Na temat warszawskiego referendum powiedziano oraz napisano już wiele. Można by rzec, że już wiele osób mdli na samą wzmiankę na ten temat. Parę słów napisać postanowiłem i ja.
Wczoraj komisarz wyborczy ogłosił, ze Warszawska Wspólnota Samorządowa wraz z paroma partiami politycznymi zebrała wymaganą liczbę głosów, aby przeprowadzić referendum odwołujące prezydent Warszawy – Hannę Gronkiewicz-Waltz. Sporo podpisów zostało również odrzuconych. Referendum odbędzie się 13 października. Od wyniku referendum zależy czy obecna prezydent utrzyma się na swoim stanowisku czy też będzie musiała się z nim przedterminowo pożegnać.
Moim zdaniem cała ta „akcja” jest śmieszna i zupełnie niepotrzebna. Odwoływanie władz na niecały rok przed wyborami samorządowymi jest czystą zagrywką polityczną opozycji. Bo co innego ona wniesie? Niewiele… Jest to czysty pokaz siły przed wyborami (zupełnie jak w przypadku Elbląga). Referendum pochłonie sporo pieniędzy z naszych podatków – ale kogo to obchodzi? W przypadku odwołania prezydent, wojewoda wyznacza pełniącego obowiązki prezydenta, natomiast stołeczna rada może sobie nie „życzyć” przedterminowych wyborów i w ten sposób do (prawdopodobnie) jesieni przyszłego roku nasza stolica będzie mieć P. O. Prezydenta. Czemu to nie ma sensu? Jeżeli zostanie odwołana prezydent, która należy do Platformy Obywatelskiej, to jej miejsce zajmie osoba wyznaczona przez wojewodę mazowieckiego. Natomiast wojewodę wybiera premier, który jest liderem PO. Więc to nie ma sensu, można powiedzieć nawet, że dla opozycji to może być strzał w stopę. Dlaczego? Otóż przyszły kandydat PO na prezydenta Warszawy będzie mógł już torować sobie drogę.
Osobiście nie przepadam za Platformą Obywatelską (za PiS, SLD, RP, PSL, KNP, PJN itd. również) ale Pani Hannie nie można zarzucić wielu złych rzeczy. Podczas jej obu kadencji przeprowadzono wiele inwestycji, widać to nawet teraz – połowa Warszawy jest rozkopana. Za parę lat wszyscy ludzie nie będą pamiętać jakie były utrudnienia, tylko będą widzieć to, co zostało zrobione. Gdyby nic nie robiła (tak jak jej poprzednik) to ludzie by wypominali, że zmarnowany został jeden z najlepszych okresów na inwestycję. I tutaj również odpowiedź czemu jednocześnie prowadzone jest wiele inwestycji – terminy. Można również śmiało stwierdzić, że Pani Prezydent ma pecha co do przetargów (np. „Ustawa Śmieciowa”) czy złych doradców, którzy moim zdaniem nie byli za bardzo kompetentni. Trzeba pochwalić ją za to, że im podziękowała i zatrudniła nowych. Niestety za późno i do tego był potrzebny strach z obawy przed referendum.
Kolejną rzeczą, która mnie irytuje to zniechęcanie obywateli przez najwyższe osoby w państwie (świeckie i duchowe). Jest to moim zdaniem kpina, że premier, prezydent RP czy sama prezydent stolicy czy biskup „zachęcają” obywateli (wyborców) aby zostali tego dnia w domach. Kaczyński wraz ze swoją partią też nie są święci. Wypominają to obecnej władzy, a zapomnieli jak było w Łodzi… Odwrotna sytuacja. W kraju gdzie jest i tak niska frekwencja wyborcza, władze nie powinny zniechęcać obywateli. Nawet w krajach gdzie jest bardzo wysoka frekwencja władze nie powinny zniechęcać obywateli. Jest to zamach na demokrację. Mieszkańcy stolicy powinni zrobić na złość i pójść zagłosować – i to zgodnie ze swoimi przekonaniami. Moim zdaniem obecnie urzędująca Pani Hanna nie ma się czego obawiać. Jeżeli i tak zostanie osiągnięty wymagalny próg to i tak ma dużo sympatyków.
To tyle na dzisiaj. Zapraszam do dyskusji w komentarzach.