Jarek Szmyt Jarek Szmyt
534
BLOG

Wybory jesień 2015 - scenariusze, strategie wyborcze i prognoza.

Jarek Szmyt Jarek Szmyt Polityka Obserwuj notkę 0

Wybory Prezydenta RP przez wszystkich bez wyjątków uczestników kampanii były traktowane jako „przymiarka”, a jednocześnie przygotowanie gruntu w kontekście jesiennych wyborów parlamentarnych. Oczywiście różne partie (sztaby wyborcze) i poszczególni kandydaci rozmaicie definiowali owo przygotowania gruntu.

Bronisław Komorowski wybory uznawał za przykrą konieczność, wręcz formalność która zgodnie z wyznawanymi przez niego regułami demokracji, wymagana jest do sprawowania urzędu podczas drugiej kadencji. Dużo trudniej jest określić, o co chodziło w tych wyborach Platformie Obywatelskiej, która zapewne była głęboko przekonana, że straszeniem Jarosławem Kaczyńskim i prowokowaniem sporów wokół spraw dotyczących wyjaśnienia przyczyn katastrofy smoleńskiej zapewni jej kolejne zwycięstwo.

Być może i tym razem udałoby się oszukać Polaków gdyby nie Paweł Kukiz. Obóz władzy we wszystkich poprzednich wyborach starannie zabiegał o to, by elektorat niezadowolony z rządów PO, a niechętny partią politycznym usadowionym na dobre w systemie III RP (chodzi przede wszystkim o PIS, ale w mniejszym stopniu także o SLD i PSL), albo nie potrafił stworzyć własnej reprezentacji (stąd silne ataki medialne na secesjonistów z dwóch głównych partii, którzy próbowali stworzyć odrębną siłę polityczną np. Solidarna Polska, Polska Razem czy wcześniej Polska Jest Najważniejsza), albo kanalizował swoje poparcie w ruchach kierowanych przez śmiesznych polityków, którym mimo wszystko nie można odmówić charyzmy i inteligencji.

Janusz Korwin-Mikke i w mniejszym stopniu Janusz Palikot odgrywali w polskiej polityce rolę służebną wobec partii władzy, ponieważ „wiązali” niezależny elektorat, który mógłby stać się niebezpieczny dla rządzącego establishmentu. Wartym odnotowania jest fakt, że w poprzednich kampaniach wyborczych, gdy poparcie dla partii Korwina-Mikke zaczynało rosnąć i być wyższe od progu wyborczego pojawiała się jakaś głupia wypowiedź lidera ruchu, która doprowadzała albo do rozłamu albo/i do spadku poparcia do poziomu 3% a więc zdecydowanie poniżej progu wyborczego. Tym samym elektorat kontestujący ówczesną rzeczywistość, albo zostawał w domach, albo głosował na którąś z dwóch głównych partii. Tym samym zostawał „unieszkodliwiony”. (Jedynym wyjątkiem w karierze JKM są wybory do Parlamentu Europejskiego, kiedy to jego ugrupowanie zdobyło 4 mandaty, ale były to Wybory do Europarlamentu zupełnie niegroźne z punktu widzenia elity władzy w III RP, jednocześnie dawały one Korwinowi-Mikke spore uposażenie i wygłupiania się na arenie miedzynarodowej. Niestety dla Platformy, a ku uciesze milionów Polaków na scenie politycznej pojawił się Paweł Kukiz, który walnie przyczynił się do porażki Bronisława Komorowskiego i solidnie zachwiał kolosem na glinianych nogach czyli Platforma Obywatelska.

Warto wspomnieć jeszcze o wynikach kandydatów partii od zawsze będących w Sejmie w czasach III RP.
Adam Jarubas stosunkowo młody, wydawałoby się dynamiczny lider regionalny PSL-u praktycznie nie zaistniał w tych wyborach. Był mdły i nijaki podobnie jak jego partia od lat żerująca w okolicach koryta, które jeszcze niedawno mogłoby się wydawać, że Platforma zawłaszczyła dla siebie na zawsze. Z drugiej jednak strony kandydat PSL-u tradycyjnie uzyskuje marny wynik w wyborach prezydenckich, więc to poparcie nie przekraczające 2% wcale nie musi oznaczać klęski PSL-u w wyborach parlamentarnych.

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Przywódca partii Leszek Miller, bez większych konsultacji, a nawet wbrew części działaczy wysunął na kandydatkę swojego ugrupowania atrakcyjną blondynkę Magdalenę Ogórek, osobę nieznaną nawet wśród doświadczonych komentatorów sceny politycznej. Próbowano budować wizerunek młodej, kompetentnej (bez przerwy i umiaru podkreślano tytuł naukowy Pani Ogórek, choć to zaledwie doktorat) i niezależnej kandydatki. Co do tej ostatniej cechy to niezależność Pani Ogórek poszła tak daleko, że nawet zaczęła się ona dystansować od SLD, a program prezentowany przez nią był bliższy wartością neoliberalnym, a nawet umiarkowanie konserwatywnym partii KORWIN niż socjaldemokratycznym ideałom wyznawanym rzekomo przez SLD. W efekcie działania lidera SLD przypominały postępowanie nastolatki z Wejherowa, która nie mając dość sił by popełnić samobójstwo, poprosiła koleżankę o zadanie śmiertelnego ciosu. No i faktycznie Magdalena Ogórek ten cios Soluszowi Lewicy Demokratycznej zadała ...

Przyjrzyjmy się jeszcze kampanii wyborczej zwycięskiego kandydata. 11 listopada 2014 roku Prezes PIS ogłosił, ze kandydatem jego obozu politycznego będzie Andrzej Duda - osoba stosunkowo młoda , o dobrej prezencji, której dodatkowym atutem „wizerunkowym” są dwie atrakcyjne kobiety (żona i córka), przy tym jest osobą kompetentną, dobrze wykształconą i doświadczoną w pełnieniu służby państwowej (patrz Wikipedia: http://pl.wikipedia.org/wiki/Andrzej_Duda). Nie bez znaczenia, pozostawał fakt, że Andrzej Duda w swojej karierze zawodowej (politycznej) pełnił funkcję podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Lecha Kaczyńskiego dzięki czemu w kampanii wyborczej mógł odwoływać się do tradycji i chęci kontynuacji dokonań tamtej prezydentury uznawanej wśród zwolenników PIS za wybitną.

Cel był prosty i oczywisty, zaprezentować w kampanii wyborczej nową (przyjaźniejszą) twarz PIS-u, a w wyborach prezydenckich uzyskać w pierwszej turze wynik o kilka punktów procentowych wyższy od wyniku, który może zapewnić tzw. „żelazny elektorat” (czyli 26-28% plus 5-6%), następnie wejść do drugiej tury i zawalczyć o jeszcze kilka dodatkowych punktów procentowych.

Czy Jarosław Kaczyński desygnując Andrzeja Dudę na kandydata do prezydentury przewidywał możliwość wygranej w drugiej turze? Na pierwszy rzut oka wydaje się , że nie …

Z drugiej jednak strony, jeśli przyjrzymy się temu jak starannie wybrano kandydata na Prezydenta RP, jak skutecznie i konsekwentnie prowadzono kampanię wyborczą - to nie można wykluczyć, że scenariusz w którym wybory wygrywa Andrzej Duda nie był przez szefa PIS uznawany za niemożliwy.

Po tej skróconej do niezbędnego minimum analizie zachowań partii i sztabów wyborczych w kampanii prezydenckiej oraz analizie ich skuteczności i decyzji podejmowanych przez wyborców spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie jakie scenariusze są możliwe (i najbardziej prawdopodobne) w jesiennej kampanii wyborczej.
Dodatkowym elementem, który musimy wziąć pod uwagę jest fakt, ze sztaby wyborcze (i ich kandydaci) nie funkcjonują w próżni i muszą być przygotowane na zaczepki, prowokacje i inne zagrania konkurencji politycznej nie wykluczając użycia tzw. „haków” i innych brudnych chwytów.

Zacznijmy od zwycięzcy wyborów prezydenckich czyli PIS-u. Żelazny elektorat tego ugrupowania to 26-28% jest to elektorat wierny i stabilny, dlatego można się spodziewać, że wynik PIS-u w wyborach parlamentarnych wyniesie 26-28% plus kilka punktów procentowych w zależności od przeprowadzonej kampanii wyborczej i pozyskania elektoratu niezadowolonego z sytuacji jaka powstała podczas panowania PO.

Kampania PISu wydaje się być prosta, wystarczy powtórzyć sprawdzone w kampanii schematy i zwycięstwo pewne. Otóż nie jest to takie pewne, bo kampania jesienna będzie różniła się od kampanii prezydenckiej co najmniej w kilku aspektach.

Po pierwsze, urzędującym (podczas kampanii parlamentarnej) Prezydentem RP będzie Andrzej Duda i jedną z osnów kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu RP będzie ocena działań nowego Prezydenta szczególnie w kontekście jego obietnic złożonych w kampanii wyborczej, powyborczej deklaracji o byciu Prezydentem wszystkich Polaków.

Prezydent Duda w pierwszych miesiącach swej działalności poruszał się będzie przede wszystkim w obrębie następujących zagadnień:

-Polityka zagraniczna
-Stosunek do katastrofy smoleńskiej
-Inicjatywa ustawodawcza
-Korzystanie z prawa veta

W każdym z tych zagadnień Pan Prezydent oceniany będzie nie tylko przez pryzmat podejmowania dobrych decyzji i skuteczności działań, ale przede wszystkim pod kątem autonomiczności procesu decyzyjnego względem Prezesa PIS-u.

Początek prezydentury Andrzeja Dudy jest wielce obiecujący. Jednym z jego pierwszych ruchów na arenie międzynarodowej było umówienie, a następnie odwołanie spotkania z Prezydentem Ukrainy Petro Poroszenko. Ten ruch pokazuje, że Polska nie będzie bezwarunkowo popierać Ukrainy i ze nasz wschodni sąsiad będzie musiał włożyć choć odrobinę wysiłku by zdobyć przychylność Rzeczypospolitej.

Odwołanie spotkania z Prezydentem Poroszenko nie musi świadczyć (i zapewne nie świadczy) o zmianie kursu polskiej polityki wobec sytuacji na wschodzie Europy, ale jest sygnałem dla Ukrainy, Rosji i UE, że Prezydent RP będzie próbował kreować własną – zgodną z interesami RP – politykę zagraniczną, a nie tylko wykonywać polecenia Berlina i Waszyngtonu (oby) i im przyklaskiwać. Miejmy nadzieję, że Prezydentura Andrzeja Dudy oznaczać będzie jakościową zmianę polskiej polityki zagranicznej i zerwie z dotychczasowymi linią uprawiania polityki zagranicznej, którą Radosław Sikorski (były minister spraw zagranicznych) dość trafnie i bardzo obrazowo nazwał „robieniem laski Amerykanom”. Niestety Polska za rządów PO i prezydentury Bronisława Komorowskiego tą przysłowiową „laskę” robiła nie tylko Amerykanom, ale także Niemcom, Ukraińcom, Litwinom, oraz Brytyjczykom (w czasach rządów labourzystów). Brak szacunku dla siebie, podstawowych zasad polityki międzynarodowej i tradycji narodowej owocuje tym, ze nasi „partnerzy” zagraniczni „przyjaciele” lekceważą Polskę i jej interesy. Amerykanie nie znoszą wiz swoim rzekomo najlepszym sojusznikom, Litwini wbrew wszelkim konwencjom zakazują lub utrudniają używanie języka polskiego naszej mniejszości narodowej, Ukraińcy honorują morderców i bandytów Bandery, Brytyjczycy i Niemcy na forum międzynarodowym załatwiają swoje interesy przy poparciu polskich klakierów. Taki rodzaj uprawiania polityki musiał, Panie Prezydencie Komorowski zbankrutować, o czym świadczy chociażby zachowanie samego Petra Poroszenko w sprawie ostatniej wizyty w Polsce. Przypomnijmy, że najpierw media ogłosiły, że Prezydent Ukrainy przyjeżdża do Polski na mecz finałowy Ligi Europejskiej i że spotka się z Prezydentem Komorowskim i być może - robiąc łaskę, nie mylić z laską!! - z Prezydentem Elektem. Gdy okazało się, że Prezydent Elekt nie spotka się z Prezydentem Ukrainy to raptem i mecz i spotkanie z wielkim przyjacielem Ukrainy Bronisławem Komorowskim przestały być już tak ważne i Poroszenko do Polski nie przyjechał.
To pokazuje ile warta jest „przyjaźń” oparta na fałszu i obłudzie.

Sytuacja związana ze sprawą wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej może zachęcać przeciwników prezydenta (i media im przychylne) do czynienia różnego typu „zaczepek” i prowokowania go do komentowania bieżących „wrzutek” medialnych, z drugiej strony zwolennicy różnych, czasami bardzo nieprawdopodobnych teorii dot. katastrofy prezydenckiego Tupolewa mogą oczekiwać, że Prezydent będzie wspierał ich działania. Prezydent Duda wykonał bardzo dobry ruch i uprzedzając różnego rodzaje pytań i próbę rozwinięcia dyskusji w tej sprawie - złożył w wywiadzie udzielonym telewizji Polsat oświadczenie, które określa jego stanowisko w sprawie katastrofy smoleńskiej i działań podjętych przez Państwo polskie w celu jej wyjaśnienia. Komunikat prosty, zwięzły i rzeczowy – przedstawiający stanowisko Prezydenta Elekta i nie wikłający go w dyskusję w tej sprawie. Tak trzymać!

Jeśli chodzi o inicjatywy ustawodawcze prezydenta będą zapewne tylko dwie: pierwsza dotycząca podwyższenia kwoty wolnej od podatku i druga dotycząca zmiany wieku emerytalnego. Ww. sprawy są doskonale rozpoznawalne, jednocześnie odnoszące się do obietnic z kampanii wyborczej dlatego nie ma potrzeby przedstawiania większej ilości projektów ustaw, ponieważ kadencja prezydenta trwa 5 lat i w tym czasie prezydent będzie mógł realizować pozostałe obietnice wyborcze.

Co do prawa VETA tak naprawdę to nie Prezydent Duda będzie decydował, które ustawy zostaną zawetowane, a … Platforma Obywatelska. Prezydent Duda zapewne będzie chciał unikać wetowania ustaw ustępującego gabinetu Ewy Kopacz i nie będzie tego robił bez wyraźnego powodu np. niekonstytucyjności ustaw, tak by nie dawać pretekstów propagandystom PO i uniknąć oskarżeń o to, że wkłada kij w szprychy „sprawnie” działającego rządu PO i PSL.

Natomiast jeśli z jakichś powodów ekipa rządząca uzna, że spowodowanie sporu np. na płaszczyźnie światopoglądowej jest korzystne dla partii rządzących to przyjmie ustawę bądź ustawy kontrowersyjne, także wątpliwe pod względem prawnym np. w sprawie zapłodnień in vitro. Wtedy to de facto PO zadecyduje o tym, że ustawa tego typu zostanie zawetowana. Czy taki scenariusz jest możliwy zależy głównie od strategów idącej w lewo Platformy Obywatelskiej. Ustawę np. o in vitro poprze PO, RP, SLD i kilku posłów PSL i być może przepchną ustawę w Parlamencie, za to veto Prezydenta Dudy uzyska poparcie PIS-u, posłów prawicowych oraz … większa część - walczącego o elektorat wiejski (który ma światopogląd konserwatywny) klubu PSL. Ustawa ostatecznie nie przejdzie, PO na tym nic nie zyska, w niewielkim stopniu straci na tym Ruch Kukiza (2-3 punkty procentowe) tylko, że głosy te trafią do starej bądź nowej lewicy (jeśli taka wystąpi na scenie politycznej) i NowoczesnejPL. Na tym zamieszaniu minimalnie może zyskać - kosztem PIS-u - PSL. Jeden lub dwa punkty procentowe dla PSL-u to jednak potężna liczba głosów, która może zadecydować o tym czy partia ta przekroczy próg wyborczy.  

Reasumując uchwalenie przez rząd ustaw światopoglądowych i w konsekwencji ich zawetowanie przez nowego prezydenta, nie osłabi ani Prezydenta, ani PIS, nie wzmocni też PO może w minimalnym stopniu poprawić notowania lewicy i NowoczesnejPL kosztem ruchu Kukiza. Może też pomóc PSL odzyskać (chociaż jego strata wcale nie jest przesądzona) ten elektorat wiejski, który tradycyjnie głosował na PSL, a w drugiej turze wyborów prezydenckich poparł Andrzeja Dudę.

To tyle w kwestii Prezydenta, który zapewne wykona kilka posunięć dobrze odebranych przez społeczeństwo np. odwołanie z funkcji ambasadora RP w Hiszpanii i Andorze Tomasza Arabskiego.

Wracając do PIS pokazywanie „lepszej twarzy” przyniosło sukces w wyborach prezydenckich i zapewne zostanie powtórzone w kampanii wyborczej do Sejmu, jednak w tej kampanii utrzymanie w ryzach pewnych osob skłonnych do przesady a działających pod wpływem entuzjazmu po wyborach prezydenckich będzie dużo trudniejsze niż w kampanii prezydenckiej. W takich warunkach PIS może liczyć na 35-38%, gdyby zaś pojawiły się jakieś kompromitujące wypowiedzi zwolenników PIS(lub/i Zjednoczonej Prawicy) to wynik wyborczy może być w granicach 29-32%.

Ale uwaga, jest jeszcze jedna opcja - Prezes PIS nie raz pokazał już, że jest bardzo dobrym strategiem i patrzy w przyszłość planując kilka kroków naprzód, podczas gdy w tym samym czasie inni wciąż rozpamiętują porażkę w wyborach prezydenckich.

Czy Jarosław Kaczyński zagra vabank i w wyborach parlamentarnych wystartuje nie PIS, nie Zjednoczona Prawica, a ruch o teoretycznie szerszym zasięgu czyli tzw. Lista Dudy - coś na kształt Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Prezydentem. Jeśli dojdzie do stworzenia takiej listy to plan kampanii opierać się będzie na tym, by przekonać i pozyskać głosy co najmniej połowy tego elektoratu, który w drugiej turze głosował na Andrzeja Dudę po raz pierwszy w tamtych wyborach (czyli chodzi o tych wyborców, którzy albo w pierwszej turze nie głosowali w ogóle, albo głosowali na innych kandydatów).

Tego typu strategia będzie opierała się głównie na przejęciu sporej części elektoratu Pawła Kukiza. Jeśli plan się powiedzie wynik PIS-u w wyborach parlamentarnych przekroczy 40%. Ryzyko związane z wystawieniem do wyborów „Listy Dudy” bierze na siebie nowowybrany Prezydent, który w razie porażki (porażką będzie osiągnięcie takiego wyniku, który PIS osiągnąłby stosując konwencjonalne środki kampanijne czyli mniej niż 35%) poniesie klęskę prestiżową i może przekreślić ideę Prezydenta wszystkich Polaków czyli prezydentury ponadpartyjnej (Uwaga: zapewne PIS-owscy specjaliści od PR będą i na taką ewentualność przygotowani - np. stwierdzą, że Prezydent swoją propozycję kierował do wszystkich Polaków, którym na sercu leży dobro ojczyzny, a nie tylko do PIS-u. Niemniej jednak przegrana to przegrana i nawet najlepsze działania w zakresie PR nie będą w stanie ewentualnej porażki przekuć w zwycięstwo).

Reasumując wystawienie „Listy Dudy” w przypadku powodzenia może zapewnić PIS ponad 40% głosów i możliwość samodzielnego rządzenia. W przypadku porażki - straty wizerunkowe poniesie Prezydent, a wynik PIS-u (przepraszam „Bloku Prezydenckiego”) mimo to będzie na tyle dobry (30-34%), że ugrupowanie to będzie miało wszelkie możliwości stworzenia koalicji w której będzie dominującym partnerem.

Paweł Kukiz. W przypadku elektoratu nazwijmy to roboczo Ruchu Kukiza, trudno jest mówić o żelaznym elektoracie. Bazą jest 20% wyborców z pierwszej tury wyborów prezydenckich plus ewentualne głosy innych kandydatów „antysystemowych” plus głosy części tych wyborców Platformy Obywatelskiej, którzy już więcej na tą partie głosować nie będą. Razem może to być w granicach 30-35% i to wydaje się pułap max. dla Ruchu Kukiza w jesiennych wyborach parlamentarnych.

Ale uwaga: Ruch Kukiza jest wrogiem nr 1 dla wszystkich partii biorących udział w wyborach i każda z tych partii będzie próbowała przejąć jego potencjalny elektorat.

Ewentualną strategię PIS już przedstawiłem. Trudno powiedzieć czy PO jest w stanie – w obecnej sytuacji – wymyśleć jakąś sensowną strategię. Na pewno taką strategią nie jest powołanie NowoczesnejPL czyli Unii Wolności Bis. NowoczesnaPL może co najwyżej przejąć część tego elektoratu, który jest jeszcze przy PO i spowodować, ze ten elektorat nie trafi do SLD lub jakiejś innej listy lewicy, oraz to, że zniechęcony działaniami PO nie zostanie w domu i weźmie udział w wyborach.

Prosystemowa NowoczesnaPL zwraca się do całkowicie innego elektoratu niż antysystemowy Ruch Kukiza. Ludzie, którzy zaufali autentyczności, spontanicznemu patriotyzmowi i charyzmie Kukiza nie porzucą tego na rzecz partii kosmopolitycznych nudziarzy i sztywniaków.

Jedyne co PO może zrobić, żeby osłabić Ruch Kukiza to użyć prowokatorów (lub/i tajnych służb) do rozbicia zwolenników Pawła Kukiza, ale tego typu działania nawet jeśli okażą się skuteczne nie przyniosą Platformie żadnych korzyści, ponieważ ludzie którzy zostaną ewentualnie oderwani od Ruchu Kukiza poprą inne partie, w pierwszej kolejności PIS lub Blok Prezydencki.

SLD nie ma żadnych atutów by wykreować sytuację, w której część elektoratu Kukiza przejdzie do partii Leszka Millera, może co najwyżej liczyć na jakiś nierozważny ruch PO np. uchwalenie ustawy w sprawie zapłodnienia invitro, która może w wypadku pojawienia się ostrego konfliktu pomóc partiom lewicowym.

To, że większość partii politycznych marzy o tym, by odebrać choćby część zwolenników Kukizowi, wcale nie oznacza, że Ruch Kukiza skazany jest na defensywę. Otóż nie, najlepszą obroną jest atak i Paweł Kukiz zdaje się dobrze o tym wiedzieć. Wobec tego należy się spodziewać, że konsekwentnie realizując swój plan będzie starał się powiększać grono swoich zwolenników. Doskonałym narzędziem do scementowania elektoratu, a także do początku procesu wyłaniania się lokalnych liderów ruchu oraz do promowania zalet Jednomandatowych Okręgów wyborczych będzie referendum w sprawie JOW-ów.

Platforma Obywatelska. Dotychczasowy żelazny elektorat tej partii to 20-22%, resztę głosów to anty-PIS czyli elektorat skutecznie zastraszony przez Donalda Tuska, rzekomą groźbą powrotu do władzy IV RP, której sztandarowymi postaciami byli Jarosław Kaczyński i Antoni Maciarewicz.

Wybory prezydenckie pokazały, że nie można opierać filozofii władzy w perspektywie wielu lat jedynie na negatywnym przekazie. Miarka się przebrała w pierwszej turze wyborów, Polacy z biegiem lat zorientowali się, że celem Platformy Obywatelskiej nie jest rządzenie krajem, ale bycie u władzy i czerpanie z tego korzyści. W tej sytuacji strach przed powrotem IV RP stał się dla nich potencjalnie mniejszym zagrożeniem niż trwanie w stopniowej degrengoladzie instytucji Państwa. Większość najważniejszych instytucji państwowych działa źle lub nieudolnie, przepisy prawne są skomplikowane i nieprecyzyjne. Państwo polskie nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa najważniejszym dygnitarzom państwowym składającym zagraniczne wizyty, parlamentarzyści kombinują jak „zarobić” parę groszy na „kilometrówkach”. W wymiarze sprawiedliwości, co jakiś czas wybuchają afery dotyczące nieprawidłowości w działaniach prokuratorów lub komorników. Nie lepiej wygląda sytuacja z mediami - byle dziennikarz niemal bezkarnie może pomówić każdego, a potem co najwyżej tą osobę przeprosi i … uważa, że wszystko jest ok. System podatkowy jest niejasny i skomplikowany, a przy tym opresyjny wobec obywatela. Sytuacja państwa polskiego jest katastrofalna, wie o tym ( i mniej lub bardziej wyraźnie to artykułuje to) opozycja parlamentarna, widzą i czują to miliony Polaków. Świadoma tego – i to od dawna - jest też ekipa rządowa, co potwierdzają słowa byłego już ministra spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicza, który sytuację w naszym kraju opisał słynnymi już słowami, że „Państwo polskie istnieje teoretycznie, praktycznie nie istnieje…”
Trwające od 2007 roku rządy PO-PSL wykazują się biernością i trwaniem przy władzy, unikają podejmowania trudnych decyzji wymagających działań, które będą naprawiać i reformować Państwo. Dwie reformy przeprowadzone w ciągu ośmiu lat to niewiele - szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę to, że z jednej z tych reform (dot. reorganizacji sądów rejonowych) - po odejściu z PO Jarosława Gowina – się wycofano.
Nie brakowało za to działań wymierzonych w obywateli i ich finanse. Podnoszono podatki (szczególnie odczuwalna dla wszystkich jest podwyżka podstawowej stawki Vat), zmieniono zasady gromadzenia środków w Otwartych Funduszach Emertytalnych oraz wydłużono wiek emerytalny. Te dwa ostatnie posunięcia, za pomocą silnej kampanii promocyjnej próbowano przedstawić społeczeństwu jako próbę uzdrowienia systemu emerytalnego. Nie była to jednak żadna reforma tylko seria sztuczek sprytnych księgowy mających załatać potężne dziury w budżecie ZUS.

Ww. sytuacja stopniowo podkopywała zaufanie Polaków do Platformy aż w pewnym momencie Suweren powiedział: Dosyć tego! Ludzie zaczynają się odwracać od PO, czego większość oderwanych od rzeczywistości, a przyklejonych do koryt prominentnych polityków nie jest w stanie zrozumieć. Cały arsenał środków służących do „przykrycia” buty, pychy, arogancji i niekompetencji władzy, wszystkie te wrzutki medialne, odwracanie uwagi od ważnych problemów, straszenie PIS-em itd., po prostu się wyczerpał. Styl rządzenia Państwem przez Platformę Obywatelską zbankrutował. PO straciła wiarygodność znacznej części swoich wyborców, a rzesze osób nieufających Platformie rosną z każdym dniem, z każdą nieudolną próba odzyskania elektoratu. To jest równia pochyła. PO traci zwolenników - co gorsze dla Platformy, proces ten dotyczy także żelaznego elektoratu, który zaczyna rozważać alternatywne opcje.

Jakie zatem są możliwe strategie wyborcze dla PO?

1.Wierchuszka Platformy rozmiłowana w rządzeniu (jednym i na pewno nie najważniejszym, ale znaczącym wątkiem taśm nagranych u „Sowy” – jest obraz miałkości i małostkowości wielu najwyższych rangą urzędników państwowych) uzna, że PO jest w stanie wygrać wybory parlamentarne (sic!) i podejmie „walkę o zwycięstwo”. Zastosuje całe spektrum znanych i nieefektywnych już zagrań marketingowych, które w efekcie jeszcze bardziej skompromitują Platformę. Efekt – wynik w granicach 15%, a im kampania wyborcza będzie gorsza (głupsza) tym gorszy wynik, nawet w granicach 10-12%.

2. PO uzna, że jesienne wybory parlamentarne są nie do wygrania i pogodzi się z faktem, że w kolejnej kadencji parlamentu czeka ją rola opozycji. Wtedy kampania PO będzie wyglądać zupełnie inaczej, zostaną zastosowane nowe rozwiązania np. wejdzie w rolę opozycji do działań własnego rządu, jednocześnie będzie twierdzić, że nie wszystko było złe, ale wielu działań nie można było wykonać, bo ktoś (koalicjant, opozycja, Prezydent Elekt) im przeszkadzał. Co więcej pojawią się twierdzenia, że teraz to już w PO wiedzą jak sobie poradzić z tymi problemami, że ma pomysły jak dokończyć zaczęte reformy (tu bardzo ostrożnie, bo tych zaczętych reform jest bardzo niewiele). PO będzie mogła pozwolić sobie na przedstawienie wieloletniego planu dla Polski zawierającego elementy populistyczne i propagandowe bez żadnych obaw, że będzie musiała go realizować, gdyż zdaje sobie sprawę, że wyborów nie wygra.
Wchodząc w rolę opozycji PO może torpedować i rozmywać postulaty PIS-u zgłaszając podobne propozycje (oczywiście tylko w tym zakresie, w którym nie są one w oczywistej sprzeczności z tym, co stanowiło magnez dla żelaznego elektoratu PO). Upodabnianie się do opozycji może pójść dalej, politycy PO mogą wysyłać społeczeństwu sygnały i sugestie, że możliwy jest sojusz powyborczy z PIS, a tym samym zatrzymać część elektoratu odpływającego do Dudy lub Kukiza. Zastosowanie tego typu strategii wyborczej, może spowodować, że Platforma choć wybory przegra to zachowa integralność i osiągnie przyzwoity wynik w granicach 20%.

SLD lub inna partia lewicy. Kampania tego ugrupowania powinna postawić określenie własnej tożsamości i odpowiedzieć na następujące pytanie:
Co to znaczy partia lewicowa (czy ew. centro-lewicowa) i sprawić, by ludzie wiedzieli, dlaczego głosują na tę listę. Jeszcze jedna kampania oparta na niejasności i będzie można wyprowadzić kolejny sztandar. Stan personalny SLD jest w katastrofalnym stanie, starzy działacze to zgrane karty, jednocześnie nie ma wypromowanych zbyt wielu młodych działaczy, a tym którzy są brakuje charyzmy, choć na pewno nie brakuje tupetu.
Na lewicy znajduje się kilka osób mających potencjał by stworzyć partię, która osiągnie wynik dwucyfrowy, ale brakuje im zdecydowania, odwagi a przede wszystkim wiary, że ten projekt może się udać. I tak ta sytuacja trwa od kilkunastu miesięcy, a czas ucieka i będzie bardzo trudno powołać nową formacje polityczną przed jesiennymi wyborami. Leszek Miller postawi zapewne na zaaktywizowanie starych towarzyszy i zamiast w roli lidera nowej lewicy wystąpi jako lider postkomunistów. Oprócz wielu oczywistych wad taka koncepcja ma także pewne zalety; otóż L. Miller okaże się wiarygodny w tym co robi, a SLD ma spore szanse przekroczyć próg wyborczy i wejść do Sejmu. Mimo, że nie zdobędzie nowych wyborców to jednak przedłuży swoją wegetację na scenie politycznej i będzie próbować przeczekać do lepszych czasów. Wynik wyborczy 5-6%.
Jeśli jednak Leszek Miller i starzy towarzysze będą próbowali uzdrawiać Polskę, tworzyć nową lewicę, stawiać na uczciwość w polityce itd. to ludzie tego „nie kupią” i SLD nie przekroczy progu wyborczego i zakończy swój żywot polityczny.

PSL. Kampania wyborca PSL-u będzie powielać te schematy, które sprawdziły się w przeszłości czyli eksponowanie roli rolnictwa i producentów rolnych w gospodarce krajowej, podkreślanie zasług w pozyskiwaniu funduszy z UE na cele związane ze wsią i rolnictwem (bez względu na to czy te sukcesy rzeczywiście były czy nie). PSL jak zwykle w ostatnich miesiącach kadencji rządu zacznie lokować się w umiarkowanej opozycji wobec rządu, który współtworzy.
Głównym wrogiem PSL w kampanii wyborczej będzie PIS, który ze sporymi sukcesami przejmuje tradycyjny do tej pory elektorat ludowców. Walka PSL-u z PIS-em będzie naprawdę ostra, ale tylko na gruncie spraw związanych z rolnictwem, ponieważ w interesie PSL-u jest niezrażanie do siebie faworyta wyborów parlamentarnych, który przecież może po wyborach potrzebować koalicjanta, a PSL tylko na to czeka …
Wynik 7-8 %.
Uwaga: spory wpływ na przebieg kampanii wyborczej i wynik PSL-u może mieć postawa rządu wobec przedłużenia embarga na nasze produkty wysyłane do Rosji. Należy się spodziewać, że PO będzie optować za jak najostrzejszym kursem wobec Rosji, co może wywołać niezadowolenie wśród rodzimych producentów rolnych. Może dojść do sytuacji, w której obaj koalicjanci będą inaczej definiować cele polityki bieżącej w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych. Nie można wykluczyć, że nieźle zaiskrzy wewnątrz koalicji rządowej.

NowoczesnaPL – będzie próbowała przejąć liberalno-proeuropejski elektorat Platformy Obywatelskiej, jednak nie wydaje się by było to więcej niż 4-5%. Warte podkreślenia jest to, że o ile NowoczesnaPl ma pewne szanse na przejecie elektoratu innych partii (głównie PO), o tyle nie ma praktycznie żadnych szans na pozyskanie elektoratu, który nie chodzi na wybory. Kampania NowoczesnejPL będzie pusta i nudna niczym kampania Bronisława Komorowskiego i podobnie jak w przypadku odchodzącego Prezydenta NowoczesnaPL będzie ulubienicą dziennikarzy i mediów o określonych poglądach politycznych oraz wszelkiej maści artystów i celebrytów.

KORWIN. Strategia partii KORWIN zależeć będzie od stosunku jaki zaprezentuje do niej Ruch Kukiza. Podstawową strategią KORWIN-a będzie „podłączenie się” do Ruchu Kukiza i zdobycie kilkunastu mandatów. Jednakże wobec bardzo prawdopodobnego braku chęci współpracy przez Kukiza z JKM zastosowana zostanie opcja Nr 2 czyli tradycyjny program Janusza Korwinn-Mikkiego, wzmocniony silną krytyką JOW-ów - co spowoduje szereg ostrych starć między ruchem Kukiza, a JKM. Wynik partii KORWIN ok. 3%.

Ruch Narodowy od dłuższego czasu działa w bardzo konsekwentny sposób promując swoje poglądy i idee. Wszystko wskazuje, ze traz będzie podobnie i narodowcy mogą uzyskać najlepszy wynik wyborczy ostatnich lat ok. 3%, ale mimo to nie przekroczą progu wyborczego.

Jarek Szmyt
O mnie Jarek Szmyt

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka