Dziś (5 maja) rozpoczyna się dwudniowe finałowe spotkanie Mistrzostw Świata w Snookerze 2019. Spotkają się w nim 43-letni Szkot John Higgins z 29-letnim Anglikiem Juddem Trumpem. Mecz ten będzie mieć wiele interesujących podtekstów.
Po pierwsze, jest to rewanż za finał MŚ w 2011 roku. Wygrał wtedy Szkot 18:15. Trump traktowany był wtedy jako cudowne dziecko snookera i wróżono mu wspaniałą przyszłość – do tej pory zresztą wielu uważa go za najzdolniejszego po Ronnie O'Sullivanie zawodnika tej dyscypliny sportu. Jednakże Judd aż tak wielu spektakularnych sukcesów nie osiągnął. Tegoroczny finał MŚ jest dopiero jego drugim w dość długiej już karierze. Trumpowi na pewno bardzo zależy na pierwszym zwycięstwie, które byłoby wreszcie spełnieniem nadziei, które od dawna pokładali w nim jego fani (i – oczywiście – on sam).
Zupełnie inaczej sprawa wygląda z Higginsem. W nowoczesnym snookerze (czyli od końca lat 70.) lepsze od niego wyniki mieli tylko Stephen Hendry, Steve Davis i O'Sullivan. John był 4 razy Mistrzem Świata i jeszcze trzykrotnie grał w finale. Tak, tylko że ostatni tytuł zdobył dawno – właśnie w 2011 roku – a w poprzednich dwóch Mistrzostwach przegrywał po bardzo twardej walce w finale (w 2017 z Markiem Selbym, a w 2018 z Markiem Williamsem). Z pewnością nie chce być pokonanym po raz trzeci z rzędu...
Sądząc po tegorocznych wynikach i formie z wcześniejszych meczów MŚ, faworytem wydaje się być Trump. Przeszkodą może okazać się jednak jego niezbyt silna kondycja psychiczna oraz wielka ambicja Higginsa, dlatego nie podejmuję się wskazać zwycięzcy.
