Komentuj, obserwuj tematy,
Załóż profil w salon24.pl
Mój profil
Leszek Karpiński Leszek Karpiński
778
BLOG

Postmodernizm i polityka.

Leszek Karpiński Leszek Karpiński Polityka Obserwuj notkę 1

Jak łatwo zostać filozofem postmodernistycznym, pokazuje eksperyment Sokala, o którym przeczytać mogą państwo tutaj mateusz.pl/wdrodze/nr318/318-03-wlodek.htm dla tych, którym nie chce się czytać ( a warto!) streszczę o co chodziło. Jest to historia o amerykańskim fizyku, który w jeden moment ośmieszył cały niby intelektualny dorobek, filozofów tak zwanego postmodernizmu (jak niektórzy twierdzą nazwa ta z braku laku przylgnęła do naszego czasu). Alan Sokal zrobił z elity (głównie francuskich tuz filozofii postblablabla) stado dobrze ubranych baranów i to w ich własnym czasopiśmie. Pokazał, że nie wiedzą o czym piszą, używają efekciarskich niezrozumiałych dla nich pojęć i kiszą się we własnym sosie, uwielbiani przez zgraje postmatołków, którzy też przecież nie wiedzą "o co tu biega". Dzieła upokorzenia dokonał informatyk, który napisał program komputerowy do konstruowania tekstów filozoficznych postmodernimu. Każdy więc może zostać grubą rybą filozofii. Nie ukrywam, że dowiedziałem się o eksperymencie Sokala stosunkowo niedawno i sprawił mi ten fakt niewysłowioną radość, że wreszcie ktoś zrobił to co od dawna wielu wiedziało i mówiło.

Dość o filozofach, przejdźmy do polityków. Analogia z tymi pierwszymi nasuwa się, aż zbyt nachalnie. Jednak stosując ją uzyskałem coś co od dawna było dla mnie nieuchwytne, czyli idelane określenie na polityków zachowujących pozory intelektualne i na ich wyborców. I tak utworzyłem sobie nazwy postpolityków i postwyborców(zresztą wpadła  mi w ręce ostatnio książka Andrzeja Nowaka o Postpolityce). Ci pierwsi charakteryzują się po pierwsze bełkotem. Bełkot to coś szczególnie bliskie sercu postmodernizmu, mówić trzeba dużo, wtrącać nie do końca jasne koncepcje, które w gruncie rzeczy są "puste". Po drugie tchórzostwo i nieróbstwo intelektualne. Postpolityk nie ma odwagi na oryginalne koncepcje,a tym bardziej nie ma odwagi na wprowadzanie ich w życie, postpolityk ma trwać i świecić, przebłyskami bełkotu. Postpolityk nie zadaje sobie trudu wyznaczania nowych celów, głębszej wizji, utrwala zastane stany rzeczy i powiela błędy poprzedników postpolityków. Po trzecie opiera swoje wszelkie działania i siłę na autorytetach (postautorytetach oczywiście), lubi ich cytować, zasłaniać się nimi, używać ich do swoich celów. Postpolityk to też pragmatyk w najgorszym wydaniu. Jego pragmatyzm koncentruje się na utrzymaniu stada matołków czyli postwyborców, i trzeba przyznać, że jest w tym mistrzem. Aby stać się postwyborcą trzeba w postpolityków uwierzyć, trzeba im zaufać i trwać przy nich, tak jak lewicowa młodzież francuska przy swoich filozofach, nawet w obliczu sytuacji, gdy "król jest nagi".  Nie ma bowiem innej możliwości utrzymania się "na fali" w postmodernistycznej rzeczywistości.

Jedyne co mnie zastanawia to to, jak wyglądałby teraz świat, gdyby przedrostek "post" zatruł świat wcześniej. Jak wyglądałyby takie zjawiska jak sztuka, społeczeństwo, rodzina. Czy w ogóle by istniały? Co by było gdyby Aleksander Wielki, Cezar, Karol Wielki, Bolesław Chrobry, Napoleon czy Piłsudski byli postpolitykami? Wiem co byłoby na pewno; bełkot. I cieszę się, że nie dożyję całkowitego triumfu bełkotu i postpolityków. Cieszę się bardzo. 

Nie interesuje mnie dyskusja z ludźmi, którzy cały swój pogląd na świat przyjęli biernie od swoich autorytetów. Wybaczcie wolę dyskutować z oryginałem nie z kopią. Mistrzowie: Uploaded with ImageShack.us Uploaded with ImageShack.us

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka