kot-bloga kot-bloga
178
BLOG

Uczony i podatki

kot-bloga kot-bloga Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Cyklu "Najlepsza reforma systemu nauki i szkolnictwa wyższego w Europie" ciąg dalszy.

Stosunek uczonego do podatków jest zwykle taki, jak każdego obywatela. Nie lubi. Chyba, że je zawodowo bada, wtedy może pokochać tak, jak epidemiolog kocha swoją ebolę.

Uczony czasem nawet zdaje sobie sprawę, że są one konieczne, świadomość ta znika jednak w chwili, gdy zobaczy, jak są one (czasem nawet na własnym wydziale) wydawane. Albo jak się dowie, co mu w kwestii podatkowej rząd wymyślił.

A wymyślił wiele. W tym likwidację 50% kosztów uzyskania z tytułu korzystania z praw autorskich. Pan Premier już kiedyś miał taki pomysł i mówił coś o zabieraniu nadmiernych uposażeń uprzywilejowanym i bardzo dobrze zarabiającym uczonym. Widać wróciło.

Dla nieświadomych problemu, rzecz wygląda tak: kiedyś rząd sobie wymyślił, że może płacić uczonym mniej i zezwolić na "fuszenie" w prywatnych szkołach tudzież że da im większe koszty uzyskania przychodu i nie będzie za dokładnie sprawdzał, co ci uczeni właściwie robią. W ten sposób przy tej samej kwocie brutto uczony miał dochód o jakieś 20 - 30 % wyższy niż "zwykły" śmiertelnik, a państwo - czystawe sumienie, bo przecież pomogło. Teraz ten ryczałt ma zniknąć.

Jasne, "kryzys, klapa, ciężkie czasy, opróżnione wszystkie kasy" jak śpiewała (to se vrati) Wesoła Lwowska Fala. Tyle, że wychodzi z tego co następuje: rząd Rzeczpospolitej obniża pensje tylko jednej grupie pracowników sektora publicznego o 1/5 do 1/3. Reszta będzie dalej zarabiać tyle samo. Najwyżej podwyżki nie dostanie.

Ten sam rząd przed wyborami ogłosił wielką podwyżkę płac w szkolnictwie wyższym w ramach Najlepszej Reformy Nowoczesnej Europy. Potem się okazało, że chodzi o płace minimalne, że na najbiedniejszych nawet uczelniach zarabia się zwykle więcej niż minimum i że powyżki dostaną najniżej kwalifikowani. W rezultacie - uniwersytecka sprzątaczka ma pensję taką, jak asystent. I tak jest dobrze, bo jeszcze trzydzieści parę lat temu miała taką pensję, jak profesor.(*)

Ten sam rząd w ramach Najlepszej Reformy itd postawił przed polskimi uczonymi nowe zadania. Te nowe zadania polegają m. in. na zupełnej zmianie zasad tworzenia programów nauczania, modyfikacji tychże pod tzw. Krajowe Ramy Kwalifikacji istniejące częściowo tylko w wyobraźni planistów, zupełnej zmianie zasad oceny jakości pracy uczonych działającej z mocą wsteczną (**), wprowadzeniu z sufitu wziętych, acz możliwych do spełnienia (obowiązek wykładania w kilcie i przy szabli też jest możliwy do spełnienia) kryteriów oceny jakości polskich czasopism naukowych. Z tym wszystkim, przy zmniejszonych nakładach i ze świadomością obniżki dochodów, uczeni mają się uporać do marca. Aktów wykonawczych jak zwykle brak. Nie zdążyliśmy ze wszystkim.

Niezależnie od biurokracji supra uczeni maja w tym czasie prowadzić badania i dydaktykę na najwyższym poziomie.

Summa fecit:

Wymagania stawiamy uczonemu tak, jakby był zatrudniony na uczelni w Niemczech czy Szwajcarii

Płacimy 1/4 tego, co dostaje jego niemiecki kolega, a przy tym

Koszty utrzymania w Polsce są na nieco wyższym poziomie niż w Saksonii (wrocławski GUS zbadał)

Ogłaszając szumnie gigantyczną podwyżkę podnosimy minimalną płacę profesorską (w r. 2012, gruszka na wierzbie) do poziomu płacy niemieckiej sprzątaczki (znów)

Następnie obniżamy de facto pensje uczonych o 20 - 30%

I potem będziemy się dziwić, że nie osiągamy wyników jak MIT(***)

Co dowiedzie, że polska nauka po prostu jest do likwidacji, tutaj wystarczą wyższe szkoły zawodowe, a elity będzie się kształcić za granicą, albo wprost się je zza granicy sprowadzi.

QEAF

(*) ja naprawdę nie mam nic przeciwko sprzątaczkom i szanuję ich pracę. Tylko dlaczego chcemy zachęcić najzdolniejszą młodzież do pracy oferując płacę konserwatora płaszczyzn?

(**) kryteria naukometryczne zmieniają się co sezon wraz z nastrojem Kapitanatu Nauki. Zawsze z mocą wsteczną. Co więcej, nie podnoszą jakości badań, a przeciwnie, obniżają ją. Wszyscy kombinują, jak się dostosować do wskaźników. W rezultacie bezsensowny tekst pisany "pod" wskaźniki jest lepszy, niż dobry ale nie punktowany. Z tej przyczyny np. trudno zacząć wydawać nowe czasopismo, a czasopisma już istniejące drukują wszystko, jak leci (nieoficjalny sondaż wśród zaprzyjaźnionych decydentów redakcyjnych)

(***) Wyniki jak wynika z badań PWC mamy i tak niezłe, bo produktywność naukowa (cokolwiek to znaczy) osiąga 1/2 tego, co w Niemczech. Jeżeli w nieustającym lupanarze organizacyjnym i przy realizowaniu 2n godzin dydaktycznych (n=maksymalne pensum ;)) udaje się osiągnąć taki rezultat - pomyślcie, co by było, gyby było normalnie?

(****) Dla zoilów: TO NIE JEST TEKST NAUKOWY, TO PUBLICYSTYKA. NIE ROZUMIESZ RÓŻNICY - SPRAWDŹ W WIKI I MILCZ

kot-bloga
O mnie kot-bloga

Wściekły (trzeci, nie uwzględniony przez Schrödingera stan, w którym może być kot z wiadomego eksperymentu)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie