Jacek Kocinski Jacek Kocinski
484
BLOG

Kaczyńscy, teczki, Polichinelle (2)

Jacek Kocinski Jacek Kocinski Rozmaitości Obserwuj notkę 8

Już o tym pisałem, ale przypomną jednak, bo to jest druga notka z tego cyklu. Sporo czytam w Salonie24, staram się też pisać zarówno notki i komentarze, ale nie zawsze mam na to czas z racji wykonywanego zawodu i związanych z tym obowiązkami. Ostatnio zafascynowały mnie dyskusje prowadzone pod różnymi wpisami, a szczególnie argumenty (lubię argumenty merytoryczne w dyskusji) używane przez ludzi, którzy tę dyskusję prowadzą. Swoistą ciekawostką jest w tych dyskusjach fakt, że niektórzy za rzeczowe argumenty, świadczące niby o ich wiedzy i logicznych wywodach uznają… no właśnie, mam problemy z oceną tego. Żeby naświetlić zjawisko posłużę się kilkoma przykładami takich dyskusji. Nie wiem czy będę konsekwentny i czy cykl będzie miał jakąś dłuższą serię, ale akurat spodobało mi się takie przyglądanie dyskusjom.

Poniżej dyskusja druga, ale najpierw krótkie wprowadzenie.

Jest taka rzekoma tajemnica, o której wszyscy wiedzą, lecz nikt o niej głośno nie mówi. To tzw. tajemnica poliszynela.

** W przypadku tajemnicy poliszynela (w przeciwieństwie do otwartej informacji) nikt się nie przyznaje do wiarygodności ani nie żąda weryfikacji. (…) Określenie tajemnica poliszynela prawdopodobnie wywodzi się z włoskiego lub francuskiego teatru lalek. Poliszynel (wł. Pulcinella, fr. Polichinelle) był garbatą postacią występującą w commedia dell'arte. Charakteryzowała się wielką gadatliwością i wciąż rozsiewała plotki. Niby to szepcąc pod nosem, dzieliła się wszelkimi informacjami z publicznością. Zatem tajemnica Poliszynela jest powszechnie znaną wiadomością. [Wikipedia – Tajemnica poliszynela] **

Chodzi o postać, która szeptem powierzała w największym sekrecie publiczności fakty powszechnie znane; taki fanfaron, kłótnik a nawet szyderca występuje m.in. w komedii Moliera „Chory z urojenia”.

Podsumuję: chodzi więc o rzekomą, publiczną tajemnicę, znaną wszystkim od dawna, rzecz, sprawę powszechnie znaną, o której jednak nie mówi się oficjalnie. A zatem czy wypowiedź na blogu należy potraktować oficjalnie czy też nie? Mam kłopot ze sprecyzowaniem tego.

Wspominana tutaj przeze mnie dyskusja odbyła się na blogu Euromira pod jego dość popularnym tekstem: „Wyznania potomka komunistycznego rodu”, a ja prześledziłem watek poświęcony braciom Kaczyńskim.

Rozpoczęła w zasadzie blogerki Teesa, która skomentowała wypowiedź blogera moher.do.bulu:

** @moher.do.bulu

Są za lustracją "hakową". Tzn. są za wyciaganiem teczek w celu ukarania tych, którzy się
w jakikolwiek sposób przeciwstawiają PiS-owi czy Kaczyńskiemu. Skwapliwość, z jaką się Kaczyńscy, po dorwaniu do władzy, rzucili szczególnie na teczki własne, po to, by spenetrować ich zawartość i wpłynąć na treści, jakie tam były, mówi - w zasadzie - o sprawie wszystko.
[Teesa do mohera.do.bulu] **

Wytłuszczony fragment zwrócił nie tylko moją uwagę. W sprawie tej postawił na blogu pytanie Andrzej-Łódź:

** @teesa

Dawaj te szczegóły o Kaczyńskich. W twoim linku jest historia fałszywej teczki Kaczyńskiego a nic nt. rzucania się Kaczyńskich na teczki. Wygląda to tak, jakbyś zrobiła z siebie idiotkę.
No, ale masz szansę, musisz tylko podrzucić nam szczegóły o tym, jak to Kaczyńscy rzucili się na teczki, wiesz, np. tak jak Michnik w 89.
[Andrzej-Łódź do Teesy] **

Na co Teesa odpowiedziała:

** @Andrzej-Łódź

Przeczytaj ze zrozumieniem. Wystarczy sam początek, jeśli ci się oczy szybko męczą. [Teesa do Andrzeja-Łódź] **

Muszę tu wyjaśnić o jaki link źródłowy spierała się Teesa z moherem.do.bulu. Otóż chodziło o tekst „Teczki Kaczyńskich”, którego autorem był Robert Walenciak, a tekst opublikowano na stronach „Przeglądu” w roku 2008 [Przegląd 27/2008]. Zacytuję początek tekstu:

** Jarosław Kaczyński ma szczęście, że jego biografią nie zajmują się „historycy” pokroju Cenckiewicza i Gontarczyka. I że nie piszą jej na postawie zapisków SB. Teczka Jarosława Kaczyńskiego, a raczej - zbiór dokumentów na jego temat - którą on sam ujawnił dwa lata temu, jest wdzięcznym tematem do snucia rozmaitych hipotez. **
Pierwsze podsumowanie.

Sam autor tekstu zaznaczył, że teczki te są „wdzięcznym tematem do snucia rozmaitych hipotez”, które zresztą pojawiają się dalszej części tekstu. Niemniej nie ma tam żadnych dowodów, podkreślam: dowodów na stwierdzenie Teesy, że „Skwapliwość, z jaką się Kaczyńscy, po dorwaniu do władzy, rzucili szczególnie na teczki własne, po to, by spenetrować ich zawartość i wpłynąć na treści, jakie tam były, mówi - w zasadzie - o sprawie wszystko”.

Wnioski:

Podejrzewam, że Teesa sama nie zrozumiała czytanego tekstu, ale skwapliwie doradzała uczynienie tego Andrzejowi-Łódź. Nie wiem co chciała przez to osiągnąć, może kierowała się niechęcią do Kaczyńskich i próbowała wykazać się znajomością rzeczy, a jednocześnie liczyła, że nikt nie sprawdzi hipotez zawartych w tekście Walenciaka, który zlinkowała. Nie posunę się do epitetu, którego użył Andrzej-Łódź, lecz mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że Teesa ośmieszyła się okrutnie, czyli nie popisała się za bardzo.

 

Wątek teczek Kaczyńskich pojawił się także winnych komentarzach, a prym w tej części dyskusji wiodła komentatorka Xiężna. Z treści jej komentarza wynika, że może mieć dość szeroką wiedzę na temat zasobów IPN i jednocześnie od długiego czasu domaga się ujawnienia wszystkich teczek zgromadzonych w archiwum IPN. Pisała o tym w odpowiedzi dla komentatora krtys68:

** @krtys68

Piekielnie mi się nie podoba grzebanie w życiorysach, choćby się grzebiący podpierali Pismem Świętym, Koranem czy Torą.
Więc zwracam uwagę, że tylko ten, kto bez winy, może rzucać kamieniem. Oczywiście, w imię dobra, sprawiedliwości i pokoju powszechnego.
Nie na próżno w IPN poza zasobem jawnym, są jeszcze dwa: tajny i ukryty.
I żaden rząd, podkreślam - ŻADEN - nie odważył się ich tknąć, tak jak Żaden nie przeprowadził porządnej lustracji połączonej z dekomunizacją, ani nie wniósł pod obrady parlamentu ustawy o otwarciu wszystkich IPNowskich archiwów raz na zawsze.
A na to właśnie czekam od 89 roku. Jak już pisałam nie raz, ten wrzód musi zostać przecięty, choćby i o dwadzieścia cztery lata za późno. Czas skończyć wojnę na plotki, obmowy, insynuacje.
Mam już po kokardę tego naparzania się listą Bronka czy wyrywkowymi cytatami z różnych teczek przez dyletantów, którzy pojęcia nie mają, jak tę listę i te dokumenty należy czytać.
(…) Samiśmy winni. Wszyscy.
[Xiężna do krtys68] **

Nieco później Xiężna, w komentarzu do komentatora Balt5, napisała:

** @Balt5

Totalna czystka akt rodziny Kaczyńskich od pierwszego dnia rządów PiS jest tajemnicą poliszynela. Zwłaszcza że zaangażowano w ten zbożny trud mnóstwo ludzi. [Xiężna do Balt5] **

Informacja , jak widać z treści, bardzo ciekawa – a już na pewno stwarzająca przeciwnikom politycznym duże pole do popisu. Tym bardziej intrygująca, że podobno zaangażowanych w tę operację, wedle Xiężnej, było mnóstwo ludzi.

Zaintrygował ten komentarz nie tylko mnie, lecz także innych komentatorów: zukosa oraz ponownie Balta5, którzy w krótkim czasie obaj zapytali cytując komentarz o tajemnicy poliszynela (pomijam go w wypowiedzi, żeby nie zaśmiecać notki):

** @Xiężna

Prosze podac konkretne dane. Kiedy, kto, co (czyszczono, ale konkret - akta Jaroslawa? Leszka? Ojca? Mamy? Z czego?), w jakim trybie, z jakim efektem w stosunku do stanu poczatkowego, ktory rowniez prosze zacytowac. [zukosa do Xiężnej] **

** @Xiężna

Jasne, czyli w roku 2005 a Michnik przeglądał teczki w 90-tym i nie mów mi że nie widział teczki Kaczyńskiego?
Zresztą Kaczyński lustracji domagał się już w 1992r a wtedy jeszcze nie miał dostępu do teczek.
[Balt5 do Xiężnej] **

Pytania od zukosa Xiężna nie raczyła „zauważyć” i w ogóle się do konkretów postawionych w pytaniu nie odniosła, ale odpowiedziała Balt5, z którym już wcześniej rozmawiała:

** @Balt5

Ad. 1. A co wtedy Michnika obchodzili Kaczyńscy? Mniej niż nic. On szukał zupełnie czegoś innego. I o ile mi wiadomo, znalazł. O szczegóły proszę nie pytać - obowiązuje mnie coś w rodzaju tajemnicy spowiedzi.
Ad. 2. Owszem, w 92 Kaczyński domagał się lustracji. A jak przejął władzę, zapomniał? O wszystkim pamiętał, a o tym akurat nie?
Tylko proszę mi nie łaskawie nie wmawiać, że zespół wykształconych, dobrze opłacanych, utytułowanych prawników nie potrafił sformułować wniosku tak, żeby TK nie miał cienia wątpliwości. Ten bubel legislacyjny powstał z rozmysłem.
Nie chodziło i nie chodzi o to, żeby złapać króliczka, jeno by tłuc go teczkami po głowie.
Uważam te praktyki za obrzydliwą schedę po komunie w ogóle, a po ubecji w szczególności.
[Xiężna do Balt5] **
Drugie podsumowanie.

Oprócz zarzutu, że Kaczyńscy, przy współudziale tłumów ludzi, czyścili swoje teczki Xiężna postawiła jeszcze inne zarzuty, a mianowicie, że Kaczyńscy z rozmysłem stworzyli wadliwą ustawę, która została, z powodu tych wad właśnie, uchylona przez Trybunał Konstytucyjny oraz, że uczynili to tylko po to by w jakiś sposób wykorzystywać teczki w życiu politycznym. Mam pewne wątpliwości do wszystkich tych zarzutów, które pozwoliły mi postawić pytania m.in. takie:

1. Jak to możliwe, że przy tak masowym udziale „czyścicieli” teczek najmniejszy nawet skrawek informacji o tym nie przeciekł do wiadomości opinii publicznej? Czyż nie jest prawdą ogólnie znaną, że im więcej wtajemniczonych, tym większe szanse, ze tajemnica się nie utrzyma? W stadzie zawsze się znajdzie, powodowana różnymi względami, jakaś czarna owca, a im stado większe tym większe prawdopodobieństwo, że tych czarnych owiec może być więcej.

2. Tajemnica poliszynela, czyli wiedzą wszyscy… Ale dlaczego przeciwnicy polityczni Kaczyńskich nie rzucili się na ten temat? Tacy szlachetni są? Temat ich nie interesuje? Poliszynel im nie powiedział? No, nie wiem. Wiem natomiast – i nikt nie przekona mnie, że jest inaczej – że cały szereg przeciwników, gdyby posiadł choć trochę wiedzy na ten temat, to zrobiliby z tego taką aferę, że mięso, krew a także kości latałyby niczym u jakiegoś szalonego rzeźnika podczas szlachtowania świń.

3. Dlaczego Kaczyńscy mieliby tworzyć bubel prawny? Zrozumiałbym, gdyby np. wykupili IPN i jako jedyni mieliby dostęp do teczek, wówczas miałoby sens ich działanie z ustawą. Ale przecież do archiwów IPN mają dostęp NIE TYLKO Kaczyńscy czy ich zaufani! A może Xiężna zechce stwierdzić, że jest inaczej?

Wnioski:

1. Xiężna zwyczajnie wysuwa jakieś hipotezy mające zbyt słabe podparcie, żeby wyjawić je pod nazwiskiem i normalnie plotkuje.

2. Xiężna nie przyjaźni się z Jarosławem Kaczyński, ale przyjaźni się z Adamem Michnikiem.

Skąd mam wiedzę na ten temat? Proszę wybaczyć, ale „obowiązuje mnie coś w rodzaju tajemnicy spowiedzi”.

 

 

A jaki mam być? 1. Gdy przyszedłeś z wizytą nie obrażaj innych gości; umiej się zachować. 2. Wybierz formę zwracania się do innych sam stosując ją wobec nich; nie wywołasz nieporozumienia, gdy zwracać się oni będą do Ciebie tak jak Ty do nich. 3. Staraj się w rozmowie publicznej nie używać wulgaryzmów; zachowaj je na rozmowy z kolegami przy piwie. 4. Jeśli sam siebie nie potrafisz szanować, to nie licz na to, że inni Cię uszanują; pamiętaj: szanuj bliźniego swego jak siebie samego. 5. W dyskusji ważne są merytoryczne argumenty; zwrot „jesteś głupi” to nie argument.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości