kamiuszek kamiuszek
2718
BLOG

Pochwała Głupoty Erazma 3

kamiuszek kamiuszek Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 53

Mamy Pochwałę Głupoty - poczytne dzieło, które od roku 1511 znane jest każdemu w Europie, wyłączywszy może Księstwo Moskiewskie i paru szczęśliwie niepiśmiennych francuskich baronów. Oni nie bardzo mają czas na bzdurki, bo ledwie nadążają z opędzaniem się od Anglików, Hiszpanów, Niemców. Taki mają układ nieprzyjemny. Tu dygresja, żeby nie było nieporozumień. Paryska Sorbona jest wówczas największym europejskim uniwersytetem. Jak się cały ten czas zwany Odrodzeniem przewali przez Europę, wygniatając np. węgierskie rycerstwo i biskupów pod Mohaczem, by wreszcie rozbłysnąć pożarami w Rzymie, to właśnie do Sorbony pojedzie studiować pewien kontuzjowany hiszpański żołnierz. Tam przygotuje się do zmiany branży i wyruszy do papieża, aby zaoferować mu swoją wierną służbę. Tym żołnierzem będzie oczywiście Ignacy Loyola. Ale to później. Na razie nikt nie wie, co się święci i w jakim kierunku i ku jakiej przepaści płyną ożywcze prądy renesansu. No może poza kilkoma wybitnymi i szczególnie przenikliwymi humanistami. Wątpię, aby był wśród nich Erazm, co jest, jak mi się zdaje, dla Erazma jakąś okolicznością łagodzącą. Na pewno wiedział, w co uderza, ale może nie wierzył, że, kruca bomba, się zawali.

 
Warto zaznaczyć dla uniknięcia tych uroczych nieporozumień, które mają źródło w patriotyzmie korporacyjnym. Studia filologiczne, historyczne, filozoficzne itp są konieczne, choćby polegały tylko na ciągłym odświeżaniu i przypominaniu dawno znanych ksiąg. Ktoś po prostu musi uczyć czytać. To jest obowiązek minimum tego, co nazywamy humanistyką. Więc nie czepiamy się, zapewniam, humanistów, którzy zajmują się całą masą pożytecznych przedmiotów. Istnieje jednak pewna szczególna forma studiów humanistycznych, które odbywają się w zacisznym oku cyklonu zwanego propagandą. Myślę, że nie wymaga to uzasadnienia, a jak ktoś uznaje to za myślenie teorio-spiskowe, to ja nic poradzić nie potrafię. Zapewniam, że w tej chwili, gdy czytasz ten tekst, sceptyczny czytelniku, setki mniej lub bardziej zdolnych humanistów w samej tylko Warszawie spiskują przeciw twemu portfelowi, kombinując jak wcisnąć ci w mózg kolejne łaknienie, które zaspokoi produkt oferowany przez wynajmującą ich firmę. Pomnóż teraz siłę tych cykloników, popierdułek propagandowy tyle razy, ile razy budżety państw przeróżnych są większe od budżetów firm, a będziesz mógł uzmysłowić sobie siłę wiewu, targającego niczego nieświadomym twym jestestwem. No i nie zapominaj, że jednak wielu firmom chodzi tylko o pieniądze, a państwom również  i jednak jak najdosłowniej o życie lub śmierć. Szczęście w nieszczęściu, że często zdarza się, że państwa dmuchają w tubę przeciw sobie. Niedomagające umysłowo kraje od tego wirują jak papierowa łódka w kałuży. I skończą tak jak taka łódka, choć ich sternicy zapewniają, że to, proszę publiczności, okręt niezłomny i że ku szczęśliwym wyspom niesie. Tak mniej więcej gadają, jak nasze trio: Komorowski, Tusk, Sikorski. Zostawmy to jednak, bo wielu blogerów opisuje współczesność wystarczająco znakomicie.
 
Po sukcesie Pochwały Głupoty Erazm wyrusza w trasę koncertową. Wszędzie witany był owacyjnie. Za girlsy robią lokalni animatorzy kulturalni, którzy okrzykują Erazma "Dumą Germanii" czy czymś równie imponującym. Henryk Barycz twierdzi, że w podróż do Bazylei, bo tam Erazm w końcu dotarł i utknął na czas dłuższy, pchnął naszego bohatera "wewnętrzny niepokój". Aż te historie psychologizujące w stylu prasy kobiecej! Jak to jednak musi działać na ludzi, że jest powtarzane od stuleci z tą samą skutecznością. Po prostu jest to trasa promocyjna, ale nie książki tylko celebryty-autora (to ważne, mam nadzieję, że uda mi się pokazać w następnym odcinku). W Bazylei przyjaciele niepokoją Erazma nieustannie, popędzając do roboty między innymi nad jedną niedużą książeczką. Niezbyt obszerny to tekst, Erazm wywiąże się z zadania w pięć miesięcy. Ale co by nie mówił parlament europejski i cała czereda zmodernizowanych myślicieli, na tym tekście ufundowana jest Europa. Chodzi rzecz jasna o Nowy Testament.
 
Musisz wiedzieć czytelniku, że porządek chrześcijańskiej Europy, czyli jej wspólnotę po prostu i uniwersalną przestrzeń znaczeń, często próbowano podzielić następującą metodą. Łaciński przekład Biblii stanowił podstawę papieskiej władzy. Co i raz próbowano podgryzać go od spodu, wzywając do powrotu do źródeł, czyli tekstów w językach takich jak greka i hebrajski. Co nie mogło być skuteczne specjalnie, gdyż mało kto greką się posługiwał, to już prędzej tym hebrajskim. Uzupełniano więc atak na łacińską uniwersalność wezwaniem do czytania Biblii w językach narodowych, licząc oczywista na efekt wieży Babel. To dwie metody są ze sobą sprzężone, zaraz okaże się jak. 
 
1514. Juliusz II nie żyje już od roku. Wolsey papieżem zostać nie ma szans. To już prędzej Henryk VIII zostałby Cesarzem Rzymskim Narodu Niemieckiego. Tłuką się w Europie wszyscy ze wszystkimi, a najbardziej z Francją. Ulubionym ringiem dla tych zmagań są Włochy, które przypominają miniaturę Europy. Siłują się tu wszyscy ważni, bo miejsce ważne - włoski but zanurza się głęboko w Morze Śródziemne, przez które przebiegają główne autostrady handlowe, a z cholewy tego buta wystają piesze i śródlądowe szlaki komunikacyjne zarządzane przez Ziza, jak nie wiesz, kto to, to musisz doczytać. Włoski ring dostarcza publiczności wielu atrakcji. Znany sprawozdawca wolnej amerykanki sporządzi stosowny poradnik, jak przeżyć i wygrać, opisujący zupełnie podstawowe chwyty i dźwignie. Makiaweli się nazywał. I przyszłość niewinna a czuła moralnie będzie traktowała jego "Księcia" dużo brutalniej niż stokroć gorszą dla obyczajów i wspólnoty europejskiej Pochwałę Głupoty lub Listy Ciemnych Mężów. Taka to już jest ludzka wrażliwość i niewdzięczność.
 
W 1513 roku obowiązki głowy Kościoła wziął na swoje spadziste barki Leon X. Pamiętamy go? Tak, to Jan de Medici, włoski kolega Erazma. Humanista  tłustą gębą, jak najdalszy od ewangelicznego ubóstwa, za to nie przejmujący się zupełnie brakiem święceń kapłańskich. Jest to w dziejach Kościoła ostatni papież, który nie był nawet księdzem. Będzie kontynuował to, co zapoczątkował Juliusz II. Odda się umajaniu Rzymu wielkimi inwestycjami artystycznymi - choć Erazm wyraźnie zaznaczył w Pochwale Głupoty, że przebudowa kwadratowego na okrągłe lub okrągłego na kwadratowe ma taki tylko sens, że wpędza inwestora w długi. Ale my w pierwszym tekście naszego erazmiańskiego cyklu przyjeliśmy, że Pochwała Głupoty to przewrotny poradnik. A ta uwaga o architekturze do dziś dobrze służy deweloperom. Proszę zobaczyć, jak świetnie sprawdziła się już w Zygmuntowskiej Polsce.
Leon X rozwinie do skandalicznych rozmiarów, reaktywowany przez Juliusza II, biznes odpustowy - znów zgodnie z zaleceniami Głupoty. Tylko że Leon X to żaden lew. Juliusz II dawał sobie radę z Fugger, Cesarzem, Francuzami i kim tam bądź jeszcze. W czasie kolejnych sezonów mistrzostw świata w najemniczych bitwach, jakie odbywały się we Włoszech, udało się Juliuszowi II nawet powiększyć państwo kościelne. A Leon X, cóż, może myślał, że też jest taki fajny.
 
Więc mamy rok 1514 i celebrytę Erazma dręczonego w Bazylei przez wewnętrzne niepokoje. Przyjaciele z Anglii, bo tam ma wszak najwięcej przyjaciół, proszą o przyspieszenie prac nad oczyszczoną z błędów Wulgaty grecką wersją Nowego Testamentu. Uwaga! Bo będzie ważne. Śpieszy się im, ponieważ konkurencja czyha. Tak mniej więcej mówi Barycz, potem rozwija tę myśl, co to za konkurencja. Wolnorynkowców, którzy już otwierają usta, aby coś tam opowiedzieć o pożytkach płynących z ich wiary, proszę łaskawie o przymknięcie się. W korespondencji Erazma z Dorpem jest powiedziane, że Dorp usiłuje odwieść Erazma od pracy nad tym anty-Wulgatowym wydaniem greckiego Nowego Testamentu. Dlaczego, ach, dlaczego? Najważniejszym argumentem szczegółowym jest to, że teksty greckie są bardzo skażone przez przepisywaczy i że w Bizancjum wywołuje to herezję za herezją, więc trzeba być ostrożnym w posługiwaniu się greką. To jest jednak argument szczegółowy.
 
Ważniejsze dla naszej opowieści jest to, że Kościół Powszechny już od dłuższego czasu pracuje nad odświeżeniem tekstu Biblii. I to jest właśnie ta konkurencja dla przyjaciół Erazma. Oto w roku 1502, czyli jeszcze przed pontyfikatem Juliusza II, rusza w Hiszpanii duże przedsięwzięcie wydawnicze, którego celem jest przygotowanie wielojęzycznego wydania całego Pisma Świętego. Po grecku, hebrajsku, chaldejsku w tłumaczeniu na łacinę i z obfitymi komentarzami. Przedsięwzięciem tym kieruje Franciszek Ximenes de Cisneros, wybitny człowiek Kościoła Powszechnego. Wykształcony bogacz, który założył franciszkański habit i zamieszkał w pustelni. Kiedy wybrano go na biskupa, liczne podległe sobie instytucje wizytował, nie zważając na skwar i kurz, w trybie pieszej pielgrzymki. Jak trzeba było, to otworzył prywatną szkatułę i sfinansował wyprawę do Afryki, gdzie sprał muzułmanów. Niezwykła postać. Kościół wie, że Wulgata mogłaby być doskonalsza. Cisneros gromadzi najstarsze teksty, sprowadza najlepszych drukarzy, grecystów, hebraistów. Propozycję współpracy otrzyma również Erazm. Nie skorzysta, tak jak nie skorzystał z żadnej oferty wystosowanej przez Kościół Powszechny, którego rzekomo tak bronił przed rozpadem.
 
Oddajmy teraz głos Henrykowi Baryczowi, bo ja się boję coś poprzestawiać w okolicznościach reedycji jednej z najważniejszych ksiąg w dziejach świata, no prawie tak ważnej jak sama Pochwała Głupoty.
 
"Na zawrotne tempo pracy Erazma wpłynęły głównie wiadomości o rychłym ukazaniu się przygotowanej w Hiszpanii (w Alcala) z inicjatywy Franciszka Ximenesa wielkiej różnojęzycznej Biblii (Poliglotta) w objętości 6 tomów (istotnie tekst grecki był już wydrukowany w 1514 r., ukończenie druku całości nastąpiło w 1517 r.). Ostatecznie wygrał Erazm. Na skutek bowiem zakulisowych działań w Rzymie, gdzie pisarz posiadał możnych zwolenników, udzielenie pozwolenia na publikację Poliglotty przewleczono."
 
Niezłe, co? Jest gotowy grecki Nowy Testament, przygotowany w Kościele Powszechnym, ale jego dystrybucja jest zablokowana. W anglojęzycznej wiki znaleźć można ciekawostkę: Leon X nie tylko wstrzymał publikację Poligloty, aby jego kumpel zdążył, ale również dał Erazmowi wyłączny, bodaj czteroletni, przywilej na druk greckiego Nowego Testamentu. O swojej pracy Erazm mówi "novum instrumentum". I służyło to instrumentum do robienia dobrze przyjaciołom Erazma i niestety do robienia kuku Kościołowi. Robotę Erazma weźmie Luter w 1516 roku i przepędzluje na język niemiecki. Sprzężenie takie - od spodu greką a od wierzchu kruszyć łacińską Europę językami narodowymi.
 
Wspomnieliśmy w poprzednim tekście, że żart Pochwały Głupoty nie był jedynym "błazeństwem", jakiego się dopuścił, podpuszczony przez przyjaciół, Erazm. Erazm śpieszył się tak bardzo do wydania swego instrumentum, że nie miał czasu czekać na grecki tekst Objawienia św. Jana. Po prostu, ta okropna katolicka Poliglota Kompluteńska już stoła u bram! Więc cóż uczynił nasz bohatera o krystalicznej uczciwości? Wziął pogardzaną przez siebie Wulgatę, poślinił palec, znalazł brakujący fragment św. Jana i jakby nigdy nic przetłumaczył na grekę. Tak udatnie, że Henryk Barycz ucieszy się wraz z nim - fałszerstwo zostało wykryte dopiero w XIX wieku. Smutne to, tym bardziej, że Franciszek Ximenes nie dożył wydania dzieła swojego życia. Tych sześciu tomów, które w czas ułożone na sztabowych mapach Europy, mogły powstrzymać ożywcze przeciągi renesansu i, żeby było paradoksalnie, uratować paru pochylonych nad mapami przyjaciół Erazma od męczeńskiej śmierci. 
 
W tym miejscu muszę przerwać opowiastkę.
kamiuszek
O mnie kamiuszek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura