, utrzymywanego z podatków, mamy podobna sytuacje. Koniec końców, w wyniku wdrażania przez lewice tego pomysłu ostatecznie mamy jeszcze więcej ludzi, których trzeba utrzymać ( co znowu wymaga zwiększenia podatków i dalszym odstraszaniem inwestorów). Polityczne circulus vitiosus.


 

2. Drugi sposób, mający na celu uratowanie Europy z recesji populacyjnej, jest otworzenie rynku pracy dla imigrantów, zazwyczaj będącym czymś w rodzaju a) utrzymankami, korzystającymi z dobrodziejstw systemu, lub w najlepszym stopniu b) Tania silą robocza. Do czego prowadzi pomoc socjalna powiedzieliśmy sobie już. Skupmy się na taniej sile roboczej i jej wpływie na ekonomie. Taka „pomoc”, która napływa do kraju sprzyja zwierzaniu miejsc pracy. Niskie koszty utrzymania dajmy na to „Azjaty” zachęcają liczne firmy, szczególnie w sektorze produkcji do szeroko rozumianej inwestycji (zjawisko to dobrze znane jest w Chinach, gdzie tania siła robocza pozwala zmniejszyć koszta, przy jednoczesnym jej zwierzeniu produkcji). Tak tez rosie liczba miejsc pracy ( pozorna, bowiem jest ona jednakowoż równa dostępnej taniej sile roboczej). Zjawisko to ma jednak negatywny wpływ na nastroje polityczne. Zalew taniej siły roboczej zwiększa bowiem bezrobocie wśród „uprzywilejowanych” historycznie, mam na myśli oczywiście rdzennych obywateli, posiadających prawa polityczne, co szczególnie w krajach demokratycznych prowadzi do sytuacji, wymuszenia niejako na rządzących ustępstw i regulacji zabezpieczających ich status, najczęściej w formie pomocy socjalnej. W tym miejscu, dochodzi do ponownego załamania się systemu, plus powstania konfliktów na linii: tania siła robocza i klasa „uprzywilejowana”. Trzeba zauważyć, ze zawsze próba przeniesienia uprawnię na „tanią silę robocza” neguje jej role, zaś w obu przypadkach wiąże się z obciążeniem budżetu, które przekłada się na odpowiednio wysokie podatki, co z kolei prowadzi do sytuacji znanej z pierwszego przykładu.


 

W tych obu przypadkach, państwo, naród, czy jakkolwiek by tego nie nazwać, dochodzi do momentu, w którym utrzymanie owej samozapalnej bomby, jest niemożliwe. Rozwijana biurokracja, napędza miast niwelować błędne koło, potrzebne są coraz większe wpływy do budżetu, jesteśmy obecnie w roku 2012. Zauważymy analogie. W jednym i drugiem przypadku rozwiązania problemów wyżej wymienionych, daje się jednak zauważyć jeszcze jeden problem. Problem kulturowy. Liczba imigrantów spoza kręgu europejskiego w nosi obcy pierwiastek w ducha naszej kultury, zasilając jednocześnie szeregi partii lewicowych. Praktycznie 95% wszystkich imigrantów w Niemczech popiera partie lewicowe, w tym ugrupowania komunistyczne, anarchistyczne i reakcyjne. To wszystko sprawia, ze droga, która podążano do tej pory, zostaje powoli negowana, zaś Europa, jako całość, z balastem swoich ekonomicznych problemów, społecznych, oraz nadchodzących kulturowych, sunie się ku kolejnej rewolucji, któż wie czy nie „totalnej przepaści”. Nie będzie bowiem można już niedługo zapanować nad ciągle rosnącymi podatkami, zmniejszającymi się ilościami miejsc pracy, wydatkami i zapotrzebowaniu na pomoc socjalna, zaś przy całej tej obecnej polityce dotyczącej imigracji, żyć jak to robiliśmy dawniej. Cos będzie musiało wiec ulec zmianie. Jedno jest pewne, nie będzie to droga, która obraliśmy dawniej. Racjonalna, umiarkowana, Europejska, a jeśli ktoś nie wymyśli co zrobić z tą tykającą bombą, dojdzie do jej wybuchu.


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 


 

 

st.joseph
O mnie st.joseph

Z wykształcenia filozof. Kocham logikę, oraz iście sokratejska ironie. Jestem wierzący, ale daleko mi do tego by stawiać prymat teologi nad empiria. Uprawiam sport: biegam i pływam, odwiedzam także siłownie. Od kilkunastu lat maluje. Ubóstwiam "szkodzką", oraz... kiduszowe wino. Jestem demokrata, o konserwatywno-liberalnym uchybieniu, ale w granicach zdrowego rozsądku. Biegle posługuję się językiem Niemieckim, Angielskim, oraz z troszka, hebrajskim, rosyjskim i łaciną.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka