jr3 jr3
362
BLOG

A może jednak płk Kukliński był wiernym komunistą?

jr3 jr3 Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Jeden z bohaterów polskiej prawicy. W oczach patriotów – symbol odwagi i rzecz jasna patriotyzmu. Ale czy płk Ryszard Kukliński słusznie cieszy się taką opinią?

Bo czym sobie zasłużył na taki podziw rodaków? Wiadomo: z narażeniem życia zbierał tajne materiały na temat planów wojennych Układu Warszawskiego, a potem heroicznym aktem opuścił Polskę i wyjechał do USA. Kukliński to więc polski wkład w zimną wojnę po stronie krajów wolności.

Nie zamierzam roztrząsać, czy Kukliński zdradził Polskę, bo to aż nazbyt jasne. „Dzieło” lumpów, świń i sadystów wszelkiej maści trudno nazwać Polską – to była raczej jej karykatura. W latach 1944-1989 Polska żyła w umysłach patriotów, żyła w niektórych domach i zakładach pracy, ale na pewno nie żyła w Zarządzie II Sztabu Generalnego lWP, w którym Kukliński pracował.

Ale warto się zastanowić, czy Kukliński rzeczywiście, jak chce wielu prawicowców, służył Polsce, czy też komuś innemu?

Po pierwsze, kto zyskał na wyczynie Kuklińskiego? Wbrew pozorom, nie tylko Stany Zjednoczone.  Także Kuba i Związek Sowiecki – kraj Castro uniknął inwazji amerykańskiej, którą Reagan szykował w ramach retorsji w razie spod ataku czerwonych na Berlin Zachodni.  Sowieci natomiast zyskali wiedzę, że Amerykanie zachowają się w sposób przewidywalny.

Po drugie, skąd Kukliński dysponował tak szczegółową wiedzą na temat planów Układu Warszawskiego? Ktoś powie, że jako szef Oddziału Planowania Operacyjnego w Zarządzie Operacyjnym Sztabu Generalnego miał dostęp do rosyjskich sekretów. Ale czy na pewno?

Niegdyś zespół badawczy prof. Jerzego Poksińskiego przeprowadził dziesiątki kilkugodzinnych rozmów z polską generalicją lat 60., 70. i 80. Nasunął się jeden pewny wniosek: najwyżsi oficerowie, kandydaci na dowódców odcinków frontów w przyszłej wojnie, nie mieli bladego pojęciach o planach Kremla, ponieważ nie widzieli ich na oczy.  Sowieci histerycznie wręcz obawiali się zdrady i nie dopuszczali cudzoziemców z krajów bratnich do tajnej dokumentacji. Polacy nie mogli wynosić poza placówki UW nawet skrawka papieru. Gen. Pióro, pierwszy przedstawiciel lWP przy dowództwie Układu Warszawskiego, przychodząc do pracy dostawał zeszyt w kratkę, ołówek oraz najnowsze wydanie „Prawdy”, a wychodząc musiał zdać swoje notatki do depozytu.

Albo więc Kukliński dokonał czynu na miarę Jamesa Bonda i wykradł tajne dokumenty z Moskwy, albo… Moskwa mu je podarowała. Postawmy się w roli bolszewików. Na czele naszego największego rywala staje katolik, który nie ufa nam za grosz – nawet naszego ambasadora nie raczy przyjąć u siebie. Prezydent USA Reagan jasno mówi, że uważa nasze państwo za imperium zła i zwiększa nakłady na armię zmuszając nas do wydatków przekraczających nasze możliwości finansowe. Na domiar złego cena baryłki ropy znów spada, a to oznacza mniejsze wpływy do budżetu, który opiera się  głównie na dochodach ze sprzedaży surowców energetycznych. Nie wytrzymamy długo tego wyścigu zbrojeń. Co zrobić, żeby doprowadzić do odprężenia z Ameryką? Nie możemy zaproponować spotkania z naszym ambasadorem, bo prezydent najprawdopodobniej odmówi, a nawet jeśli go przyjmie, to każde jego słowo będzie traktował jak kłamstwo. Na notę dyplomatyczną nikt nie zwróci uwagi, Reagan wie, że wiele razy podkreślaliśmy już, jak bardzo „miłowaliśmy pokój”, więc tego też na pewno nie kupi.

Jak więc przekonać takiego antykomunistę do złagodzenia polityki zagranicznej? Pokazać mu dokumenty „z zaufanego źródła”, które pokażą mu, że póki co Związek Sowiecki zajmuje się swoim ogródkiem, a na wojnę światową go nie stać. A któż mógłby być lepszym źródłem niż zaufany agent CIA? Gdyby to Anatolij Dobrynin drogą oficjalną przekazał te dokumenty Białemu Domowi, wszyscy odebraliby to jako ruską dezinformację. Nikt by nie uwierzył w zapewnienia, że Związek Sowiecki nie planuje ofensywy na Zachodzie – potraktowano by to jak mydlenie oczu. Ale gdy te same dokumenty przekazuje lojalny współpracownik Centralnej Agencji Wywiadowczej, to już zupełnie co innego, prawda?

Po trzecie, skoro Kukliński wyrządził Sowietom tak straszliwe szkody, jak twierdzą jego obrońcy, to jakim cudem szef PRL-owskiego kontrwywiadu wojskowego nie poniósł żadnych konsekwencji?  Poprzednik Kiszczaka, gen. Oliwa, po jednej jedynej ucieczce na Zachód ppłk. Kazimierza Stefańskiego, został strącony na trzeciorzędne stanowisko. Tymczasem Kiszczakowi zdążyli zwiać Sumiński, Koryciński, Kukliński i wielu innych -  a został awansowany na ministra spraw wewnętrznych i zwierzchnika wywiadu cywilnego!

Po czwarte, dla zwolenników legendy Kuklińskiego, niepodważalnym dowodem jego bohaterstwa są groby jego synów zmarłych w tajemniczych okolicznościach.  Jednak każdy, kto trochę interesuje się historią wywiadów, wie, że w latach 70. I 80. nie było żadnych przypadków, aby tajne służby sowieckie (o satelickich nie wspominając) mściły się na rodzinie uciekiniera oraz nim samym. Bardziej prawdopodobne jest zniknięcie synów Kuklińskiego w związku z objęciem ich programem ochrony świadków.

Żaden szpieg-dezerter nie zdradza wszystkich sekretów państwu, w którym znalazł azyl – część tajnych informacji zostawia sobie jako polisę ubezpieczeniową. Dawni mocodawcy dezertera zdają sobie z tego sprawę, dlatego nie uciekają się do zemsty na jego bliskich, bo po ich śmierci załamany uciekinier nie miałby nic do stracenia i natychmiast ujawniłby wszystko, co wie. Jeden ze szpiegów-uciekinierów, major NKWD Aleksandr Orłow (Lejba Feldbin) opublikował słynną książkę „Tajna historia zbrodni Stalina”, ale nie zdradził Amerykanom informacji na temat siatki szpiegowskiej u nich oraz w Wielkiej Brytanii. Po ucieczce w 1938 on, jego żona i córka żyli w USA przez wiele lat - żadnemu z nich włos nie spadł z głowy.

Po piąte wreszcie, jakie były motywacje Kuklińskiego? Czy wysoki oficer, który żyje w luksusowej willi, do pracy jeździ limuzyną, a na śniadania połyka rarytasy z Paryża, może marzyć o ryzykownej ucieczce na Zachód?  Jeszcze jedno: czy luksus, który przerasta możliwości większości oficerów dorównujących Kuklińskiemu rangą nie powinien zwrócić uwagi kontrwywiadu? Odpowiedź brzmi: tak, powinien i zwrócił uwagę. Prof. Paweł Wieczorkiewicz mówił kiedyś o wysokim rangą oficerze Wojskowej Służby Wewnętrznej, który nadzorował Sztab Generalny, w tym Kuklińskiego. Dziwiło go, że chodź obaj są pułkownikami, to Kukliński ma świetny samochód, piękną chałupę i jacht. Doniósł przełożonym, a ci stwierdzili, że kierownictwo służby wie o wszystkim. – Sprawdziliśmy – powiedział oficer w rozmowie z prof. Pawłem Wieczorkiewiczem – kierownictwo nie wiedziało. W takim razie pewnie wiedziało to kierownictwo w Moskwie.

Może więc Kukliński nie był polskim patriotą, którego trzeba wynosić na narodowe sztandary, a wiernym komunistą? 

jr3
O mnie jr3

Fanatyk religijny, oszołom polityczny, smarkaty konserwatysta ;)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura