Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24
1063
BLOG

Zdjęcie

Basia klika na Salonie24 Basia klika na Salonie24 Polityka Obserwuj notkę 24

Dziś wpis na poważnie, bo jestem trzeźwa (w miarę…).

W sobotę byłam na wieczorze panieńskim byłej kumpeli z pracy. Wieczór panieński, jak to wieczór panieński - dużo alkoholu, nachalnych striptizerów z Ukrainy, czy tam, jak jej tam – Białorusi, namawiających na taniec „tylko dlja mnie za piatdziesiat złotych”. Ponieważ nie jestem wielbicielką „urody  słowiańskiej” (sic!), a ponad „tańce godowe” przedkładam „gody” jako takie, chlałam przy barze litrami dżin z tonikiem, zerkając ukradkiem na komórę, czy mój habibi w końcu da mi znać esemeskiem, że żyje. Nie dał. Jednym słowem, delikatnie mówiąc, miewałam bardziej udane sobotnie wieczory.

Dlaczego o tym piszę? No bo wygramoliłam się dziś (samotna!) około południa z łóżka, umyłam zęby, skorzystałam z toalety (dżin jest zajebiście moczopędny! a może to wina toniku?), wzięłam prysznic i zadałam sobie trudne ale jednocześnie retoryczne pytanie – co Baśka dzisiaj konkretnego zrobisz? Co zrobisz ciekawego z niedzielą, tak, aby w poniedziałek w pracy nie mieć przygnębiającego poczucia zmarnowanego weekendu? Zmarnowanej szansy na romans z przystojnym uchodźcą politycznym z jakiegoś słonecznego kraju na południu. No i zrobiłam, kurka wodna, to co zwykle. Otworzyłam znaczy się winko, kliknęłam na zakładkę habibi.com i rozpoczęłam flircik przez Skype’a. W połowie butelki, po kilku minutach miłej konwersacji z Ahmedem, jak grom z jasnego nieba, uderzyła mnie myśl, że dziś jest koniec długiego weekendu! Długiego weekendu, podczas którego bidna psiarnia ściągana jest na rogatki miast i wsi w celu skutecznego zwalczania pijaństwa na drogach. Pijaństwa, które jak zaraza toczy nasz naród i wysoce zagraża bezpieczeństwu nielicznych trzeźwych użytkowników polskich dróg. Wsiadłam zatem, jak nie ja, po drinku, na rowerek, obrałam, na czuja, azymut „Pałac Kultury i Nauki” i pewna, że mojej radosnej przejażdżki w mieście nie zakłóci żaden niemiły incydent z policją, pojechałam na Starówkę.

Po pewnym czasie dotarłam do kolumny Zygmunta. Lubię tego typu monumentalne i strzeliste budowle, kolumny znaczy się. Nie mają niby, z formalnego punktu widzenia, żadnych walorów użytkowych, ale zawsze mnie jakoś do nich ciągnie. Przycupnęłam pod kolumną, przytuliłam twarz do twardego, chłodnego granitu i dałam się ponieść fantazjom. Po wszystkim, otworzyłam oczy i z nudów zaczęłam obserwować ludzi. Kobiety znaczy się.

Po pewnym czasie zwróciłam uwagę na dwie rodziny, które w tym samym czasie robiły swoim dzieciom zdjęcie na tle kolumny.

Pierwsza rodzina – zblazowana nastoletnia blond tipsiara, żująca ostentacyjnie gumę, nieszczęśliwa, że musi pozować rodzicom i uśmiechać się do aparatu.

Druga rodzina – uśmiechnięty do smutnych rodziców chłopczyk na wózku inwalidzkim, sprawiający wrażenie, że jest to jedna z najpiękniejszych chwil w jego życiu.

Chciałam podjeść do niego, przytulić go, pocieszyć, pocałować. Zamiast tego wsiadłam na rower i pojechałam po kolejne wino.

Jestem magistrem ekonomii. Moja pasja to muzyka barokowa, spacery po lesie i czytanie gazet. Nie gram w golfa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka