fot. Piotr Łysakowski
fot. Piotr Łysakowski
Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki
1871
BLOG

Obudź się Polsko – casus Macierewicza

Jan Filip Libicki Jan Filip Libicki Polityka Obserwuj notkę 69

 Gdy dziś – po sobotniej demonstracji „Obudź się Polsko”  – słyszę zachwyty opozycyjnych publicystów jak to nastąpił przełom i Polska się przebudziła, to przypomina mi się casus Antoniego Macierewicza. Casus sprzed lat 20-tu. Casus nabitych sal i nędznej liczby wrzuconych do urn wyborczych kartek. Teraz też tak być może. Może właśnie tak jest? 

 
Dziś jeszcze raz o marszu „Obudź się Polsko”. Różne źródła podają ile było na nim uczestników. Padały liczby od 40 do 200 tysięcy. Trudno powiedzieć ile było naprawdę było jego uczestników, ale jak na warunki polskie, na pewno było ich dużo. Bardzo dużo.
 
Wszystkim tym, którzy jednak z tej liczby wyciągają pochopne wnioski, triumfalnie ogłaszając, że oto Polska się obudziła, radziłbym jednak zachować odrobinę dystansu. Dlaczego?
 
Otóż mam już na tyle sporo lat, że dobrze pamiętam rok 1992. Rok nocy teczek i lustracji, jakiej dokonał wtedy Antoni Macierewicz. Żeby było jasne – maiłem wtedy 21 lat i stałem wówczas po stronie Antoniego Macierewicza. Dlatego bardzo dobrze tą całą sytuacje i atmosferę pamiętam.
 
Pamiętam te tłumy, przychodzące na spotkania z niezłomnym lustratorem. Tę ludzką gęstwinę wylewającą się z ogromnych sal i okupującą prowadzące do nich schody. Gęstwinę, między którą nie dało się wcisnąć przysłowiowej szpilki. Wszyscy ci, którzy w tych spotkaniach brali udział uważali, że jest to zapowiedź przyszłego ogromnego sukcesu. Że wystarczy doczekać tylko do najbliższych wyborów, a ich wynik będzie dla zwolenników Macierewicza miażdżący. Będzie zwycięski. Dlaczego?
 
To bardzo proste. Wchodziła tu w grę czysta matematyka. Jeśli bowiem wtedy – tak jak i dziś – na spotkania z Macierewiczem waliły takie tłumy, to każdy przeliczał to bardzo prosto. Przychodzi na nie po prostu 1 – 2 % zwolenników charyzmatycznego prelegenta. A skoro tak, to proste wyliczenie i pomnożenie wskazywało realny, wyborczy wynik. Tak się jednak nie stało. W wyborach 1993 roku, ówczesne ugrupowanie obecnego szefa Zespołu Smoleńskiego uzyskało śladowy rezultat. Skąd wziął się tak słaby wynik?
 
Zwyczajnie. Po prostu na spotkanie z Macierewiczem nie przychodziło 1 czy 2, ale 80-100% jego zwolenników. To była – najprościej mówiąc – taka, bardzo zmobilizowana, grupa społeczna. Grupa, która stawiała się na takim spotkaniu nie w jakiejś tam reprezentatywnej grupie, ale niemal w komplecie.
 
I dlatego gdy dziś – po sobotniej demonstracji „Obudź się Polsko”  – słyszę zachwyty opozycyjnych publicystów jak to nastąpił przełom i Polska się przebudziła, to przypomina mi się casus Antoniego Macierewicza. Casus sprzed lat 20-tu. Casus nabitych sal i nędznej liczby wrzuconych do urn wyborczych kartek. Teraz też tak być może. Może właśnie tak jest?  
 
Tu polityka zaczyna swój dzień www.300polityka.pl
 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka