Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski
7652
BLOG

Raport Millera padł jak ścięta brzoza

Janusz Wojciechowski Janusz Wojciechowski Polityka Obserwuj notkę 335

 

Nikt rozumny nie może juz wierzyć w oficjalne wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej

 

1. Trudno dziś nie wrócić do sprawy tragedii smoleńskiej, bo dzieją się wokół niej rzeczy niezwykle ważne, wręcz przełomowe.

Dwudniowa konferencja naukowców, ludzi dobrej woli, badających społecznie różne naukowe aspekty katastrofy smoleńskiej, dostarczyła wielu ważnych ustaleń, ale jedno z nich jest moim zdaniem, i nie tylko moim, absolutnie kluczowe, wysadzające w powietrze całą oficjalną wersje przebiegu i przyczyn tej tragedii.

 

2. Pamiętamy wszyscy, główne tezy rosyjskiego raportu komisji nadzorowanej przez Władimira Putina, gorliwie przepisane potem do raportu polskiej komisji Millera.

Tej komisji, która wyjaśniła katastrofę w nieznany w dziejach lotnictwa sposób – bez czarnych skrzynek, bez wraku i bez sekcji zwłok ofiar.

Pamiętamy te ustalenia - Mgła, błąd pilotów, samolot był za nisko, ziemia za wysoko, skrzydło zahaczyło i urwało się w jednej trzeciej części na brzozie, samolot obrócił się do góry kołami i runął w smoleński las, rozpadając na tysiące kawałków.

W te raporty oficjalna propaganda kazała nam wierzyć jak w święte księgi. Ktokolwiek miał wątpliwości – jak to się stało, ze samolot ściął brzozę na wysokości 5 metrów i jeszcze się obrócił, mając rozpiętość skrzydeł wynosząca 37 metrów – ten nazywany był natychmiast oszołomem, człowiekiem niespełna rozumu.

 

3. Senatorowie Prawa i Sprawiedliwości pytali komisję rządową, kto, jaki ekspert, jaki naukowiec obliczył, że brzoza mogła oderwać skrzydło, i że samolot mógł wykonać taki zadziwiający obrót.

Pan Lasek, odpowiedzialny za wyjaśnianie katastrofy żadnych ekspertów nie wskazał.

Tymczasem Chris Cieszewski z amerykańskiego Uniwersytetu Georgii, jeden z prelegentów dwudniowej konferencji smoleńskiej, twierdzi, że dysponuje zdjęciami satelitarnymi, z których wynika, że brzoza w Smoleńsku była ścięta przed 10 kwietnia 2010 roku, czyli przed datą katastrofy.
Jak mówił Ciszewski, nie ma wątpliwości, że drzewo było złamane 5 kwietnia albo - jak dodał reagując na głosy z sali - wcześniej. Zaprezentował również badania grupy ekspertów zajmujących się analizą zdjęć satelitarnych.

Szerzej rozwinął swoją myśl w wywiadzie dla portalu internetowego wpolityce.pl.

Powiedział między innymi, że kontakt skrzydła z drzewem mógłby trwać ok. 6-8 milisekund. To jest szybkość porównywalna z pociskiem. Przy takiej prędkości gałąź powinna zostać ucięta, a nie jak widzimy na zdjęciach ugięta. Jednocześnie nie byłoby żadnych wystających drzazg, wszystko zostałoby wyrwane. Z punktu widzenia mechaniki drewna, nie jest możliwe, by samolot złamał w taki sposób brzozę. Od początku teoria, że samolot uderzył w tę brzozę i ją złamał, była niewiarygodna. Zdjęcia wykonane niedługo po tragedii sugerowały, że drzewo zostało złamane wcześniej.

 

4. Ciekawe, co na przełomowe ustalenia Cieszewskiego odpowiedział ekspert rządowy.

 

  • To kolejna fantastyczna teoria niczym nieudokumentowana, tylko kiepskiej jakości zdjęciami satelitarnymi, a przecież można to zweryfikować w banalny sposób. Wystarczyło spytać właściciela działki, na której stoi brzoza, kiedy została ona złamana - powiedział Edward Łojek z rządowego zespołu Laska, pytany o wystąpienie Cieszewskiego.

 

Ręce opadają. Właściciela działki można spytać... przedstawiciel komisji rządowej, utrzymywanej z pieniędzy podatników, raczy sobie kpić i obrażać inteligencję ludzi. Można by się z niego śmiać, gdyby nie chodziło o tak wielką tragedię, w której zginął Prezydent Rzeczypospolitej Lech Kaczyński i 95 innych osób. .

Przecież jeśli ta brzoza została złamana wcześniej, to znaczy, że ktoś ją celowo złamał. To musiał być ktoś, kto już przygotowywał fałszywe ślady, na kilka dni przed katastrofą. Ta ręka, która złamała brzozę, mogła tez złamać właściciela działki, gdyby ośmielił się pisnąć słowo prawdy. Nie piśnie...

 

5. W każdym razie wiemy jedno – brzoza, wbrew temu co o niej przez trzy i pół roku głosi oficjalna propaganda, nie odegrała w katastrofie żadnej roli, samolot się z nia nie zderzył. Główne ustalenie komisji Millera opiera się zatem na fałszu.

Aż trudno to przyjąć do wiadomości, ze wyjaśnianie największej powojennej tragedii, jaka się zdarzyła w Polsce okazuje się być jedną wielką mistyfikacją. Okazuje się być kpiną z ofiar, ich rodzin, okazuje się być obrazą godności Polaków.

Ludzie, którzy to czynią, z nieudolności czy złej woli, tracą moralne prawo nie tylko do rządzenia Polska, ale i do udziału w życiu publicznym. Powinni za to ponieść odpowiedzialność prawna i mam nadzieje, że poniosą.

 

6. Dziś już tylko człowiek nierozumny, zaczadzony propagandą może jeszcze wierzyć w oficjalne, rządowe wyjaśnienie smoleńskiej tragedii.

Wyjaśnienie, które było i jest nadal jednym wielkim zaciemnianiem.

Kiedyś wyraziłem taką myśl, ze kłamstwo smoleńskie ucieka na coraz krótszych nogach, ale prawda je dogania.

Dziś można powiedzieć, że już je dogoniła.

 

(jest to treść mojego felietonu z cyklu „Spróbuj pomyśleć” wygłoszonego w Radiu Maryja 23 października br.)

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka