Jacek Tomczak Jacek Tomczak
2407
BLOG

Dlaczego jestem ZA karą śmierci

Jacek Tomczak Jacek Tomczak Polityka Obserwuj notkę 28

Zanim przystąpię do meritum, wyjaśnię dwie kwestie dotyczące logiki.

Po pierwsze, dopuszczenie zastosowania choćby w jednym przypadku kary śmierci uważam za tożsame z jej popieraniem, tzn. „byciem za”. Wszak wiadomo, że nie ma zwolennika wymierzania kary śmierci za pobicie, czy kradzież. Będę więc używał sformułowania „jestem za karą śmierci”, gdyż dopuszczam ją w niektórych przypadkach.

Po drugie, miałem wątpliwości, czy w wyrażeniu „kara śmierci” nie ma sprzeczności logicznej. Czy aby kara, oprócz oddania sprawiedliwości, nie musi – z definicji – spełniać także funkcji wychowawczej, tzn. czy nie musi czynić lepszym tego, komu się ją wymierza (np. ukaranie dziecka daniem mu klapsa za rzucanie zabawkami ma spowodować, że już więcej nie będzie rzucać tymi zabawkami)? Jeśli tak by było, to wyrok śmierci nie mógłby być „karą”, bo ze zrozumiałych przyczyn nie może czynić człowieka lepszym. Mimo że wątpliwości nie ustąpiły, to będę używał wyrażenia „kara śmierci”. Choćby dlatego, że powszechnie wiadomo, co ono oznacza.

Przystępuję do meritum. Temat kary śmierci powraca do naszej świadomości zazwyczaj, gdy słyszymy o morderstwach dokonanych ze szczególnym okrucieństwem. Wówczas oburzamy się i krzyczymy: „Ja nie jestem zwolennikiem kary śmierci, ale ten to powinien iść na stryczek!”. Ergo – nasze podejście do tematu kary śmierci jest wybitnie emocjonalne. Moje podejście do tematu kary śmierci chciałbym przedstawić i uargumentować na spokojnie, korzystając z dobrodziejstwa klawisza ‘backspace’; -)

Bez zbędnego owijania w bawełnę napiszę – jestem zwolennikiem kary śmierci. Dlaczego?

Przede wszystkim dlatego, że w niektórych przypadkach jej zastosowanie jest najbardziej sprawiedliwym rozwiązaniem. Czemu?

Po pierwsze, dlaczego uczciwi, żyjący zgodnie z prawem obywatele mają płacić za utrzymanie (życie w więzieniu; zakładam, że alternatywą dla kary śmierci jest dożywocie, co – rzecz jasna – nie oznacza, że wszyscy w dzisiejszym systemie prawnym skazywani na dożywocie po wprowadzeniu kary śmierci szliby na stryczek) człowieka, którym wyrządził im (społeczeństwu) szkodę, pozbawiając ich pewnej części (obywatela lub kilku obywateli)? Jest to absolutnie niesprawiedliwe.

Po drugie, dlaczego morderca ma być w lepszej sytuacji niż jego ofiara? Po dokonaniu zbrodni idzie on do więzienia, zwykle na dożywocie, ale może nadal żyć – czytać, oglądać telewizję, rozmawiać, jeść. Po 25 latach zazwyczaj może się odwołać, co czasem przynosi efekt i wychodzi zza krat. Jego ofiara nie ma żadnego prawa, ona nie żyje. Morderca może się w miejscu odosobnienia poprawić, ale jej to życia nie przywróci. Jest to oczywiste i absolutnie niesprawiedliwe.

Poza tym, że kara śmierci jest w niektórych przypadkach najbardziej sprawiedliwym rozwiązaniem, na pewno powoduje ona spadek liczby morderstw. I nie chodzi o to, że potencjalny morderca boi się dokonać zbrodni, mając świadomość, że czeka na niego stryczek (zresztą zależności między strachem potencjalnego mordercy, a obecnością w kodeksie karnym kary śmierci chyba nigdy żadnymi badaniami nie udowodniono). Mówię o nieco innych przypadkach. Podam trzy z nich.

Pierwszy – kara śmierci zapobiega sytuacji, w której morderca, wiedząc, że nigdy z miejsca odosobnienia nie wyjdzie, może zamordować współwięźnia lub strażnika.

Drugi – kara śmierci zapobiega sytuacji, w której morderca, któremu skrócono karę i wyszedł na wolność, lecz mordercze instynkty w nim pozostały, może dokonać aktu zbrodni.

Trzeci – kara śmierci zapobiega sytuacji, w której na skutek jej nie wykonania dużo szkód mogą wyrządzić działania pozostających na wolności kompanów mordercy, którzy dokonują różnych przestępczych czynów w celu wymuszenia jego uwolnienia. Przykładem jest porwanie samolotu przez członków RAF-u (znanego też jako Baader-Meinhof – od nazwisk założycieli), lewackiej organizacji terrorystycznej, finansowanej z pieniędzy NRD. Żądali oni uwolnienia swoich przywódców, narażając przy tym na śmiertelne niebezpieczeństwo pasażerów samolotu. Jeśli w kodeksie karnym będzie obecna kara śmierci, to do żadnej z trzech przedstawionych powyżej sytuacji już na pewno nie dojdzie.

Dlaczego jeszcze wprowadzenie kary śmierci do kodeksu karnego byłoby posunięciem słusznym?

Otóż, uważam, że człowiek powinien dostać od państwa dużo wolności, ale – jednocześnie – za przekroczenie jej granic trzeba go surowo karać. Duża wolność działania i duża odpowiedzialność za swoje czyny – tylko to może zmienić obywatela z ‘homo sovieticus’ w świadomą swoich decyzji, autonomiczną jednostkę.

W świadomości publicznej rozpowszechnionych jest wiele półprawd i bzdur dotyczących tematu kary śmierci, a jej przeciwnicy często zachowują się, jak zwyczajni hipokryci.

Np. wszem i wobec głosi się, że Kościół Katolicki był od zawsze przeciwnikiem kary śmierci. Jest to argument trafiający do sporej części ludzi, w kraju, w którym do wiary przyznaje się zdecydowana większość społeczeństwa. Tymczasem ani tak nie było, ani to logiczne.

Dobry, napisany przez p. Łukasza Kluskę tekst uzasadniający brak sprzeczności między wykonywaniem kary śmierci, a doktryną katolicką można przeczytać na stronie Organizacji Monarchistów Polskich (a dokładnie tutaj: http://www.omp.lublin.pl/artykuly.php?autor=0&artykul=37). Cytuję jego fragment: „W przypadku odebrania komuś niewinnemu życia, zbrodnia ta przed Tronem Boga jest tak straszliwa, że bez równoważących środków zadośćuczynienia (kara śmierci) nawrócenie, a w konsekwencji zbawienie duszy mordercy pozostaje pod wielkim znakiem zapytania. Dlatego jak czytamy w Sumie Teologicznej św. Tomasza z Akwinu: ‘Kara śmierci nałożona za grzech usuwa całą należną karę za winy w tamtym życiu, albo część kary według ilości winy, cierpliwości i skruchy - nie zaś śmierć naturalna’.” Na potwierdzenie swojego toku rozumowania autor tekstu podaje ciekawy przykład: „Istnieje piękna książka, więzienny pamiętnik Jakuba Fescha, który nawrócił się w więzieniu, oczekując właśnie na karę śmierci. Polskie wydanie tej książki przyjęło za tytuł ostatnie zdanie z dzienniczka skazańca: ‘Za pięć minut zobaczę Jezusa…’. Autor opisuje w nim historię swojego życia, obrzydliwego i pogrążonego w najgorszych grzechach od najmłodszych lat. Podczas bójki ulicznej autor pamiętnika zastrzelił policjanta. Pojmany i osądzony otrzymał wyrok śmierci. Jak sam przyznał, dzięki tej karze w więzieniu nawrócił się na wiarę katolicką. Na kartach więziennego pamiętnika dziękował Bogu za karę śmierci, dzięki której ocalił swą duszę przed piekłem, podkreślając zarazem, że kara długoletniego więzienia jeszcze bardziej oddaliłaby go od Boga i pogrążyła w zatwardziałości serca.” Następnie Kluska przywołuje wypowiedź kardynała Kolonii – Józef Hoeffnera, który w 1985 roku mówił, że „potęga i świętość porządku Bożego przejawia się w karze śmierci”.

Jeśli kogoś nie przekonuje dowiedziony brak sprzeczności miedzy doktryną katolicką, a karą śmierci, to dodam, że np. w Katechizmie Kościoła Katolickiego stosowanie kary śmierci jest dopuszczone. Można w nim przeczytać m.in., że: „Uprawniona obrona może być nie tylko prawem, ale poważnym obowiązkiem tego, kto jest odpowiedzialny za życie drugiej osoby. Obrona dobra wspólnego wymaga, aby niesprawiedliwy napastnik został pozbawiony możliwości wyrządzania szkody. Z tej racji prawowita władza ma obowiązek uciec się nawet do broni, aby odeprzeć napadających na wspólnotę cywilną powierzoną jej odpowiedzialności.”

Przeciwnicy kary śmierci są zazwyczaj gorliwymi obrońcami tzw. „wartości demokratycznych”. Dlaczego więc nie poprą np. referendum ws. wprowadzenia kary śmierci? Tym bardziej, że popierają referenda w kwestiach wielokrotnie bardziej skomplikowanych, jak np. wejście do Unii Europejskiej (tysiące ustaw, przepisów, z którymi przed głosowaniem wypadałoby się zapoznać)? Czy jeżeli ‘głos ludu’ jest sprzeczny z ich przekonaniami to już nie należy go słuchać?

Ponadto, przeciwnicy kary śmierci tyle mówią o niemoralności stosowania przez państwo takich metod, jakie stosuje morderca. Wobec tego pytam się – kto każe mordercy mordować? To on wchodzi na drogę zbrodni, a kara śmierci jest jedynie oddaniem mu sprawiedliwości. Kładąc głowę na torach wiemy, że może przejchać nas pociąg. I jeśli nas przejedzie to będziemy sami sobie winni. Tak samo potencjalny morderca, wiedząc, że w kodeks karny wpisana jest kara śmierci, ma świadomość, że dokonując aktu zbrodni naraża się na tą karę. Ergo - w pewien sposób sam decyduje o własnym losie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka