Monika Kamińska-Wcisło Monika Kamińska-Wcisło
4238
BLOG

Horror izb wytrzeźwień w szpitalu. Do czego pijany ma prawo?

Monika Kamińska-Wcisło Monika Kamińska-Wcisło Zdrowie Obserwuj temat Obserwuj notkę 75

Smród zwalający z nóg. Ekskrementy na podłodze. Wyzwiska i szarpanina. Tak wyglądają izby przyjęć na oddziałach ratunkowych w tych miastach w Polsce, w których nie ma izb wytrzeźwień. Pijani pacjenci trzeźwieją na Szpitalnych Oddziałach Ratunkowych. Najgorzej jest w święta i wakacje.

- Spędziłem z teściową kilka godzin w środku nocy na takim oddziale w Skarżysku-Kamiennej. Miała podejrzenie stanu przedzawałowego. Podłączyli jej kroplówkę, a mnie kazano czekać. Od drzwi uderzył nas taki odór, że trudno opisać. Trzech kompletnie pijanych gości leżało na podłodze na noszach we własnych odchodach. Tuż obok czekali ludzie z urazami, po wypadkach, rodzice z dziećmi – opowiada Salonowi24 wzburzony pan Piotr.
 
Jedyną w województwie, kielecką izbę wytrzeźwień zlikwidowano kilka lat temu z powodu dużych kosztów utrzymania. Teraz nietrzeźwi trafiają do policyjnych izb zatrzymań, tzw. PDOZ-etów, bądź do szpitali na oddziały ratunkowe.
 
- Pytałem pielęgniarza, czy tu tak jest zawsze. Mówił, że od kiedy zlikwidowali izbę wytrzeźwień, takie atrakcje mają codziennie. Czekaliśmy do wypisu. Jeden z pijanych wstał z noszy i wołał pielęgniarkę, że musi do toalety. Było już za późno. Facet oddał mocz na podłogę, a lekarz, który wypisywał teściową, stał jedną nogą w tej kałuży. Tuż obok doktora na ścianie wisiała tabliczka z informacją o konieczności stosowania preparatów antyseptycznych  – ironizuje pan Piotr.
 
Agresywni, wulgarni i śmierdzą
 
- Każdego dnia na oddział ratunkowy trafiają średnio trzy bardzo pijane osoby. W święta, w dniu wypłaty, czy w wakacje jest ich znacznie więcej. Policja, straż miejska lub sanitariusze zbierają ich z ulic i przywożą do nas. Pacjenci ci są wyjątkowo kłopotliwi, wulgarni i agresywni. Fetor, jaki się unosi przeszkadza innym chorym, którzy skarżą się na ciężkie warunki – mówi Salonowi24 kierownik SOR-u przy Szpitalu Powiatowym im. Marii Skłodowskiej-Curie w Skarżysku-Kamiennej.
 
Lekarka wyznaje, że tacy pacjenci skutecznie paraliżują pracę oddziału. Do częstych należą sytuacje, gdy personel nie może sobie poradzić z nietrzeźwym, dochodzi do szarpaniny, wówczas interweniuje policja, która zabiera agresywnego pacjenta do policyjnej izby zatrzymań.
 
- Dobrze, że mamy teraz ratowników medycznych. Kiedyś na oddziale pracowały same kobiety. Miałam takiego pacjenta, który przez miesiąc trafiał do nas dwa razy dziennie, zdarzało się, że i trzy. Był bardzo agresywny. W końcu udało mi się utrafić, że jednego dnia był trzeźwy i wysłałam go na przymusowe leczenie do szpitala w Morawicy. Taka sytuacja utrudnia nam pracę i funkcjonowanie naszych pacjentów, którzy trafiają na SOR naprawdę w poważnym stanie, wielu z nich jest ciężko chorych – tłumaczy kierownik.
 
Izby wytrzeźwień to relikt PRL-u?
 
Jak czytamy w ustawie o wychowaniu w trzeźwości, organy samorządu terytorialnego w miastach liczących ponad 50 tysięcy mieszkańców i organy powiatu mogą organizować i prowadzić izby wytrzeźwień. Placówki utrzymywane i finansowane są przez samorządy, które coraz częściej nie chcą do nich dopłacać. Kwoty mogą sięgać nawet kilku milionów złotych rocznie. Izby wytrzeźwień powstały w Polsce w 1956 roku. W 2001 roku było ich 53, z czego do dziś pozostała zaledwie połowa. Każdego roku kolejne miasta zapowiadają likwidację swoich jednostek.
 
- Izby wytrzeźwień, takie jakie były kiedyś, to relikt ubiegłego system, który nie spełnia swojej roli  i nie rozwiązuje problemu.  Na szczęście część z nich została zlikwidowana i przekształca się w innego rodzaju placówki, które bardziej są hostelem czy centrum opieki, gdzie pacjent po wytrzeźwieniu może liczyć na pomoc i podjęcie leczenia. Takie placówki funkcjonują w Warszawie, Krakowie czy Łodzi. Poprzestanie jedynie na doraźnej pomocy, jaką może zaoferować izba wytrzeźwień, to zamiatanie problem pod dywan – mówi Salonowi24 Krzysztof Brzózka, szef Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.
 
Klienci izb wytrzeźwień
 
Brzóska dzieli osoby, które trafiają do izb wytrzeźwień, na cztery kategorie. Z jego analizy wynika, że tak naprawdę żadna z nich w takiej placówce nie powinna się znaleźć.
 
- Pierwsza grupa klientów to osoby, którym zdarzyło się upić. Nie wymagają hospitalizacji, wypiły okazyjnie i powinny zostać odwiezione za opłatą do domu, przez policję, bądź straż miejską. Druga grupa to ci, którzy mają poważny problem alkoholowy. Do izby wytrzeźwień trafiają po kilkadziesiąt razy w ciągu roku. Tym ludziom krótkotrwała opieka nic nie daje. Powinni trafić do placówek, gdzie otrzymaliby pomoc i propozycję wyjścia z nałogu. Kolejna grupa, to ci, którzy pod wpływem alkoholu popełnili przestępstwo, weszli w kolizję z prawem. Dla takich osób jest policyjna izba zatrzymań. Ostatnią grupą są osoby, których stan upojenia zagraża ich zdrowiu lub życiu. One z kolei powinny trafić do szpitala i uzyskać konieczną pomoc medyczną – tłumaczy szef PARPA.
 
Jak twierdzi Brzózka, samorządy, jeśli je na to stać, powinny zadbać, by przy szpitalach pojawiły się specjalne śluzy, gdzie ze względów higienicznych byłyby umieszczane osoby nietrzeźwe. Potem po umyciu i odświeżeniu mogłyby trafić na oddział.
 
- Nie możemy traktować pijanego jak podgatunek, bo jest brudny, bo śmierdzi. To jest człowiek, który ma takie samo prawo do opieki medycznej, jak my. Na tym polega cywilizowane państwo - zaznacza Krzysztof Brzózka.
 
Też tak myślicie?

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości