Janusz Śniadek Janusz Śniadek
3870
BLOG

Jaki prezydent, takie święto wolności

Janusz Śniadek Janusz Śniadek Polityka Obserwuj notkę 71

To co obserwujemy w związku z państwowymi obchodami 4 czerwca, pokazuje, że wciąż trwa operacja pisania na nowo historii. Cel jest jasny – należy wmówić społeczeństwu polskiemu i światu, że to nie Solidarność, tylko reformatorzy z PZPR dali Polsce wolność.

W przeddzień rocznicy kontraktowych wyborów z czerwca 1989 roku prezydent Komorowski radośnie wzywa: „Nie zabijajmy dumy z naszego sukcesu”. Po biało-różowej fladze i czekoladowym orle, wesoły prezydent serwuje kolejną farsę, polegającą na próbie wykreowania rzekomego święta wolności, podczas gdy wielu z nas jeszcze nie zdążyło otrząsnąć się z traumatycznego przeżycia, jakim był uroczysty pogrzeb Jaruzelskiego – aparatczyka pełniącego funkcję I sekretarza PZPR i przewodniczącego PRON-u, gdy 19 lipca 1989 roku „wolny kontraktowy Sejm” wybierał go na prezydenta PRL-u.

Jaruzelski „człowiekiem honoru”

Wielu Polaków boleśnie przeżyło uwłaczające pamięci żołnierzy niezłomnych i wszystkich ofiar komunistycznych zbrodni oddawanie najwyższych honorów państwowych komunistycznemu dyktatorowi. Człowiekowi oskarżonemu o kierownicze sprawstwo zbrodni – masakry na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku oraz nielegalne wprowadzenie stanu wojennego i śmierć górników z kopalni Wujek w grudniu 1981 roku. Polska młodzież dostała wyraźny sygnał – skoro przywódcę PZPR i totalitarnego PRL-u nie zdołano osądzić przez tyle lat, a dzisiaj żegna się go z pompą i honorami państwowymi, to tamte czasy i komunistyczny terror nie mogły być aż tak złe. Władze państwowe podeptały pamięć ofiar zbrodni, uczucia ich rodzin, znajomych i przyjaciół oraz wszystkich ludzi szanujących niepodległościowe tradycje. Każdemu, nawet przestępcy, należy się godny pogrzeb. Jednak z tej ceremonii uczyniono ostentacyjną prowokację, rozpoczynającą – jak powiedział w mowie pogrzebowej Kwaśniewski – marsz o dobre imię generała. Media często powołują się na sondaże, w których większość rodaków usprawiedliwia stan wojenny. Teraz zrobiliśmy kolejny duży krok, aby zarówno Grudzień ’70, jak i mordowanie żołnierzy wyklętych uznano za usprawiedliwione.

W poszukiwaniu końca PRL

Kiedy skończył się PRL i zaczęła w Polsce wolność? Nie ma dobrej odpowiedzi na to pytanie. Z prostego powodu – brak rozliczenia z przeszłością, nietykalność dawnej PZPR-owskiej nomenklatury i komunistycznych zbrodniarzy, zwieńczone pogrzebem Jaruzelskiego z największymi honorami państwowymi ciągle na nowo stawiają to pytanie. Nazwę Polska Rzeczpospolita Ludowa w starej Konstytucji PRL-u zastąpiono słowami Rzeczpospolita Polska dopiero 31 grudnia 1989 roku, przywracając koronę orłu w polskim godle. Zaprzysiężenie pierwszego mającego demokratyczny mandat prezydenta miało miejsce rok później. Lech Wałęsa, przyjmując przekazane mu przez  prezydenta na uchodźctwie Ryszarda Kaczorowskiego insygnia, ogłosił: „Z tą chwilą zaczyna się uroczyście III Rzeczpospolita”. Z kolei prawdziwe, pierwsze i rzeczywiście wolne wybory odbyły się w październiku 1991 roku. Nową Konstytucję uchwalono dopiero w kwietniu 1997 roku. Odzyskiwanie wolności było więc procesem złożonym. Jednak jedno jest bezdyskusyjne. Źródłem naszej wolności były narodziny NSZZ Solidarność.

Ani wolne wybory, ani wolna Polska!

W zamyśle analityków i strategów PZPR uzgodnione przy Okrągłym Stole „wolne wybory” w czerwcu ‘89 miały legitymizować dalsze sprawowanie władzy przez skompromitowaną Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą. Scenariusz uwikłania Solidarności we współodpowiedzialność za pogrążone w kryzysie państwo powstał po wizycie w Polsce w 1987 roku Jana Pawła II. Powołanie Senatu i instytucji Prezydenta dla Jaruzelskiego zaplanowano na długo przed rozmowami z opozycją przy Okrągłym Stole. Kontraktowy Sejm 19 lipca 1989 roku wybrał generała Jaruzelskiego prezydentem PRL-u jako gwaranta bezpieczeństwa dla partyjnej nomenklatury. Latami przygotowywana, zaprojektowana przez partyjne przywództwo liberalizacja została pomyślana jako zręczne przerzucenie współodpowiedzialność za dramatyczny stan gospodarki na demokratyczną opozycję i skompromitowanie jej w ten sposób. To Prezydent miał być instytucją dającą partyjnej nomenklaturze bezpieczeństwo i kontrolę nad gospodarką kraju. Scenariusz nie uwzględnił rzeczywistych nastrojów społecznych. Sytuacja wymknęła się im spod kontroli. Zawaliły się misterne scenariusze partyjnych strategów. Niestety również opozycja nie sprostała wyzwaniom chwili. Dlatego nie spełniły się nasze marzenia i aspiracje zbudowania wolnej i sprawiedliwej Polski. Nazywanie więc pierwszej tury wyborów – farsy z 4 czerwca 1989 roku – wolnymi wyborami urąga wszelkim demokratycznym standardom. Po wielkim zaskoczeniu wynikami przed drugą turą dla ratowania sytuacji strony reżimowej Rada Państwa zmieniła naprędce ordynację. Było to kpiną  z Konstytucji i odsłaniało fasadowość całego przedsięwzięcia. Czerwcowe wybory były zaledwie namiastką wolności reglamentowanej na 35%. Reszta, prawie dwa razy więcej było zagwarantowanych dla reżimowych kandydatów PRON. Do tego z tylko symbolicznymi kompetencjami Senat. Te wybory były takim samym dziwolągiem jak ich owoc – przepoczwarzający się PRL, który nadal trwał podtrzymywany przez kontraktowy Sejm mimo wielkich społecznych oczekiwań – pragnienia życia w wolnym kraju. Tak naprawdę 4 czerwca odbył się Wielki Narodowy Plebiscyt, w którym społeczeństwo polskie w przygniatającej większości wyraziło swoje marzenia, nadzieje i aspiracje do życia w wolnej Polsce. Wynik tego plebiscytu był wielkim zaskoczeniem zarówno dla kierownictwa i całego aparatu PZPR, jak też dla demokratycznej opozycji. Dawał społeczny mandat do podważenia okrągłostołowych ustaleń, w tym wyboru Jaruzelskiego na prezydenta. Odrzucając komunistyczny reżim, społeczeństwo dało wyraz swoim oczekiwaniom rozbudzonym nauczaniem Jana Pawła II. Potwierdziło przywiązanie do wartości Sierpnia.

 Nie obrażajmy więc naszej inteligencji i poczucia przyzwoitości, nazywając 4 czerwca dniem wolnych wyborów. Tego dnia odbył się Wielki Narodowy Plebiscyt, w którym społeczeństwo polskie w przygniatającej większości wyraziło swoje marzenia, nadzieje i aspiracje do życia w wolnej Polsce. Wynik tego plebiscytu był wielkim zaskoczeniem zarówno dla kierownictwa i całego aparatu PZPR, jak też dla demokratycznej opozycji.


Powrócić do ideałów Sierpnia

Państwowe Święto Wolności i Solidarności 31 sierpnia, obchody rocznicy podpisania porozumień i powstania Solidarności są niewygodne dla PO, bo nieznośnie kojarzą się ze zdradzonymi ideałami i niepokornym związkiem, domagającym się dla pracowników Bóg wie czego. Zdaniem naszej władzy, trzeba skończyć z uzurpacją Solidarności i wykreować nową wersję historii. Takie wezwania pojawiły się w 2010 roku, kiedy Donald Tusk wygwizdany na Krajowym Zjeździe oskarżył Solidarność o nienawiść. Prezydent Wałęsa domagał się osobnych, państwowych obchodów, ale Platforma wpadła na lepszy pomysł. Postanowiła wylansować nowe święto wolności. Wybór padł na rocznicę kontraktowych wyborów, zatrutego owocu Okrągłego Stołu. To co widzimy dziś, czyli wykorzystywanie przez władze rocznicy 4 czerwca do spychania w cień Solidarności nie powinno mieć miejsca i nie może się udać. Trzeba wrócić na drogą dialogu ze społeczeństwem i do realizacji ideałów Sierpnia.

Janusz Śniadek

 

tekst opublikowany w GPC, 4 czerwca 2014 r.

Były przewodniczący NSZZ "Solidarność", Poseł na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka