kaminskainen kaminskainen
402
BLOG

Cisza bez burzy. Co huczy w szuwarach?

kaminskainen kaminskainen Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Tegoroczne "okonki w Zalewie" (Szczecińskim) odbyłem rzutem na taśmę i właściwie to znów całkiem niepoważnie - bo po raz kolejny nie udało mi się nad Zalew trafić w lipcu, a jak pamiętamy właśnie w lipcowe upały mają tam brać (bywa, że biorą) piękne jazie podchodzące pod same brzegi za narybkiem płoci. W upały tak czy inaczej źle się czuję, wprost nieprzytomnie, także raczej filuję na dni bardziej umiarkowane, z miłą bryzą, chmurką itd. Miejscowi łowią te jazie na srebrną obrotówkę comet 2, a muszkarzowi nada się jakakolwiek imitacja małej płotki (biało, srebrno, czerwony akcent). Raz udało mi się połowić w tym legendarnym lipcu, ale niepotrzebnie marnowałem czas wychodząc w wodę najdalej, jak się dało - a nie w tym rzecz, co ryby same sygnalizowały urządzając sporadyczne, głośne polowania na narybek w oczkach wolnej wody pośród sitowia. Kolejnego roku łowiłem już w sierpniu i wówczas było o tyle miło, że nałowiłem okonków, takich do 25 cm. Trzecia wycieczka, zeszłoroczna, także sierpniowa - ani brania, Zalew pokazał swą kapryśność. W tym roku, konkretnie wczoraj - podobnie, ze dwa skubnięcia, jeden okonek się uwiesił - i to wszystko.

Powiedziałbym teraz, że stawia to pod znakiem zapytania całą tę imprezę "okonki w Zalewie" (nie mówiąc o jaziach, wciąż dla mnie jeno legendarnych) - gdyby nie jednak szczególny smak łowienia na muchę w takiej wielkiej, na wpół morskiej wodzie. Wspaniale można się poczuć na lekko kołyszącej fali "masującej tyłek", pośród wysp i jęzorów sitowia i trzciny, obserwując poczynania ptactwa wodnego i wszelkiego. Tegoroczną nowinką były całkowicie lądowe jaskółki, wysypujące się wielkimi chmarami z sitowia. Byłem tym zaskoczony, specjalnie obserwowałem bacznie te ptaszki by się upewnić, że to na pewno jaskółki (które tak czy inaczej latały wszędzie wokół). Tak, to były jaskółki - gniazdujące gdzieś po wsiach, po stodołach, nad Zalew zlatujące na żer. Ciekawostką jest właśnie to masowe osiadanie na wyrastających wprost z wody sitowiach, czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Sypały się te ptaki z szuwarów jak ów osławiony "mak", i jak jaskółczy mak jednakowe.

Na północnych krańcach obszaru, który zwykłem przemierzać z muchówką, zdumiały mnie łoskoty, dosłownie nieomal huki, dochodzące z wnętrza tych szuwarowych wysp i labiryntów. Nie dowierzałem w polujące ryby drapieżne (niby jakie - pięciokilowe bolenie?), więc rozważałem działalność ptaków, a nawet dzików. Ptaków jednak nie było widać; owszem, kręciły się tam łabędzie, ale one huk robią nie tak znów wielki tylko podczas lądowania i startowania na wodzie, a żadne łabędzie za mojej bytności nie latały - tylko spokojnie pływały. Dziki zaś? Toż to fantazja - owszem, brzeg Zalewu w tym miejscu to trzcinowiska, błota, chaszcze i, nomen omen, dzicz. Jednak dzik mógłby narobić takiego huku i łomotu jedynie uciekając w panice - a jako żywo, żadnych wystrzałów i innych oznak polowania nie było. Wlazłem więc w końcu w te szuwary na oślep, by przybliżyć się do rozwiązania zaiste frapującej zagadki. Trafiałem przy tym na owe "pokoiki" wolnej wody - zadziwiająco spokojnej, klarownej, cichej... I chodząc po tych szuwarach co jakiś czas słyszałem gdzieś, wokół siebie, jakieś chlapanie - ale już nie tak atomowe, jak poprzednio. Na dodatek coraz rzadsze i słabsze - aż nastąpiła zupełna cisza. Trzeba było wchodzić wcześniej, pomyślałem - i tknęło mnie to nagłe uciszenie wszystkiego. Szuwary ani drgną... Burza! Będzie burza... Ale patrzę na zachód i widzę, że to niebo się owszem zmienia, zaciemnia - ale nie dość groźnie, bez mocy i ciężkości - więc chyba nie będzie burzy... I faktycznie burzy nie było - ale przez moment się dosyć pobałem, bo do bezpiecznego wyjścia na ląd miałem od tego nagłego uciszenia z pół kilometra wodą - idzie się tam powoli i męcząco.

"Radykał, ale sympatyczny" (z filmu) Szczerzy przyjaciele wolności są niezmiennie czymś wyjątkowym. (Lord Acton)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości