Dziś u red. Maziarskiego Julia Pitera, expert w kazdej dziedzinie, mówiła o poprawnej polszczyżnie. Właściwie o niepoprawnej, poniewaz uparcie broniła tezy lansowanej od niedawna: "Afery stoczniowej nie było, bo afera to znaczy zupełnie co innego". Niektórzy, bardziej ostrożni lub świadomi absurdu, poprzestaja na tym ryzykownym stwierdzeniu, mając nadzieję, że ktoś (może jasny lud) to kupi. Pani minister idzie dalej w swojej szalonej argumentacji wspomagając sie hasłem ze Słownika Języka Polskiego, którego - mam wrażenie - nawet nie otworzyła, przecież jest polonistką. A więc pudło! Niestety Słownik antonimów nie został użyty, szkoda:) To nic Pitera brnie dalej razi nas następną definicją - "... afera to jest sprawa zakończona jak na przykład watergate!"(...ja też nie rozumiem).
Oj, kończę, bo program się jeszcze nie skończy a Ona się rozkręca ... zaczynam sie o nią bać.