rozpylaczek rozpylaczek
1653
BLOG

Łukasz Warzecha, czyli Niepokorny & Wyklęty in statu nascendi

rozpylaczek rozpylaczek Polityka Obserwuj notkę 22

Sprawa jest drobna, ale dobrze pokazuje zarówno rzemieślniczą sprawność dziennikarską Łukasza Warzechy, jak i jego poziom etyczny.

 

Wczoraj „Super Express” napisał – jak przystało na ten brukowiec – kłamliwy tekst, że „Sikorskiemu dali wieś” (o co naprawdę idzie opiane jest tu: wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,16519696,Minister_Sikorski_dostal_wies__Bzdura__Tlumaczymy_.html). Niepokorni & Wyklęci oczywiście natychmiast z tym tekstem zrobili to, co zwykle robią wróbelki ze świeżymi końskimi odchodami. Samuel Pereira napisał: „Nie umiem obsługiwać GPS, to państwo da mi własną wieś. Najlepiej od razu z państwową pizzerią”. A Łukasz Warzecha: „Radzio ma prywatną wieś. Nie powinna się nazywać Bufonowo?”.

Gdy to przeczytałem, napisałem na FB: „Warzecha, Warzecha... Coś mi mówi to nazwisko... Czy to nie ten kolo, który swoimi pytaniami właził do dupy Sikorskiemu w książce Strefa zdekomunizowana?”.

Warzecha zareagował:"A będzie Pan uprzejmy podać konkretny przykład pytania "wchodzącego w dupę" rozmówcy, jak był Pan uprzejmy się wyrazić? Bo jeśli nie jest Pan w stanie go podać, rozumiem, że to tylko taki chamowaty chwyt erystyczny".

No to przytoczyłem kilka takich pytań (całość można przeczytać tutaj: www.facebook.com/jerzy.skoczylas54/posts/747093195347996) i zrobiło się wesoło. W sumie najmniej ważne jest to, kto z nas dwóch ma w sprawie tych pytań rację. Choć oczywiście uważam, że to ja mam rację. Nawet gdyby Radek Sikorski rzeczywiście „miał prywatną wieś”, Warzecha – z racji tej wcześniejszej współpracy z nim przy książce „Strefa zdekomunizowana” – powinien pięćset razy się zastanowić, zanim by się zdecydował na nazwanie Sikorskiego bufonem, skoro w tej książce jakoś tej cechy u niego nie dostrzegł... No, ale zostawmy to. Ważny jest dobór przez Warzechę argumentów w naszej kłótni.

1. „Zresztą, gdzież mi tam do takich tuzów ostrego i bezkompromisowego dziennikarstwa jak Janina Paradowska, która w każdym wywiadzie przygważdża Tuska swoimi ostrymi pytaniami”.

To charakterystyczny sposób myślenia chyba wszystkich Niepokornych & Wyklętych: my, lemingi, z „przemysłu pogardy i nienawiści”, jesteśmy jedną drużyną i w sumie nie ma znaczenia, co każdy z nas robi indywidualnie, bo wszyscy uczestniczymy w wielkim meczu. Powiedzmy, że szachowym. Leming nr 12 075 zaszachował Łukasza Warzechę, więc Łukasz Warzecha w odpowiedzi zbija leminga 17 542 i drużyna Niepokornych & Wyklętych znowu obejmuje prowadzenie. A raczej jeszcze bardziej zwiększa prowadzenie.

2. „Dopiero teraz załapałem, że może Pan już może nie pisze w Giewu, ale za to jest Pan radnym PO, a to wiele wyjaśnia. Tylko czy w ramach obowiązków musi Pan prowadzić takie akcje?”.

Warzecha pomylił mnie z Jerzym Skoczylasem z Wrocławia, znanym satyrykiem i radnym PO.

Tu rzeczywiście zły świat zastawił na Łukasza Warzechę perfidną pułapkę: w Polsce jest aż dwóch Jerzych Skoczylasów. Skoro na przykład jakiś nierozgarnięty koleś z portalu filmweb.pl (www.filmweb.pl/film/Anio%C5%82+w+Krakowie-2002-34112#) wkleja fotkę wrocławskiego Skoczylasa przy informacji o Skoczylasie krakowskim – tym bardziej może to zrobić równie rozgarnięty Łukasz Warzecha.

3. „Jerzy Skoczylas, kiedyś tak zwany satyryk, dziś radny PO, broni Radzia na swoim FB”.

Załóżmy na chwilę, że jest tylko jeden Jerzy Skoczylas – ten wrocławski - i że Warzecha nie rypsnął się w tej sprawie. „Tak zwany satyryk”. Po stronie lemingów i przemysłu pogardy i nienawiści nie może być po prostu satyryków. Satyryk to może być Jan Pietrzak albo Marcin Wolski (żeby ograniczyć się tylko do tych najbardziej niezłomnych, którzy nigdy, ale to przenigdy nawet o tyci-tyci nie splamili się kolaboracją z komuną, o przynależności do PZPR już nie wspominając), ale nie radny PO.

Warzecha i tak nie pobije rekordu w tych sprawach, należącego do panienki z jakiejś niszowej telewizji (krąży to po sieci, ale teraz nie chce mi się tego szukać). Otóż panienka zrobiła program o historii ORP „Orzeł”. Całkiem niezły. To znaczy ten program mógłby być całkiem niezły, gdyby nie to, że panience słynny ORP „Orzeł” (zbudowany w holenderskiej stoczni w 1938) popierniczył się z ORP „Orłem” (291), wyprodukowanym przez Związek Sowiecki w roku 1985. W finale programu ta panienka stała sobie obok zacumowanego okrętu i z pełną powagą mówiła, że ten właśnie okręt bezpowrotnie zaginął w odmętach Atlantyku w czerwcu 1940 roku.

No więc tego rekordu Warzecha nie pobije, bo to rekord nie do pobicia, ale nikt mu przynajmniej nie zarzuci, że się nie starał.

Jerzy Skoczylas

rozpylaczek
O mnie rozpylaczek

Stoję tam, gdzie stało ZOMO, dziecko resortowe, dziadek z Wehrmachtu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka