Korpomuł Korpomuł
320
BLOG

Historia pewnego sztetla w Polin

Korpomuł Korpomuł Gospodarka Obserwuj notkę 2
Jak pyniondz zawsze w dobre rynce trafi.

Jest w centrum Polski sztetl pewien, od wieków przez różne nacje ukochany. Z racji gwałtownego rozwoju był kiedyś nawet polskim Manchesterem zwany.  Sztetl pamięć nacji hołubi organizując nawet Festiwale kilku ichniejszych kultur. Drogi w sztetlu jak to w prowincjonalnym miasteczku zwyczajnie ser szwajcarski wciśnięty na kanapkę z masłem przypominają. Z dziur wielu „masło” odcinające się, wygląda ale Stetl-rat  ważniejsze ma zadania, dwa dworce sztetla łącząc, za ceną taką, za którą, nasze skansenowo-operetkowo-defiladowe Wojsko, mogłoby 2900 wyrzutni przeciwpancernych pocisków kierowanych Javelin zakupić i gwizdać sobie na wojska pancerne każdego sąsiada.

W sztetlu różne cuda się dzieją, można tu kupić nieruchomość na ulicy od lat zapuszczonej, w której można spodziewać się, że nawet kanalizacji nie ma, za drobne grosiki a władze sztetla zaraz milionami mogą sypnąć, odnawiając ulice okoliczne i czasami samą nieruchomość cudownie i zupełnie przypadkowo stopę zwrotu z inwestycji do kosmicznych rozmiarów windując.
Niektóre nieruchomości w centrum stan taki osiągają, że najgorszego wroga nie wysłałoby się tam na spacer, a jedyną akcją podejmowaną przez władyków jest wystawianie plakatu przypominającego, że kiedyś, rozpadający się kompleks, obecnie ruderę przypominający, odwiedził Papież Polak.

image
 
https://dzienniklodzki.pl/jan-pawel-ii-w-lodzi-wedrowka-po-lodzi-sladami-swietego-papieza/ar/3416357


I zastanawiać się czasami można czy plakat ten, zamiast wiedzy historycznej promowania, do skutecznego obniżenia wartości rudery nie służy aby i ta, rozkładając się z biegiem lat trzydziestu, w prawidłowe rynce trafiła i odpowiedną stopę zwrotu przyniosła. Jakoż i wieść gminna niesie, że dla tej konkretnej nieruchomości, wybawiciel znalazł się był i nareszcie plakat z zaszczytnej roli obrońcy przyszłych i zacnych przepływów pieniężnych uwolni a ruderę na rezydencje zamieni.
Jak to zwykle w przypadkach takich, w Polin całym a szczególnie w sztetlu bywa, wybawiciel formę inwestora przybrawszy, nazwę firmy z wyrazami nacji kupiecko-złodziejskich, anglosaskimi zwanymi, mieć musi.


Więc enterprise ten do investmentu przeznaczony nazwę odpowiednią ma i dzięki naszym prawdomównym mediom głównego ścieku (jak mawia pan Grzegorz Braun - jedyny poseł w całym Kne.eee, jakim KneSejmie (?), Sejmie, Sejmie (!) napisać chciałem, jak złośliwe bestie mówią, jak Polak i mężczyzna z „cojones” się tam zachowuje) nazwę wybawiciela poznać nam dano.


A nazwa jego… LINESA INVESTMENTS


https://lodz.wyborcza.pl/lodz/7,35136,28224986,w-miejscu-uniontextu-maja-powstac-mieszkania-na-razie-sa.html


Mniej wartościowy ludek tubylczy, sztetl zaśmiecający, na kolana powinien paść na dźwięk tych słów i cieszyć się, ze rudera w godniejsze rynce przejdzie i wiele nowych rodów szlacheckich, w sztetlu powstających i do sztetla przybywających, odpowiednio zasili w pyniondz. Ludek ten nie powinien niczym więcej się interesować ani pytań zadawać, magiczne słowo INVESTEMENTS słysząc.
Lata ostatnie dobitnie wykazały, że ludek tubylczy na wiedzę przez media głównego ścieku (znów słownictwo tego ruskiego onuca siem zakradło było) sączoną, wybitnie podatny jest. Raz wierząc, że grypopodobny wirusik Ziemię jak Czarna Śmierć unicestwi, raz że eksperymentalna berbelucha lekarstwem zbawiennym i do życia koniecznym jest, a innym razem, że wzorem cnót wszelakich są potomkowie banderopiteków służący lokalnym oligarchom nacji Straszne.. eeee Starszej (!) i mądrzejszej, których bez zastanowienia, jak leci pod dachy własne przyjmować należy.


Czasami chciałoby się przestać się czuć jak pszczoła, którą rój much nieustannie stara się przekonać, ze g..o lepsze jest od miodu ale, że nic a nic to chciejstwo na mój stan ducha i krytyczne myślenie się nie przekłada słowa: LINEEEEESSSAAAA….  INVEEEESSSSTEMEEEENNNTTTT… nie zadziałały na mnie pozytywnie. Powiem więcej, jako lokalny wieprz przebrzydły nie tylko na kolana nie padłem i nawet śmiałem zadać sobie obrzydliwe pytanie, kimże ten fetowany przez GWn… wybawiciel być może.
I świętokradcze dłonie swe uniosłem nad klawiaturą i zamiast do GWn..a i włodarzy sztetla listy dziękczynne wysyłać, śmiałem sprawdzić kimże ten najsz najszejszy, wybawiciel, nam niegodnym, ze złodziejskiego języka wyrazy w nazwie swej firmy darujący, być może.
A imię jego:


https://rejestr.io/krs/654723/linesa-investments


nie, nie czterdzieści cztery a nasze, swojskie – ze starego Polińskiego rodu pochodzące:


MOSZE MEYDAN.


A wy przebrzydłe antysejmitniki wy! I wy światłe obrońce dobradobra, pienkna, i cnut wszelakich! Co wam po łbach zaczadzonych chodzi? Nawet gdyby  wybawiciel AARON SCHICKELGRUBER się zwał nie byłby to jakikolwiek (!!) powód do oburzenia dla jednych i omdleń i cmokania dla drugich. W Kraju tym każdy kto pracować uczciwie chce i krwi dla Ojczyzny, niechby i nowej, nie ma zamiaru oszczędzać, mile od wieków był witany i w przyszłości też tak być powinno.
O co innego tutaj chodzi i inne demony tu są czynne. Różniąc się od przeciętnego zżeracza papki me(n)dialnej moja pamięć nie ogranicza się do dwóch kadencji KneSej… (no żesz matka jego nać) Sejmu i do tej pory pamiętam swój wstyd i wściekłość kiedy głupi Rodacy pijaka charkowskiego na drugą kadencję wybrali… pamiętam też rzeczy wcześniejsze.
I jak dziecko maltretowane, które traumę z dzieciństwa z pamięci usunąć potrafi a ta w chwili, w sekundzie jak żywa i nadal trwająca w odpowiednim momencie, często po wielu latach, przed jego oczami stanie tak i ja z osłupieniem w nazwisko „wybawiciela” się wpatrzyłem i staropolska … MAĆ z ust się wyrwała.
Jak trauma z dzieciństwa, stanęła mi przed oczami historia podobna sprzed około 18 lat. Wtedy też wybawiciel się znalazł był i w sztetlu łaskawie, jak wieść gminna niesie, dawną fabrykę – własność upadłego właśnie przedsiębiorstwa raczył (za kwotę mniejszą od kwoty znajdującej się (podobno) w kasie tego przedsiębiorstwa w upadłości) kupić. Nazwa jego również z języka złodziejaszków pochodziła i brzmiała ona:


Opal Property Developments S.A.


https://rynekpierwotny.pl/deweloperzy/opal-property-developments-sa-1331/


Firma to australijska miała być i jak naganiacze do kupna sugerowali wielkie miała mieć w tej branży doświadczenie. Doświadczenie to było widoczne na pierwszy rzut oka bo zanim maszyny ciężkie do remontu fabryki wjechały już drzew i krzewów nasadzono a słynny potem aktor warszawski latał i mieszkania (jakie tam mieszkania – LOFTY!) zachwalał. Podobno to był ten aktor, który później w mocno nieudanym filmie o Bitwie Wiedeńskiej w husarza i hetmana  w jednym (!) odgrywał.


Przez pewien czas kuszony słowami LOOOFTTTYYYYY, OPAAAAL, PRRRROOOOPPPPERRTYYYYY rozważałem zakup tegoż loftu widząc siebie jak towarową windą na motorze wjeżdżam na swoje 400 metrów kwadratowych. Ale że nie lubię pieniędzy wywalać nie sprawdziwszy na co dokładnie je wydam zacząłem „australijca” sprawdzać. Rozpytałem u dobrze poinformowanych i dowiedziałem się, że:


- musiałbym być ciężkim idiotą żeby to zrobić.


Po pierwsze ta nieruchomość to dawna fabryka włókiennicza, gdzie chemii różnej, często rakotwórczej było używane w pindu i nikt rozumny nie powinien tam się pchać zanim każdej cegły, z pozostałej w nich chemii, nie oskrobie się na centymetr z wymianą całej zaprawy pomiędzy cegłami.


Po drugie dowiedziałem się, ze Inwestor zamiaru takiego nie ma bo od koleżanki z firmy budowlanej jakaś wiewiórka przybiegła mówiąc, że na całą inwestycję ma zamiar mniej pieniędzy przeznaczyć niż samo czyszczenie z chemii by pochłonęło.


Po trzecie obejrzałem te „lofty” a raczej lufciki bo powierzchnię miały ok. 50 metrów kwadratowych i kosztowały około 220 tysięcy w czasach gdzie za 80 tysięcy można było kupić mieszkanie o tym samym metrażu. Oczywiście można było zamówić loft dwupoziomowy za prawie 430 tysięcy ale ten „dwupoziomowy” loft to był ten sam jednopoziomowy de facto lufcik, z dodaną antresolą. Wszystkie większe kupił podobno jakiś fundusz inwestycyjny a naiwniakom zostały M3 w cenie apartamentu.


Po czwarte śmierdziała struktura całej grupy – inwestor to była spółka  wnuczka, spółki matki a sprzedawała spółka babcia z Estonii.


Wielu naiwnych Rodaków takiej analizy nie przeprowadziło i pomimo, że jak niosła wieść gminna „Australijczyk” chciał sprzedawać lufciki za 2000 złotych za metr, ja oglądałem już przy cenie 4000 to wielu kupowało jeszcze po 9000.


Paczta naiwniacy i zazdraszcajcie jak siem w sztetlu interesa robi. Dasz pan 40 za mieszkanie z sejfem, w którym jest 60 za część z  tej różnicy 20, wstawisz pan kartongipsy i „mendę artystyczną” zatrudnisz do opiewania super cymes git mieszkania, na które weźmiesz pan 300 kredytu żeby sprzedać je za 900 ogłosić plajtę i (podobno) nie spłacić kredytu… Czy miałeś te 40 czy nie miałeś i dałeś je kiedy sejf otworzyłeś to już sprawa drugorzędna.
Paczta i płaczta – tylko z tego płaczu nie zapomnijta czwartego i piątego boostera przyjąć, żeby bezpiecznie pod dach niezaszprycowanych gości wpuścić.

Ale, ale – o co ten cały wrzask i gewałt zapytacie? Był ktoś z Australii smrodu narobił i uciekł? I co z tego? O co pan się czepiasz w czasie gdy zły „putler” już bomby pod Warszawą podkłada i powinno się bez kałacha i amunicji lecieć na UPAdlinę i go własną piersią zatrzymać?


Już odpowiadam. Zanim zacząłem lat temu 18 poinformowanych wiewiórek szukać…  Zanim lufciki zwiedziłem, siadłem sobie spokojnie… I świętokradcze dłonie swe uniosłem nad klawiaturą…
I sprawdziłem cóż to pod nazwą OPAL (siem od naszej) PROPERTY (i dawaj kasę na nasz dalszy i lukratywny) DEVELOPMENT się kryje. 40 minut mi to wtedy zajęło. I zanim lufciki zwiedziłem i wiewiórki wypytałem … wiedziałem, że OPAL… etc. to joint venture dwóch firm australijskich:


1)    FOBECA SPB LIMITED – spółka widmo – znalazłem ją tylko w na dwóch australijskich stronach. Pierwsza to była strona sądu z informacją, że była stroną w procesie. Każdemu się może zdarzyć. Drugie miejsce to była strona obrony demokracji, gdzie znalazłem ją na liście przedsiębiorstw „szemranych” podejrzanych o korumpowanie urzędników, z adnotacją, że ktokolwiek widział, ktokolwiek wie… niech od razu zgłosi się.


Druga firma to była …. TADAAA – MEYDAN GROUP – firma rodzinna założona i prowadzona przez Meirę i Mosze Meydanów.

Strona ich przypominała dzieło naćpanego nastolatka bo wyglądała gorzej od strony przedszkola. Zajmowali się (o ile dobrze pamiętam):
- handlem
- sprzedażą  (sądząc po zdjęciu) strasznie badziewnych telefonów.
- produkcją ubranek chyba dziecięcych. Raczej im nie szło bo na australijskim portalu biznesowym znalazłem informację, że pan Mosze Meydan sprzedał zadłużoną firmę, w której miał pozostać prezesem.
- deweloperką.. i tutaj była informacja o ukończonych projektach o wartości 300 milionów AUD (na innym portalu sprawdziłem, że przykładowy loft kosztował 300 tysięcy więc doświadczenie nie było wielkie.
Jak widać władcy sztetla i wtedy i raczej dzisiaj, jak mówi młodzież, „w komputery nie umio”  ale za to pięknie plakatami z Papieżem bronią dawnych pereł sztetla przed przejęciem, aby je oddać w dobre rynce…
Tak na marginesie – jedną nieruchomość od drugiej dzieli ok. 600 metrów.
To wszystko co chciałem napisać i znużony jestem więc na spoczynek się udam. Może mi i Państwu przyśnią się inwestycje bajeczne zyski przynoszące i włodarze zachęcający do inwestycji za kwoty mniejsze od tych które w jakimś zagubionym sejfie (bądź na zablokowanym rachunku bankowym) w nabywanej nieruchomości już się znajdują.
Kolorowych sejfów w jeszcze bardziej kolorowych snach Wam życzę.

Z Bogiem.


 



Korpomuł
O mnie Korpomuł

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka