Słowo Wielkiego Rycerza Słowo Wielkiego Rycerza
158
BLOG

Klucze Michaela

Słowo Wielkiego Rycerza Słowo Wielkiego Rycerza Gospodarka Obserwuj notkę 2

 Klucz Michaela

Zapoczątkowany przez irlandzkiego księdza system ubezpieczeń wzajemnych funkcjonuje w postaci pełnoprawnej firmy ubezpieczeniowej, zaliczającej się do 1000 największych przedsiębiorstw Stanów Zjednoczonych.

 

Porty Ameryki

XIX-wieczna Ameryka była ziemią obiecaną dla wielu biednych i pozbawionych szansy na godne życie obywateli starego kontynentu. Nie wszyscy byli jednak przyjmowani tam równie chętnie. O ile protestanci mogli liczyć na życzliwość swoich gmin powstałych już w XVI wieku, przybysze pochodzenia katolickiego lądując tam takiego wsparcia nie mieli. Niektóre konstytucje stanowe jeszcze do połowy XIX wieku w ogóle wykluczały katolików z życia publicznego, odbierając im nawet prawa wyborcze, traktując na równi z czarnymi niewolnikami. Irlandzki, włoski czy polski robotnik traktowany był jak człowiek drugiej kategorii, bez realnej szansy na awans społeczny. Praca, którą mógł otrzymać, była najcięższa, najbardziej niebezpieczna i najgorzej płatna. Nic więc dziwnego, że wielu emigrantów przybywając do portowych dzielnic amerykańskich miast, tam pozostało już na zawsze.

Spod znaku Św. Patryka

Pewien irlandzki wikary, z portowej parafii w New Heaven w stanie Connecticut postanowił zawalczyć o lepsze warunki życia dla swoich wiernych. Co ciekawe, dokonał tego przy pomocy ubezpieczeń (ale o tym za chwilę). Życiorys irlandzkiego księdza o nazwisku McGivney jest typowy dla członków irlandzkiej diaspory tego okresu. Był jednym z 13-cioro dzieci irlandzkich emigrantów, jego ojciec był odlewnikiem. Wcześnie podjął pracę zarobkową (w wieku 13 lat). Kiedy miał 21 lat, zmarł ojciec, a rodzina popadła w bardzo trudną sytuację finansową. Młody Michael ukończył jednak seminarium, ale tylko dzięki pomocy biskupa diecezji Hartford. Bieda odcisnęła się jednak bardzo silnie na jego upartym irlandzkim charakterze i nie pozwoliła mu zapomnieć o tych, którzy mieli mniej szczęścia niż on.

Anioły i demony

Po koniec XIX w. protestancka większości czuła się coraz bardziej zagrożona ogromną falą katolickiej emigracji do USA, i dążyła do konwersji najaktywniejszych jednostek ze społeczności katolickich na protestantyzm. Jedną z metod były silnie, mniej lub bardziej utajnione organizacje masońskie (niezwykle liczne akurat w New Haven ze względu na siedzibę elitarnego YaleUniversity). Oferowały one konwertytom konkretną pomoc materialną, organizacyjną, jak i poczucie braterskiego wsparcia, czyli właśnie to, czego brakowało niewykształconym, niezorganizowanym i ubogim katolikom. Ta społeczna alienacja, bieda i spychanie katolików na margines życia publicznego, skłoniło młodego księdza do założenia w 1882 świeckiego zakonu Rycerzy Kolumba (pierwszego katolika, który dotknął stopą kontynentu amerykańskiego), organizacji antymasońskiej, która wzięła sobie za cel asymilacje, wzajemne wsparcie materialne katolików oraz charytatywną pomoc na rzecz ich rodzin, zwłaszcza pozbawionych jedynego żywiciela. Członkowie bractwa, w trosce o rodzinę, co miesiąc zbierali składkę w wysokości jednego dolara (lub odpracowywali ją), z których to pieniędzy wypłacano potem świadczenia i renty rodzinom członków, zmarłych lub takich, co wskutek wypadku stracili możliwości zarobkowe.

Katolicka recepta na sukces

Opowieść ta pozostała by może jedną z wielu typowo amerykańskich historyjek o sile ludzkiej solidarności i poczuciu braterstwa, gdyby nie fakt, że świecki zakon Rycerzy Kolumba przetrwał w doskonałej formie do dziś. Zrzesza na całym świecie prawie 2 miliony członków (z czego około 1 tyś. w Polsce) zaś zapoczątkowany przez irlandzkiego księdza system ubezpieczeń wzajemnych funkcjonuje w postaci pełnoprawnej firmy ubezpieczeniowej, zaliczającej się do 1000 największych przedsiębiorstw Stanów Zjednoczonych, z rocznym zbiorem składki na poziomie 70 miliardów dolarów. Co ciekawe, podczas gdy ostatnie problemy firm ubezpieczeniowych generalnie nadszarpnęły ich standing finansowy, agencja Standard & Poor’s podwyższył rating Rycerzom Kolumba na: AAA, zaś AM Best utrzymuje od lat A++. To wszystko, jak twierdzą wspomniane agencje, dzięki tradycyjnemu katolickiemu konserwatyzmowi, obecnemu w inwestowaniu pieniędzy swoich ubezpieczających się członków. Czyli: żadnych „kaskadowych” opcji terminowych, żadnych pożyczek na wille dla bezrobotnych, żadnych ekstra premii dla twórców „sukcesu amerykańskich ubezpieczeń”. Może trochę nudne, ale za to bezpieczne!

Fakty te, miłe sercu każdego katolika, przeczą ewidentnie tezie, że jakoby talent do finansów był w wyłącznym posiadaniu wyznawców innej religii i związanej z nią nacji.

Paweł Sikora

Piszemy nieoficjalnie o Zakonie Rycerzy Kolumba, największej bratniej organizacji katolickiej na świecie. Nazywanej przez Ojca Świętego "prawą ręką kościoła". Skupiającą mężczyzn żyjących w łączności ze stolicą apostolską, pragnących służyć kościołowi i państwu, zgodnie z czterema charyzmatami zakonu - miłosierdziem, jednością, braterstwem i patriotyzmem. więcej na: www.kofc-ah.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka