Przyszedł październik, pora więc ruszyć w góry, albo przynajmniej górki. No i pojechałem przez Beskid Wyspowy do Krynicy. Pojechałem drogą dłuższą, ale bardzo lubię tę trasę przez Mszanę Dolną, Tymbark, Limanową i Nowy Sącz. Zwłaszcza ten ostatni odcinek - od Limanowej do Nowego Sącza - jest niezwykle malowniczy. Jedzie się szosą na grzbiecie oddzielającym dwie doliny i pasma górskie za nimi. Przy dobrej pogodzie jesiennej widoki są wyjątkowej krasy. Tym razem nie było najlepiej, ale i tak było na co popatrzeć.
Przyjechałem do Krynicy, pochodzilem trochę po różnych pensjonatach i wreszcie zakotwiczyłem w Safonie - czysto, ciepło, cicho, ładnie (rattanowe mebelki), bezprzewodowy dostęp do Internetu, własny parking, blisko centrum - a i cena przystępna. Niebagatelną zaletą jest również bliskość knajpki "Gwarek" i znanej Karczmy Łemkowskiej "Nikifor".
Poszedłem na sympatyczny deptak. Pojawiły się nowe fontanny. I dopiero dzisiaj zauważyłem stary pomnik Mickiewicza:
Krynica ma taką miłą mgiełkę staropolszczyzny, staroświeckości i starej kultury. I pięknieje z roku na rok.