Karnigore Kanibal Karnigore Kanibal
38
BLOG

Panie Wojciechu, dziękuję!

Karnigore Kanibal Karnigore Kanibal Polityka Obserwuj notkę 2

We wstępniaku do dzisiejszego wydania Newsweeka, Wojciech Maziarski pisze: "Może nawet myślą, że liberalizm to system egoistycznej, bezwzględnej walki o byt i wrogości do innych. Bo takie właśnie bzdury wmawiał im jeden kandydat na prezydenta" - a ja jestem wdzięczny, że nagłaśnia ten problem. Bo niewyobrażalnie mnie on irytuje.

W Polsce, jak komisyjnie stwierdziliśmy swego czasu przy piwie (komisyjnie, czyli Ja, Paladyn i Gruby), ludzie nie mają bladego pojęcia, co to jest liberalizm, a definicje podawane w mediach są zwykle tak porażająco spaczone, że nie wiadomo czy opisywane przez nie zjawisko kiedykolwiek liberalizmem było. A liberalizm to w największym skrócie pełna wolność robienia wszystkiego, co nie przeszkadza innym ludziom. A jeżeli przeszkadza, to należy najpierw sprawdzić, czy aby na pewno. To jasne, że prędzej czy później znajdzie się jakiś przewrażliwiony buc, któremu przeszkadza procesja w Boże Ciało czy parada równości, ale w liberalnym społeczeństwie mógłby on sobie co najwyżej pisać petycje. Na Berdyczów. Właściwą reakcją reszty społeczeństwa byłoby bowiem wymowne postukanie się w głowę i spuszczenie buca na przysłowiowe drzewo. Jak go razi, to niech nie sterczy w oknie i się nie gapi.

Politpoprawność, czyli rak myśli, z którego epidemią ostatnio zmaga się Cywilizacja Białego Człowieka™, też nie ma z liberalizmem nic wspólnego. Dyskryminowanie większości społeczeństwa (na ten przykład katolików), bo mniejszość (na ten przykład muzułmanie) może (chociaż nie musi) poczuć się urażona jakąś kompletną pierdołą (na ten przykład tym, że stewardesa czy pielęgniarka nosi krzyżyk) momentami zalatuje absurdem, o jakim nie śnili Orwell z Kafką do spółki. Mamy do czynienia z równymi i równiejszymi: zamiast traktować przedstawiciela większości i przedstawiciela mniejszości równo, bzdetna socjalistyczna doktryna nie mająca wiele wspólnego z liberalizmem rozpina parasol politpoprawności nad tymi "biednymi i dyskryminowanymi" cwaniakami, wykorzystującymi błędy w niej przeciwko większości.

A homo sovieticus (bądź też jego aktualna wersja, homo radiomaryicus) przyzwyczajony jest do tego, że myśli za niego WÓDZ, który pokazuje mu co dobre, a co złe - bo homo sovieticus myśleniem nie lubi się przemęczać, on woli "piwo za złoty, kapele w niedzielę" i musi mieć bat nad sobą, żeby przypadkiem nie zboczyć z jedynie słusznej ścieżki. Homo sovieticus to nie kapitan Kirk, który polezie z ciekawości "where no man has gone before" tylko dlatego, że może. On nie bada, nie eksploruje, nie dyskutuje - no, chyba że "dyskusja" jest z góry ustalona tematycznie i personalnie w taki sposób, żeby wygrały poglądy "naszych". Homo sovieticus żre, wydala, tyra i śpi, a w wolnym czasie jest karmiony medialną papką, którą Orwell określił mianem "prolefeed".

Dlatego powiem teraz (po raz kolejny): tak, chcę liberalizmu! Chcę mieć wolność wyboru, więcej możliwości i przede wszystkim święty spokój od skrzeczących geriatrycznych upiorów, które myślą, że mogą mnie obszczekiwać i obszczywać tylko dlatego, że moja opinia nie zgadza się z ich urojeniami. Chcę, żeby ludzie wreszcie zaczęli myśleć za siebie.

Lubię ludzi. Problem w tym, że niektórych z nich najbardziej lubię boleśnie kąsać, ewentualnie tradycyjnym męskim sposobem potraktować pałą w łeb - z tą różnicą, że w przeciwieństwie do polityków nie chowam tej pały w wiązance kwiatów niesionej z uśmiechem przed sobą. Oprócz tego w uprawianiu kanibalizmu przeszkadza mi fakt, że ludzi, których gryzę, zwyczajnie nie trawię. Jestem także utalentowanym słowopotfurcą. Niestety, drodzy paranoicy wszystkich opcji politycznych, nie jestem przez nikogo opłacany, a szkoda. Lista persona non grata utajniona, co będę matołom reklamę robił.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka