kashmir kashmir
1226
BLOG

Raport MAK - Tusk dał ciała

kashmir kashmir Polityka Obserwuj notkę 71

Jedną z pierwszych myśli, jaka mi przyszła do głowy, kiedy 10.04.10 dowiedziałem się o smoleńskim łubudu, było: "Dobrze przynajmniej, że samolot rozbił się poza Polską i tam będą prowadzić śledztwo, bo w tych okolicznościach żadne ustalenia Polaków nie byłyby wiarygodne".

Oczywiście można dyskutować, czy to, że samolot rozbił się akurat w Rosji, nie powinno powodować obaw podobnej natury. I chyba banałem jest stwierdzenie, że obawy podobnej natury to powinny powstać w zasadzie niezależnie od tego, gdzie by się samolot wiozący taką delegację nie rozbił.

Istotne jednak jest co innego. Otóż istotne jest to, czym jest śledztwo. Dowolne śledztwo. Tak generalnie.

Otóż bowiem śledztwo, jak i końcowy jego raport, to taki twór, co to ma za zadanie możliwie dokładnie odpowiedzieć na pytanie: "jak było". Ma wyjaśnić, jak było, w zawężeniu do konkretnego zdarzenia, jego przyczyn, okoliczności itp. - i to wszystko w jednym, konkretnym wszechświecie, z pominięciem wszelkich równoległych.

Powoduje to nieuniknioną przykrą konksekwencję rozlicznych dyskomfortów, bo różni ludzie mogą mieć różne wyobrażenie o tym, jak było, oparte na różnych przesłankach. I właśnie po to powołuje się jeden konkretny organ, mający do dyspozycji możliwie kompletny materiał dowodowy, żeby nie musieć faktów bazować na jakiejś gremialnej, emocjonalnej burzy mózgów, na demokratycznym głosowaniu czy innych głupstwach. Tylko aby możliwie rzetelnie ustalić, jak było - zupełnie ignorując owe wyobrażenia.

I jasne jest, że w pewnych okolicznościach, kiedy ukierunkowanie publicznej wiedzy o faktach niekoniecznie z nimi zgodne leży w interesie jakichś bardzo ważnych ludzi, wiarygodność takich ustaleń będzie zawsze dyskusyjna. Dlatego właśnie, w imię prawdy, trzeba kłaść nacisk na to, żeby pilnować owej rzetelności i konsekwentnie piętnować wszelkie przejawy interpretacji faktów pod czyjeś, mające pozamerytoryczne podstawy, motywy. A nie przeciągać się na siłę w kierunku własnych pozamerytorycznych motywów.

A taka tendencja, niestety, rozpoczęła się przede wszystkim w Polsce. Nie jest to jakiś zarzut, bo to zrozumiałe - w końcu to był polski samolot i polscy politycy, funkcjonujący w naszym popieprzonym politycznym piekiełku. Niemniej winą (albo chytrą, wyrachowaną, procentującą politycznym sukcesem rozgrywką - coraz bardziej sięku temu skłaniam) Donalda Tuska, premiera Polski, jest to, że od samego początku ostro i brutalnie tego nie hamował.

I teraz mamy tak, że Ruscy mają zaprezentować rzetelny raport po 9 miesiącach totalnie niekontrolowanego, paranoidalnego pieniactwa politycznego mniejszościowej grupki polskich polityków, wraz z ich bojówkami terenowymi i medialnymi siepaczami. Mamy gadanie czołowych polskich polityków (co prawda opozycji, niemniej czynnych parlamentarzystów) o 'ruskiej trumnie', o 'bombowcach ścinających brzozy', o 'kondominium', mamy kwestionowanie wyborów prezydenckich, mamy (wybiórcze) uświęcanie ofiar katastrofy jako męczenników i domaganie się dla nich pomników czy szczególnych miejsc pochówku, mamy latanie do obcych państw z prośbą o interwencję - i setki podobnych kwiatków. Mamy 9 miesięcy jednostronnej całkowitej pogardy dla rozsądku i faktów, jeżeli dotyczą one katastrofy smoleńskiej. Mamy polaryzację polityczną Polski po linii wyznaczonej przez feralną ścieżkę schodzenia Tu-154M 101 - polaryzację, która po jednej stronie lokuje Polskę jako kraj podporządkowany Rosji, opanowany przez ich agentów, z ruchem oporu brutalnie mordowanym na polecenie namiestników faktycznej władzy.

Ja nie wiem, co dokładnie jest w raporcie MAK na temat "winy" kontrolerów rosyjskich - czy stoi, że wszystko robili prawidłowo, czy po prostu temat jest pominięty bądź potraktowany powierzchownie. Ze słów Tuska czy Klicha ("niekompletny") wynika, że raczej to drugie. Niemniej przykra sprawa jest taka, że wobec ewidentnych rażących nieprawidłowości postępowania polskich pilotów (nie tylko Tu-154M, ale i Jaka-40) wybronić kontrolerów z dowolnych zarzutów, jeśli się chce, jest bardzo łatwo. I jeśli w jakiś sposób dla Rosji nie jest korzystne przesłanie w świat przekazu: "uważaj, jak latasz z ważnymi osobami do Ruskich, bo na wieży lotniskowej nieraz jakiś nawalony Siergiej pomyli mmHg z hektopaskalami, albo siódemkę z jedynką, i przy kiepskiej widoczności możesz przyglebić jak bez mała w jakimś Die Hard 2", to Rosja chętnie skorzysta z okazji i przesłania takiego przekazu uniknie. Przede wszystkim jednak głównie dlatego, że jeżeli polski rząd pozwala na bezkarne miotanie ze strony posiadających państwowe koncesje mediów, czy urzędujących polityków, dowolnie plugawych oskarżeń pod adresem ich kraju, to uświęcanie rzetelności raportowania, kosztem najtyciytyciejszego uszczerbku na państwowym prestiżu, byłoby zwyczajnym frajerstwem.

Dlatego ja osobiście uważam, że Tusk dał ciała. Dał ciała teraz i wcześniej, dał ciała również wczoraj, na wystąpieniu. Bo Tusk z jajami powinien powiedzieć coś takiego:

"Panowie szlachta. Ja wiem, że motłoch lubi dramatyzm, że ma swoje fobie, że trzeba z nim delikatnie itepe. Ale mam to w dupie. Dość już. Przez 9 miechów tolerowałem tych wszystkich psycholi, traktowałem pobłażliwie, a co się dało, to ignorowałem. Słupki mi rosły, wygrywałem wybory, więc się cieszyłem. Ale teraz już dość. Skończył się Dzień Dziecka. Jeżeli motłoch jest tak głupi, że tego nie rozumie, to niech mnie udupi w następnych parlamentarnych, bo ja nie chcę rządzić takimi debilami.

Gdyby Ruscy chcieli nam na przykład wypowiedzieć wojnę, to od 10.04.10 wyskrobaliby już z kilkanaście kazusów belusów. I tak są mili, że po prostu spokojnie zbadali sprawę katastrofy, w której na całej linii dali dupy nasi chłopcy, a i ja sam, nie wprowadzając jakiejś specjalnej procedury na wypadek wożenia naszego tragicznie zmarłego prezia-watażki. Np. takiej, która uniemożliwia jakikolwiek kontakt z pilotami w czasie lotu, i bezpośrednio przed nim, jemu czy któremukolwiek z jego przydupasów. W końcu przecież tego watażkę znałem, wiedziałem do czego jest zdolny, jakie ma priorytety, jaki kontakt z rzeczywistością itp.

Ruscy co prawda trochę tak sobie potraktowali w raporcie kwestię, co porabiali ludzie na wieży w lotnisku. W końcu ruscy ludzie. Chciałbym to z nimi jeszcze omówić, niemniej póki co jakiekolwiek gadanie o tej sprawie przypomina żalenie się gościa, że nie odkłonił mu się kolega, którego od pół roku, dzień w dzień, leje po mordzie.

Tak więc, panie i panowie, zaczynamy sprzątanie. U siebie. Radykalne, bez sentymentów. Potem wrócimy do gadania z Ruskimi, żeby zamknąć już tę niefajną sprawę tej trzeciej żenującej katastrofy lotniczej polskich wysokich dygnitarzy w ostatnim dziesięcioleciu. Zamknąć rzetelnym, sensownym raportem i więcej do tego nie wracać. Pora skupić się na przyszłości i na tym, żeby w rozpoczętej właśnie dziesięciolatce nie spadł nam z nieba już żaden premier, prezydent, czy dowódca wojskowy rangi do pułkownika włącznie".

---

Ale nie powiedział tak. Dlatego właśnie pewnie wygra następne wybory. Niemniej jednak, jak dla mnie, po raz kolejny po 10. kwietnia, dał ciała.

kashmir
O mnie kashmir

...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka