Czyżby miało się jednak okazać, że jest on po prostu głównym architektem afery taśmowej? Że to zawodowy koniec wcale nie Romana Giertycha, a Piotra Nisztora?
Otóż moim zdaniem, odkładając na bok zapowiadane poboczności, takie jak choćby opinie mecenasa o osobach homoseksualnych w polskiej polityce, to fakty są następujące.
Otóż – znów moim zdaniem adwokat – bez uszczerbku dla swej zawodowej reputacji – ma prawo w czyimś imieniu prowadzić finansowe rozmowy by do jakiejś publikacji nie doszło. Natomiast dziennikarz – o ile taka rozmowa nie jest z jego strony uzasadnionym blefem – taką rozmową reputację zawodową po prostu traci.
A co o tej rozmowie pisze tygodnik Wprost? O zachowaniu podczas niej Piotra Nisztora? Otóż pisze, że sam Nisztor, wbrew temu, co mówi Giertych, wcale nie żąda pieniędzy, unika deklaracji. inicjatywa w rozmowie jest po stronie mecenasa. Otóż prowadzi on tę rozmowę i nic nie wiemy o tym by był to właśnie blef.
I jeszcze jedno. O ile wiem – niech mnie ktoś w tej sprawie wyprowadzi z błędu - to chyba książka Nisztora o Janie Kulczyku dotąd się nie ukazała? Czyżby więc ktoś w negocjacjach zwyczajnie przelicytował mecenasa Giertycha?
Czyżby miało się jednak okazać, że jest on po prostu głównym architektem afery taśmowej? Że to zawodowy koniec wcale nie Romana Giertycha, a Piotra Nisztora?