Parę uwag o paradoksach polskiej historii współczesnej, zainspirowanych notką Lestata.
Czyli o roli Kaczyńskich w początkowym okresie transformacji.
Główny dogmat to: Kaczyńscy nie działali w Solidarności, a jeżeli nawet trochę działali nie miało to żadnego znaczenia dla nikogo.
Przykłady:
1. J.Kaczyński zaspał 13 (!) grudnia 1981, dlatego nie ma prawa mówić, że działał w Solidarności.
Cóż, nikt go nie uprzedził, nawet brat, bo też nikogo z S nie uprzedzono o wprowadzeniu SW i internowaniach.
2. Z dzisiejszej notki Lestata dowiadujemy się, że Kaczyńscy negocjowali w imieniu Wałęsy z SD, ZSL i PZPR po Okrągłym Stole.
Skutkiem było powstanie rządu Mazowieckiego będącego koalicją SD, ZSL i OKP- pierwszego niekomunistycznego rządu w Polsce po II WŚ.
Z jednej strony to dobrze, bo Mazowiecki został uznany za jednego z największych bohaterów III RP.
Z drugiej- źle, bo jak może być dobre coś w czym udział brali Kaczyńscy? ;)
Ale Mazowieckiemu udało się mimo to wspaniale rządzić III RP z Balcerowiczem, Kuroniem i innymi głównie ludźmi "od Michnika", więc po co w ogóle wspominać o Kaczyńskich.
3. W okrągłym Stole bracia bliźniacy też brali udział i to świadczy o nich bardzo źle.
Ale ogólnie Okrągły Stół był wporzo bo doprowadził do oddania władzy przez komunistów i brali w nim udział: Wałęsa, Michnik, Geremek i same gwiazdy ówczesnego życia politycznego.
Ale w życiorysach Kaczyńskich to plama.
4. Dzięki kampanii wyborczej zorganizowanej głównie przez Kaczyńskich wybory prezydenckie w 1990 roku wygrał Lech Wałęsa.
Nikt z poprawnych polityków nie zalicza im tego jako zasługi (oni nie mają żadnych zasług, czynili i czynią tylko zło).
Ale Prezydentury Wałęsy poprawni bronią jak lwy.
Bardzo więc skomplikowana jest rola braci Kaczyńskich w najnowszej historii Polski, ale jakby nie patrzeć jest to zawsze rola negatywna.
Nieprawdaż? ;)