Donald Tusk epatuje cynizmem i hipokryzją przy wigilijnym stole do którego zaprasza
Pamiętacie jeszcze reklamówkę polskiego rządu z Premierem Tuskiem w roli głównej i zachęcającej nas wszystkich do tego by usiąść przy wspólnym stole ? Trudno taką dozę hipokryzji w ustach polityka przełknąć bez problemów żołądkowych. Zwłaszcza, gdy pamięta się o takich liczbach jak 10 mln Obywateli zagrożonych biedą Grupa osób zagrożonych wykluczeniem społecznym zwiększa się od kilku lat systematycznie. Na co zwrócił uwagę GUS w swym dorocznym raporcie. W badaniu pokazano na współzależności w występowaniu różnych form ubóstwa oraz wykluczenia społecznego. W ostatnim okresie wzrasta zagrożenie skrajnym ubóstwem, które dotyka obecnie 2, 6 mln osób i stanowi zagrożenie dla biologicznego bytu.
I tak jednoosobowe gospodarstwo domowe z tej grupy dysponuje w skali miesiąca sumą poniżej 495 zł, czteroosobowe zaś kwotą 1336 zł – jest to dowód na to, iż ludzi tych zwyczajnie nie stać by ponieść koszty związane z mieszkaniem i żywnością.
Bieda wśród rodzin z dziećmi „rozgościła” się wśród 15 % rodzin z dwójką dzieci i ok. 28 % rodzin z trójką dzieci. Skala 50 % to rodziny z czworgiem i większą liczbą dzieci.
Czy sytuacja ta znajduje rozwiązanie w bieżących pracach rządu ? Czy za takie można rozumieć zwiększenie ulgi w podatku dochodowym od osób fizycznych w rodzinach, gdzie ta wzrasta na 3 dziecko o 50 % ( do ok. 1700 zł) i na czwarte i kolejne do 100 % - co daje 2200 zł ?
W świetle informacji GUS takie działanie Rządu „zasługuje „ na określenie pozorne działania bo nie dotyczące wszystkich, a jedynie niewielkiej ilości rodzin. Czego, co oczywiste nie podnosi w swym przedłożeniu Rząd. Wszak na co zda się wielodzietnej rodzinie jakakolwiek ulga w podatku w sytuacji gdy ta rodzina nie uzyskuje dochodów?
Po 5 latach doświadczenia z Donaldem Tuskiem zasadne jest stwierdzenie, że działania rządu są już nie tylko niechlujne i cechuje je brak profesjonalizmu. W tym przypadku określanie tej decyzji przez Rząd jako polityki prorodzinnej jest kolejnym przejawem cynizmu w polityce prorodzinnej właśnie. I z pewnością objęcie taką formą pomocy przez rząd rodzin i w takim zakresie nie jest przypadkowe i jest celowe.
Donald Tusk z pewnością uzasadniłby to stwierdzeniem, iż budżetu nie stać na takie fanaberie by poszerzać politykę wobec rodzin w tym kierunku. Rząd jej królewskiej mości nie ma takich problemów i zapewne dlatego Polki chętniej rodzą właśnie na wyspach brytyjskich. Na których podobna liczba osób pochodzenia polskiego co liczba bezrobotnych w Polsce coraz poważniej zastanawia się nad pozostaniem na stałe poddanym JKM.
Wróćmy do biedy dalej pozostając na wyspach. Tam żaden polityk nie bagatelizowałby problemu biedy w swoim kraju. Tam cynizm koalicji PO-PSL nie znalazłby podatnego gruntu. Robi to natomiast Polski Rząd, przy braku profesjonalnego przekazu ze strony opozycji dającej się wpędzać co rusz w kozi róg. Nie może to jednak stanowić uzasadnienia dla takiej para – polityki w zakresie walki z biedą. Wynika to zapewne z braku zaangażowania osób których problem dotyczy w życie polityczne w kraju. Trudno od nich tego oczekiwać gdy ich życie biologiczne jest w zagrożeniu.
Jak może czuć się kobieta lub mężczyzna która będąc odpowiedzialną za swoją rodzinę raz kolejny odbijają się od okienka w Urzędzie Pracy, który pomijając ofertę pracy nie ma dla nich już żadnej propozycji wyjścia z sytuacji wykluczenia społecznego. Jak czuje się gdy słyszy, że rząd Platformy Obywatelskiej raz kolejny przyznał sobie nagrody – i to tylko za to, że po prostu przychodzą do pracy. Bo za cóż innego. Jest coś co w normalnych warunkach można by określić jako ekstraordynaryjny wkład w pracę urzędników rządowych ? Weźmy tych bezrobotnych rodziców. Przychodzą przez lata do Urzędu Pracy i widzą, że nic się tam nie zmienia. Nie pojawia się żaden opiekun, który może podpowiedziałby co zrobić by zmienić swoją sytuację. Po powrocie do domu widzi sąsiada, który wyjechał do Anglii i teraz wrócił żeby ścisnąć swoje dzieci. Zdaje sobie sprawę, że to może być dla niego jedyne rozwiązanie – emigracja. Może tam gdzieś jego sprawne ręce i rozsądna głowa stanowić będą kapitał w który ktoś będzie chciał zainwestować ? I dać pracę.
Co winien zrobić Premier mojego kraju w takiej sytuacji ? Zlikwidować relikt nagród za sam fakt istnienia. W dzisiejszej sytuacji winien nie przyznawać nagród. A temperament urzędników w tym zakresie skierować na obszary walki z biedą i wykluczeniem.
Obawiam się jednak, że nagrody do urzędników rządowych to nagroda za lojalność i wierność. Tylko nie jest to taka wierność o jakiej pisał Herbert – tu nikt już nie jest wierny sobie.
Tu ważna jest cena jaką można za służalczość uzyskać.
Reasumując zadaję pytanie Premierowi : za co nagradza urzędników. I żądam od niego by zaprzestał w tej trudnej sytuacji gospodarczej rozdawania nagród. To niemoralne i demotywujące . Jako podatnik nie zgadzam się.
Przy moim stole wigilijnym będzie zwyczajowo jeden talerz dla niespodziewanego gościa. Sam też wybiorę się z wizytą do moich sąsiadów u których wiem , że się nie przelewa i zaniosę gościńca. Tak po staropolsku. I ze dwa worki węgla podrzucę. Potrzebują.
http://www.fakt.pl/Rzad-przyznal-sobie-nagrody-Ministerstwa-daly-urzednikom-gigantyczne-premie-Jakie-nagrody-dostali-urzednicy-w-ministerstwach-,artykuly,191674,1.html