Karolina Nowicka Karolina Nowicka
3777
BLOG

Jak się zbija kasę na kobiecych fantazjach erotycznych

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 146


Podobno wszedł niedawno na ekrany polski (choć z obsadą częściowo włoską) erotyk „365 dni” na podstawie powieści niejakiej Blanki Lipińskiej. Filmu nie oglądałam, książki nie czytałam, niemniej skojarzenie z „50-ma twarzami Grey'a” nasuwa się samo. A z tego, co mówią i piszą recenzenci obydwu pozycji (tak literackich, jak i ich ekranizacji), chodzi o identyczny schemat: bierna, uległa i nijaka samica zostaje zniewolona przez zamożnego, pociągającego samca, który z niewiadomego powodu szaleje na jej punkcie, a w łożnicy nie zamierza bynajmniej okazywać jej specjalnego szacunku, tylko bierze za włosy i...

No cóż, w zasadzie nie powinno dziwić, że obydwie bajeczki (odnoszę się do książek) zostały napisane przez kobiety. To, co przez tysiąclecia było ukryte lub przynajmniej podawane w sposób mniej lub bardziej zawoalowany (że niewiasty uwielbiają być pożądane, zdobywane, a nawet lekko tłamszone przez mężczyzn, oczywiście w określonych okolicznościach, określonym czasie, na określony sposób), w naszych czasach jest wykładane jasno, otwarcie i bez owijania w bawełnę. Fantazje o gwałcie, zniewoleniu, o atrakcyjnym, szalejącym z pożądania mężczyźnie, który musi, po prostu musi umiejscowić swoje napęczniałe pod wpływem oszałamiającej urody samicy przyrodzenie w którymś z jej otworów, to coś dla naszej płci tak naturalnego, jak macierzyństwo, plotki, niezrozumienie fenomenu piłki nożnej czy rozczulanie się nad małymi kotkami.

Różnica jest taka, że dzisiaj takie książki (tudzież idące za nimi filmy) nie wywołują już (niestety) skandali. Nawet Kościół siedzi cicho jak mysz pod miotłą, zamiast kulturalnie zrobić im większą reklamę, wpisując je chociażby na indeks ksiąg zakazanych. Owszem, krytycy mogą dzieło zjechać, bardziej jednak za niskie walory literackie niż za wywołane erotycznymi scenami zgorszenie. Albowiem zgorszenia już nie ma. Białogłowy nie dzielą się już w powszechnej opinii na dziwki i madonny, dzielą się na te, które masturbują się przy książkach E L James lub Lipińskiej oraz na te, które masturbują się przy czymś bardziej wyrafinowanym. Można trochę ponarzekać, iż fantazje naszej rodaczki zatwierdzają „kulturę gwałtu”, czymże jednak jest cały ruch #metoo z jego agresją wobec dawnych krzywdzicieli przy jednostkowych, intymnych wyborach milionów (nie tylko polskich) kobiet? Przystojny, jurny, posiadający władzę i pieniądze facet, który dostaje kompletnie nieuzasadnionego bzika na punkcie najzwyklejszej pod słońcem baby, do tego rżnący ją ostro niczym drwal nieszczęsne drzewa, ba!, wręcz przymuszający ją do seksu, co automatycznie (he he) wyklucza jej grzech, winę, współodpowiedzialność czy brak przyzwoitości – to się nie może nie podobać kobietom. :) Schemat „słaba, niewinna i urodziwa dziewoja na początku z oporami, a później z coraz większą ochotą daje się wychędożyć mężczyźnie, który z racji swojego wyglądu i statusu mógłby mieć – teoretycznie – każdą inną” chyba zawsze się dobrze sprzedawał, a jedyną różnicę pomiędzy dawnymi romansami a dzisiejszymi powiastkami dla dorosłych stanowi dosadność w opisywaniu scen erotycznych.

I właściwie – czemu się tu dziwić? Panowie mają setki tysięcy pornoli, których poziom artystyczny woła o pomstę do nieba. Obecnie do głosu dochodzą także fantazje pań. Nie ma co się czepiać fikcji, że niemądra, dziecinna, kompletnie rozmijająca się z rzeczywistością. Równie dobrze można by załamywać ręce nad bylejakością czy absurdalnością literatury i filmów fantasy. Wyobrażanie sobie „romantycznego gwałtu”, najlepiej poprzedzonego paroma standardowymi zabawami sado-maso, będącego owocem nie jakichś zaburzeń czy nienawiści do kobiet, a wręcz przeciwnie – niepohamowanej namiętności samca alfa, pozwala przeciętnej kobiecie uciec w krainę specyficznej baśni, zapomnieć o szarudze powszedniości, spędzanej z kimś ze zdecydowanie niższej „półki społecznej”. Kobiety nie chcą być gwałcone, one chcą, żeby piękni mężczyźni za nimi szaleli, walczyli o nie, molestowali w sposób, jaki im (kobietom) się podoba, czasami lekko przymusili, ale bez autentycznego okrucieństwa. A potem ślub i miłość aż po grób. Noo, może niekoniecznie u pisarzy czy filmowców, ci bowiem mnożą trudności przed „zakochaną parą”, gdyż umożliwia to dopisanie bądź nakręcenie paru sequeli. :)

A skoro już jesteśmy przy fantazjach o przemocy i zniewoleniu, mam dla Państwa zagadkę. Jaki tytuł nosi powieść (napisana – a jakże! – przez kobietę), której fragment prezentuję poniżej?

Rozkazano jej się zbliżyć, co zrobiła nieco niepewnym krokiem i poczuła, że stoi przed rozpalonym kominkiem, gdzie zasiadło czterech mężczyzn: czuła żar i słyszała syk płonących polan. Stała naprzeciw ognia. Czyjeś ręce podniosły jej okrycie, dwie inne przesunęły się w dół, wzdłuż jej lędźwi, sprawdziwszy uprzednio czy bransolety trzymają się mocno: te dłonie nie były odziane w rękawiczki, a jedna z nich zagłębiła się naraz w obydwa jej otwory tak gwałtownie, że krzyknęła. Ktoś zaśmiał się. Ktoś inny powiedział:

- Odwróćcie ją, żeby można było zobaczyć piersi i brzuch.

Odwrócono ją i teraz żar kominka ogrzewał jej pośladki. Jakaś ręka ujęła jedną jej pierś, czyjeś usta chwyciły koniuszek drugiej. I wtedy nagle straciła równowagę, przechyliła się niebezpiecznie do tyłu, prosto w czyjeś ramiona, podczas gdy ktoś inny rozwarł jej nogi i rozchylił delikatne wargi otoczone wianuszkiem włosów. Usłyszała, że trzeba ją sprowadzić na klęczki. Zaraz też to zrobiono. Na kolanach było jej bardzo niewygodnie, tym bardziej, że zabroniono jej złączyć nogi, a z powodu skrępowanych na plecach rąk jej ciało pochylało się mocno do przodu. Pozwolono jej odchylić się nieco w tył, tak, że znajdowała się w półprzysiadzie, opierając się na własnych obcasach, niczym niektórzy modlący się.

- Nigdy jej pan nie wiązał?

- Nie, nigdy jeszcze.

- Ani nie chłostał?

- Nie, również nie, lecz właśnie...

Tym, który odpowiadał, był jej kochanek.

- Właśnie - odezwał się kolejny głos. - Niech ją pan parę razy zwiąże, trochę wychłoszcze, a ona niech czerpie z tego przyjemność. Nie, nie. Należy właśnie przekroczyć ten moment, kiedy zacznie odczuwać przyjemność i wycisnąć z niej łzy.

Wówczas podniesiono [...] z klęczek i zaczęto prowadzić zapewne po to, by ją przywiązać do jakiegoś słupa czy też do ściany, gdy jeden z mężczyzn sprzeciwił się, mówiąc, że najpierw chciałby ją wziąć i zaraz też sprowadzono ją na powrót na kolana, lecz tym razem biust miała oparty o puf, ręce w dalszym ciągu związane, a jej pośladki znajdowały się teraz wyżej niż reszta ciała, natomiast któryś z nich przytrzymał ją oburącz za biodra i wszedł w nią. Za chwilę ustąpił miejsca innemu. Trzeci postanowił skorzystać z innej, ciaśniejszej drogi, a wdarłwszy się tam gwałtownie sprawił, że  [...] krzyknęła. Kiedy ją zostawił, jęczącą i mokrą od łez pod przepaską na oczach, osunęła się na ziemię po to, by poczuć przy swojej twarzy czyjeś nogi i żeby również jej usta nie zostały oszczędzone. Na koniec zostawiono ją związaną, leżącą na wznak na sponiewieranym czerwonym płaszczu niedaleko kominka. Słyszała jak napełniają kieliszki, piją, przesuwają jakieś siedzenia. Ktoś dorzucił drzewa do ognia. Nagle zdjęto jej przepaskę. Duży pokój ze ścianami pełnymi książek oświetlony był słabym światłem lampy stojącej na konsoli i blaskiem kominka, który teraz ożywił się trochę. Dwóch mężczyzn stało i paliło papierosy. Inny siedział trzymając szpicrutę na kolanach, tym zaś, który pochylał się właśnie nad nią i pieścił jej pierś, był jej kochanek. Posiedli ją jednak wszyscy czterej, ona zaś nie zdołała go odróżnić od pozostałych. Wyjaśniono jej, że jak długo pozostawać będzie w tym pałacyku, będzie mogła oglądać twarze tych, którzy będą ją gwałcić lub zadawać ból, lecz nigdy nocą nie będzie wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za najgorsze.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura