"Przekroczyliśmy granicę niemiecko-polską po dwunastej; chyba w trzecim lub czwartym rzucie. Nasz pododdział zatrzymał się w Wilkowiecku i czekał na dalsze rozkazy. (...) Z pola walki do Wilkowiecka nieustannie przywożono rannych, po raz pierwszy widziałem tak ciężko poparzonych ludzi. Miałem jakieś złe przeczucie, bałem się. (...) Wtedy padł rozkaz do walki. Pomodliłem się, by Bóg mnie ochraniał. Ruszyłem. (...) Wszystko dookoła paliło się, dymiły rozbite czołgi z rannego natarcia, dopalały się ruiny domów. Pozostał tylko kościółek i ten kościółek wśród dębów widziałem w swoim wizjerze po prawej stronie, gdy nasz czołg na pełnym gazie strzelając z działa rozbił polską tankietkę. (...) Otrzymaliśmy ogień z karabinów maszynowych, ale bezskuteczny na nasz pancerz. (...) Dowódca Kurt Scheele nieustannie ponagłał ładowniczego, prowadzilismy ciągły ogień z dwóch kaemów i działa 37mm w kierunku strzelającej do nas z prawej baterii." Chwilę później czołg Effenberga został zablokowany pomiędzy dwiema innymi płonącymi maszynami i sam otrzymał boczne trafienie z działka przeciwpancernego. Dowódca czołgu zdołał otworzyc właz i wyciągnąc ciężko rannego autora wspomnień ( stracił nogę), ale sam zginął. " ( Niemiecki czołgista Hartie Effenberg o bitwie pod Mokrą).
A zastanawialiście się nad tym co tak naprawdę wydarzyło się po Mokrą? Dawno , w latach 70-tych przeczytałem następujące zdanie : " 21 pułk ułanów rozmieścił w przerwie leśnej naprzeciwko wsi Mokra III 4 szwadron z gross środków przeciwpancernych pułku" . Nie zwróciłem wtedy uwagi na to zdanie, ale teraz myślę,że oddaje ono istotę tego co chcę powiedziec. Ta przerwa leśna była wrotami na polanę , na której znajdowały się wsie Mokra I,II,III ( obecnie nie widac tej luki leśnej bo las w południowej częsci zdecydowanie się przerzedził - co widac na zdjęciach satelitarnych ) i doskonale kanalizowała ruch czołgów. Dzięki temu " gross środków przeciwpancernych pułku" dopiero trzecie natarcie niemieckie przedostało się na polanę . A tam na niemieckie czołgi czekały 3 baterie artylerii konnej przygotowane do ognia na wprost - na stanowiskach artylerii zorientowano się, że nastąpiło przelamanie. W polskich ( nie tylko w polskich ) pułkach kawalerii panował elitaryzm i przywiązanie do jednostki dotyczacy nie tylko oficerów , ale i szeregowych ułanów. W korpusie oficerskim panowala zasada tzw cukania najmłodszych oficerów zanim zostana oni uznani za pełnoprawnych żołnierzy pułku ( co można określic jako rodzaj oficerskiej "fali") . Jak opisuje Skibiński w 14 pułku ułanów jazłowieckich, młodszy oficer nazywany z rosyjska sugubyj musiał w kasynie oficerskim wykonywac różne czynności zlecone przez starszych np. stawiano trzy rzędy kieliszków wypełnionych wódką na długośc szabli - 10 w rzędzie, a na końcu każdego rzędu ciastko z kremem i dzwonko śledzia. Na komendę sugubyj musiał wypic jeden cały rząd wódki i zagryźc ciasteczkiem i śledziem - wspaniala fala. Świadkowie epoki twierdzą , że najwiekszy elitaryzm i cukanie panowało dywizjonach artylerii konnej ( kanonierzy jeździli konno i nosili ostrogi ), która uważała się za lepszą od pułków kawalerii nie mówiąc o zwykłej artylerii. Nic zatem dziwnego, że na stanowiskach tak elitarnej jednostki jak 2 Dywizjon Artylerii Konnej im. Generała Sowińskiego nikt w trakcie walki nie próbował się chowac. Obok artylerii konnej na Niemców czekały również wprowadzane w odpowiedniej chwili odwody : 12 pułk ułanów podolskich , 21 dywizjon pancerny oraz niespodziewanie nadjeżdżający pociąg pancerny.
Co więc było istotą boju pod Mokrą .Otóż polski dowódca, prawdopodobnie bezwiednie zorganizował na polanie Mokra , typowy ( znany z późniejszych regulaminów) worek ogniowy. Błąd Niemców ( w pierwszych dniach września jeszcze je popełniali ) polegał na tym, że uporczywie pchali się do tego worka. Chwała polskiego dowódcy polegała na tym ,że zapewnił sobie odpowiednie odwody , które okazały się odpowiednio mobilne i mogły wychodzic na kolejne rubieże p/pancerne.A polscy ułani , strzelcy konni , artylerzyści konni i pancerniacy okazali się wystarczająco twardzi, żeby powstałą sytuację wykorzystac.
Jednak rodzi się pytanie , dlaczego w większosci przypadków bojów z niemiecką bronią pancerną działano wręcz odwrotnie czyli nie tworzono worków ogniowych dla Niemców, ale polscy dowódcy wprowadzali swoje oddziały do worków okrążenia. Wracajac do pierwszego stwierdzenia o gross środków rozmieszczonych w luce leśnej, trzeba stwierdzic, że w większości wypadków kiedy można było stoczyc bitwę z niemieckimi czołgami ( Pszczyna , Piotrków Trybunalski , Tomaszów Mazowiecki ) polskim dowódcą się to nie udało . Symptomatyczna jest bitwa ( a raczej jej brak ) pod Tomaszowem Mazowieckim . Tamże oddziały rozmieszczono na pozycjach przeciwpancernych : las Sangródź i sam Tomaszów jednak pomiedzy dwoma stanowiskami pozostawała luka dogodna do działania broni pancernej , wręcz kanalizująca ruch czołgów. Jednak w tej luce nie ustawiono ani jednego środka obrony p/panc. Niemcy skierowali na polskie stanowiska natarcia rozpoznawcze i wiążące, a następnie głównymi siłami wjechali bez problemów w tę lukę i było po bitwie. Próbuje sie obarczac za to Dęba Biernackiego, który oczywiscie miał w tym swój udział, ale zarówno nie wykorzystanie terenu do stworzenia worka ogniowego , rozmieszczenie oddziałów w terenie ( w tym stanowisk dowodzenia i artylerii w rejonach odsłoniętych na działanie broni pancernej przeciwnika ) , koordynacja działań obciążają konto dowódcy 13 dywizji piechoty. O tym ,że mogło byc inaczej świadczą zdjęcia zamieszczone u góry.