Karolina Nowicka Karolina Nowicka
493
BLOG

Dużo, więcej, najwięcej. Czy rzeczy czynią nas szczęśliwymi?

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Psychologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 60


Ostatnio bardzo mnie zainteresował temat stosunku ludzi do rzeczy. Dlaczego? Sama nie wiem. Czym są bowiem przedmioty? Czyż nie najmniej istotną sprawą w naszym życiu, daleko po relacjach z innymi, po przyjaźni, wartościach, rodzinie, nawet po ukochanych zwierzakach? A jednak bez rzeczy nie możemy funkcjonować. Potrzebujemy ubrań, kosmetyków, naczyń, pościeli, książek, elektroniki, mebli, wreszcie – mieszkania. Obiekty, którymi się otaczamy, pochodzą z różnych miejsc, kupowane drogo lub tanio, bez namysłu lub po namyśle, są piękne lub nijakie, prawie wszystkie jednak (oprócz prezentów) znalazły się w naszym otoczeniu za sprawą naszego wolnego wyboru. Zapragnęliśmy (potrzebowaliśmy) coś mieć i kupiliśmy to, a potem... cieszyliśmy się z tego lub nie.

Przez dłuższy czas oglądałam namiętnie filmy na YouTube, które przedstawiały ekstremalne podejście do przedmiotów: były to opowiastki o tzw. hoarders, którzy przez lata chorobliwego zbierania tysięcy rzeczy zawalili sobie domy od podłogi aż po sufit i ledwie mogą się w nich poruszać; ale także produkcje o radykalnych minimalistach, którzy pozbyli się 90 % swojego majątku, często także łóżek, stołów, kanap, kredensów i szaf, i żyją niemal jak eremici w otoczeniu garstki najważniejszych obiektów; a także filmiki o szaleństwie powszechnego lansu, który każe nabywać tzw. normalsom luksusowe rzeczy, często na kredyt. Jest to dla mnie szalenie pasjonujące, tak bezkarnie podglądać cudze życie i – co tu dużo mówić – oceniać je i porównywać ze swoim.

Oto jeden z moich ulubionych filmów, alas, po angielsku:


Podziwiam bohaterkę tego filmu. Mając dwoje małych dzieci zdecydowała się (wraz z mężem) prowadzić znacznie bardziej oszczędny, ascetyczny i ekologiczny tryb życia. Do tego potrzeba silnego charakteru, pomysłu na oryginalne urządzenie mieszkania i wyzbycia się żądzy posiadania, która trawi większość z nas.

Pisząc „nas” mam na myśli także swoją rodzinę. Jak już kiedyś pisałam, posiadamy naprawdę bardzo dużo rzeczy. Mój partner kolekcjonuje sprzęt audio (jest to w zasadzie jego praca), ja kupuję książki, a i ciuchów mam niemało. Nasze dziecko opływa w zabawki. Daleko nam do ludzi, którzy uczynili ze swoich domów składowiska śmieci, ale i tak czuję, że chyba mocno przesadzamy. Dla mnie odpowiedź na tytułowe pytanie jest zdecydowanie przecząca. Kiedy patrzę na kupki książek, które zalegają moje półki, to z jednej strony jestem ogromnie zadowolona, że je posiadam, a z drugiej czuję się dość dziwnie, tak jakbym nie miała ich nigdy przeczytać. Bo i czytam zdecydowanie mniej... no ale to już inny problem. Może lepiej by było zacząć się ograniczać i nie tracić kasy na byle ciekawszą pozycję, w ogóle na cokolwiek, co nie jest nam naprawdę potrzebne?

Nadmierne kupowanie jest szkodliwe dla naszej psychiki, portfela, środowiska (nadprodukcja + śmieci), tracimy w ten sposób nerwy i energię, które można by lepiej wykorzystać, a kasę przeznaczyć chociażby na szczytny cel (wsparcie biedniejszych). Marnotrawstwo to fatalna cecha. Zbulwersowałam się tym, że wrzucane przeze mnie do kontenera ubrania i tak trafią na wysypisko w jakimś biedniejszym kraju (dzięki ci, You Tube, za info). Dodam, że akurat my nie jesteśmy bogaci, zatem w naszym przypadku szastanie pieniędzmi jest podwójnie niemądre. A jednak trudno się przestawić na prawdziwy minimalizm, nawet jeśli obejrzało się multum filmików o potworności zdegenerowanej konsumpcji, etycznych problemach z fast fashion czy idiotycznym życiu na kredyt tylko dlatego, że zapragnęło się mieć markowe łaszki. Jako rasowa bałaganiara skorzystałabym na mniejszej liczbie przedmiotów, lecz którego się pozbyć, skoro każdy wydaje się ważny? Nie dbam o metki, kupuję rzeczy używane, ale i tak jest ich zdecydowanie za wiele.

Czy podoba Wam się idea minimalizmu? A może bliżej Wam do szalonych zbieraczy? Lubicie otaczać się luksusem, kupować rzeczy od znanych projektantów, brylować w towarzystwie dzięki fajnym rzeczom? A może gardzicie taką postawą? Napiszcie, co o tym wszystkim myślicie.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości