Krytyczno-cyniczny Krytyczno-cyniczny
274
BLOG

Lisickiemu o kolportażu

Krytyczno-cyniczny Krytyczno-cyniczny Polityka Obserwuj notkę 1

 

Podobnie jaki Rybicki, spodziewałem się więcej po dzisiejszym poście Lisickiego. Fakt, zero konretów. Zamiast nich, prośba o propozycje. Pozwolę sobie zatem nie tyle wyjść z propozycją, co po polsku po prostu pomarudzić. Ku przestrodze, żeby nie było, ale również po to, żeby uświadomić, jak karkołomnego projektu zamierza się podjąć Lisicki. 

Mniejsza o inwestora. Zawsze jakiś gość gotów będzie zaryzykować. Tym bardziej, że "URze" odniosło przecież spory sukces. Mniejsza też o wydawcę, bo wydawnictwo to można od biedy założyć. Nie jest to skomplikowana sprawa. Zatrudnić paru korektorów, podpisać umowę z drukarnią (a tych jest w Polsce całkiem sporo), wynająć magazyn. To wszystko są sprawy drugoplanowe. 

Moim zdaniem największy problem, przed którym przyjdzie stanąć Lisickiemu, to kolportaż nowego pisma. O tym sobie pogadajmy. 

Kolportaż w Polsce jest zdominowany przez dwie spółki akcyjne (w kolejności o największych udziałów w rynku): Kolporter i Ruch. Jeśli Lisickiemu nie uda się dogadać z którąkolwiek z nich, to może zapomnieć o całej reszcie projektu. Bez dystrybucji w formie papierowej magazyn nie istnieje. Taka jest smutna prawda. Czy się to komuś podoba, czy nie, wydania elektroniczne to tylko ułamek dochodu z wydawania prasy. Większość ludzi kupuje jednak wydania papierowe.

No to jak to jest z tym kolportażem? Musimy sobie uświadomić, co to właściwie za spółki tak zdominowały nasz rynek w tej dziedzinie. Zatem parę słów wyjaśnienia. Więcej nie trzeba. 

Twórcą, prezesem i właścicielem (100% akcji) Kolportera jest Krzystof Klicki. Pominę już wyświechtany argument, że jego pierwszym zleceniodawcą była GW. Ważne, że gość ma żyłkę handlową, jest po prostu dobrym biznesmenem i tyle. W zeszłym roku Grupa Kapitałowa Kolporter wypluła z siebie siedem niezależnych spółek, które zajmują się tak różnymi dziedzinami, że głowa mała - od budownictwa po informatykę. To o czymś świadczy. Kolportera należy zatem traktować jako poważną spółkę biznesową, która zdecydowanie wie, jak obracać się w polskich realiach. Przypomnę tylko, że Klicki całą karierę zrobił po 1990. Gość zdecydowanie odnalazł się po transformacji ustrojowej. 

Odnośnie Ruchu... Oj, barwną historię miał ten nasz Ruch. Mniejsza o ojców założycieli, bo to zamierzchłe dzieje. Przypomnijmy w skrócie dzieje najnowsze. Od 1973 Ruch był częścią spółdzielni RSW Prasa-Książka-Ruch, która z kolei stanowiła główne źródło bieżących dochodów PZPR. Mniejsza o aspekt moralny współpracy z sowieckimi parchami. Chcę tu tylko zwrócić uwagę, że podobnie jak w Kolporterze, w Ruchu siedzą ludzie z głowami na karkach, biznesmeni po prostu. Podejrzewam, że jeśli chodzi o kolory, to bardziej lubią zielony, niż czerwony. Przemiany ustrojowe Ruch przetrwał bez większych szkód. Spółdzielnię przemianowano na spółkę skarbu państwa decycją Janusza Lewandowskiego (też biznesmen z głową na karku). Przez lat wiele rząd trzymał przy sobie pakiet kontrolny akcji spółki, słusznie zapewne obawiając się, że ktokolwiek będzie kontrolował największego dystrybutora prasy w Polsce, będzie mógł wpływać w znaczny sposób na treści pojawiające się na polskim rynku. Aż tu nagle w 2010 rząd postanawia odsprzedać pakiet kontrolny spółce Eton Park Capital Management, firmie zajmującej się funduszami hedgingowymi, a której założycielem jest były partner Goldman Sachs. Cóż się stało, że rząd odpuścił? Nie chce mi się wierzyć, że chodziło jedynie o desperackie łatanie budżetu. Moim skromnym zdaniem, w przypadku takiego partnera, nie było się już czego obawiać. GS to światowa elita biznesmentów, rekiny finansjery, jak kto woli. Im naprawdę zwisa i powiewa, czy w Polsce jest wolność słowa i pluralizm opinii. Ci panowie chcą po prostu kasy. A biznes nad Wisłą robią od już naprawdę ładnych paru lat. Dyrektorzy z ministrami zapewne na wódkę razem chodzą. Czegóż się tu obawiać? 

Dobra, poględziłem trochę, pogdybałem, ale w ramach konkluzji jedno muszę napisać wyraźnie, drukowanymi - W TYCH SPÓŁKACH SIEDZĄ BIZNESMENI. O tym jak się robi biznes w Polsce, nie muszę chyba nikomu tutaj opowiadać. Niech Roman Kluska będzie tu przykładem, ile warta jest w tym kraju przedsiębiorczość i uczciwe podejście do interesów. 

A teraz zastanówmy się nad pewnym scenariuszem. Rynek medialny w Polsce kontroluje obecnie Agora, Presspublica, ITI i rząd (poprzez telewizję publiczną). Załózmy, że te spółki plus rząd dogadują się i nakładają na Lisickiego et consortes medialno-biznesową anatemę. Z jednej strony padną gromy: jakie to całe towarzystwo jest faszyzujące, jakie nierzetelne i jakie chamskie. Oj, no naprawdę wszyscy "be" do kwadratu. Bo że "be", to już wiadomo. No i już ludzie mogliby zrozumieć skąd kolejne posunięcie. A kolejnym posunięciem byłoby postawienie przez Agorę i Presspublicę ultimatum (może nawet publicznego, przez TV) dystrybutorom (czyli Kolporterowi i Ruchowi) - "Albo ich wozicie, albo nas". Jakby Ruch czy Kolporter się stawiali, albo zażądali (nie daj, Boże!) jakiegoś wynagrodzenia za taką przysługę, to najwyżej na ekranie (no, bo jakże wtedy w prasie?) pojawiłby się Michnik czy inny Urban, który zacząłby stękać, że nie będzie współpracował z takimi kanaliami i w ogóle karłami moralnymi, które godzą się rozwozić po Polsce faszyzujące wypociny prawicowych oszołomów. Wiadomo, demony patriotyzmu i tępe ch..e. I niechby wtedy ktoś powiedział, że Agora czy Presspublica szantażują dystrybutorów... A na koniec przypomnę tylko o drukowanych literkach w poprzednim akapicie. 

No i co? Panie Lisicki, jak się podoba taki scenariusz? Niech każdy sam oceni, jak bardzo ten scenariusz jest prawdopodobny. Ja osobiście uważam, że następca "URze" może mieć poważne problemy z kolportażem. O to może się cały projekt rozbić. Wystarczy anatema nałożona przez oponentów (wśród których zapewne znajduje się również obecny rząd), a żaden biznesmen nie będzie miał wątpliwości, po czyjej stronie się opowiedzieć. 

Tak więc zamiast ględzić o tym jak ma nowe "URze" wyglądać, może porozmawiajmy, jak sprawić, żeby się w ogóle ukazało? Bo zapewnienia pana Lisickiego jakoś mi nie wystarczają. 

 

Uprzedzam solidarnie, że będę masakrował wszelkie objawy głupoty w sposób tak kulturalny i do bólu logiczny, że żaden cenzor mnie nie tknie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka