Krytyka Politechniczna Krytyka Politechniczna
410
BLOG

7 wydarzeń

Krytyka Politechniczna Krytyka Politechniczna Polityka Obserwuj notkę 2

Niniejszy wpis będzie pewnym podsumowaniem ostatniego miesiąca (umownie, chodzi raczej o miesiąc miodowy, niż kalendarzowy) w polskiej polityce i życiu publicznym. Spróbujemy spojrzeć na to niejako z dystansu, szerszym kątem - próbując jednocześnie zwrócić uwagę na ciekawe zjawiska, które wystąpiły lub też ich zabrakło.
Kosmita czytający codziennie nagłówki i artykuły w prasie, na portalach internetowych, wreszcie materiały telewizyjne, zauważyłby, że ok. 2/3 czasu poświęcono sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Inne poruszane tematy w tym okresie to sprawa ułaskawień przez PAD byłych funkcjonariuszy CBA, nocne akcje rządu i parlamentu (a nawet i PAD). Na marginesie były sprawy polityki zagranicznej (uchodźcy, kwestie bezpieczeństwa raczej były omawiane przy okazji zamachu w Paryżu), gdzieś jacyś piraci zaatakowali naszych marynarzy i udało się ich uwolnić po kilku dniach. Mocno obecny był również KOD, manifestacje i oczywiście...Ryszard Petru. Pochylmy się nad tymi problemami po kolei.

1. Sprawa TK. Zaiste, najważniejszym sukcesem jest nadgonienie edukacji obywatelskiej w dziedzinie sądownictwa konstytucyjnego wśród obywateli - zapewne teraz przeciętny obywatel wie, ilu sędziów liczy TK, a przynajmniej wie tak samo dobrze, ile mamy województw. Pytanie o to, jak się nazywa prezes TK, jakie są kompetencje samego trybunału zapewne nadal jest na poziomie pytania 'jakie powiaty wchodzą w skład województwa w którym mieszkasz' - ale to już wyższa szkoła jazdy.
Rozważania rozpocznijmy od stwierdzenia dość przewrotnych (wydaje się) faktów: trójpodział władzy nie jest jedyną koncepcją na władzę państwową, a sama koncepcja Monteskiusza ma różne implementacje w praktyce, które mniej lub bardziej odbiegają od założeń. Jest to idea raczej bliższa okręgowi - który w opisie jest dość prosty, ale gdy przychodzi do narysowania go na kartce, to zawsze są jakieś mniejsze czy większe skazy i odstępstwa od geometrycznych właściwości tej figury. Podobnie jest też w naszym ustroju - gdzie na mocy trójpodziału władzy powinniśmy mieć trzy niezależne filary - władzę ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Problem jednak jest taki, że władza ustawodawcza bardzo często wchodzi w skład włądzy wykonawczej (ponad 40 posłów PiS jest w rządzie; a w UK jest to nawet wymóg!); władza wykonawcza natomiast posiada pewne kompetencje wchodzące w pole władzy sądowniczej (Prezydent RP może ułaskawić przecież skazanego - czyli zaorać każdy praktycznie wyrok sądowy). Z kolei władza sądownicza, do której należą sądy i trybunały, ma możliwość wejścia w kompetencje władzy ustawodawczej i zaorać każdą ustawę, jaką wypuści Sejm - bo TK może orzekać o zgodności z Konstytucją. Całość przypomina bardziej grę w 'papier, kamień, nożyce' niż izolację tych trzech składowych od siebie. Tak to zostało obmyślone, aby poszczególne komponenty składowe państwa mogły się wzajemnie szachować - co przy antagonizacji tych władz prowadzi do niesterowności państwa; możliwe jest wtedy tylko zarządzanie całością poprzez rozporządzenia i generalnie jest to bardziej administrowanie niż kreowanie i wdrażanie nowych rozwiązań.
Zdając sobie sprawę z tego, że TK może uprzykrzać życie rządowi i parlamentowi dość znacznie, PiS zdecydował się przeciwdziałać scenariuszowi, w którym ma pełną odpowiedzialność, ale brak możliwości zrobienia czegokolwiek - co równa się porażce w następnych wyborach. Mógł zrobić to zręczniej pod kątem PR - wprowadzić własną narrację, zapowiedzieć wcześniej, że będzie to procedowane ASAP. Niestety, chyba spece od PR skończyli swoje kontrakty w dniu wyborów i dalej jest to już poruszanie się na czuja.
Warto też odnotować jedną rzecz - takiej wielkości sporu nikt się nie spodziewał. Natomiast zręczny przywódca i polityk powinien wykorzystywać każdy wiatr - w tym przypadku cała zadyma jest bardzo dobrym środkiem do przykrycia innych posunięć, najlepiej tych trudnych z wizerunkowego punktu widzenia. Kto zauważył odwołanie szefa giełdy warszawskiej? Jest to news, który można puszczać przez pół tygodnia, zapraszając po stu ekspertów od gospodarki, którzy stwierdzą, że szef giełdy to jest zbawca narodu, bez niego chleb się nie piecze i biznes nie kręci. I tak samo z wieloma innymi szefami spółek państwowych się stało.

2. Ułaskawienie zostało już przykryte sprawą TK, która stała się jeszcze bardziej atakiem na demokrację, suwerenność, wolność i co tam jeszcze patetycznego można wymyśleć. Opisywałem to już wcześniej na FB, nie ma tutaj generalnie żadnych nowych interesujących faktów.

3. Nocne zmiany. Problemem zasadniczym instytucji państwa jest to, że istnieje ciągle, a nie tylko od 9 do 17, od poniedziałku do piątku - czy też w godzinach urzędowania urzędników miejskich. Stanowiska z wysokiego szczebla (ministrowie, wiceministrowie, Prezes Rady Ministrów, Prezydent RP) są naturalnie bliższe pracy managera, który ma nielimitowany czas pracy nawet w kodeksie pracy, niż pracy szeregowego pracownika fabryki - który ma przyjść na 6 rano, wychodzi o 14 i ma robotę w serdecznym poważaniu do następnego dnia roboczego.
Powody takiego rytmu są dość oczywiste - trzęsienie ziemii, atak terrorystyczny może być zawsze. Tak samo codziennie są wydarzenia polityczne, a pracy jest tutaj raczej po uszy i siłą rzeczy robi się nadgodziny. Chyba, że generalnie administrujemy tylko tym całym jarmarkiem, ministrowie robią sami co chcą, a my przylatujemy we wtorek rano, by w czwartek wieczorem uciec do domu, haratać w gałę. W sumie te spotkania można wtedy zapewne zrobić przez jakieś rozwiązanie VoIP.
Sejm i Senat z natury rzeczy nie ma limitowanego czasu pracy, o czym raczył przypomnieć Marszałek Sejmu, gdy poseł Kukiz'15 złożył propozycję kończenia pracy w piątki o 12 w południe, aby wrócić do swoich okręgów wyborczych (każdy w końcu ma prawo do piąteczku, nie?). Wtedy wypowiedź Marszałka nie była poruszająca, natomiast oburzenie zostało wywołane na podstawie nocnej pracy Sejmu (no bo przecież nie może tak być, że wybrani przez nas parlamentarzyści pracują szybko i po nocach! nie po to ich wybraliśmy, aby obradowali codziennie, przecież im się też czas wolny należy, za ciężką służbę dla kraju).
Tutaj warto odnotować strategię jaką pochwyciła .Nowoczesna - składa mnóstwo wniosków o przerwę, a potem się dziwi, że obrady się przedłużają. I doprawdy śmieszne jest to, że największym newsem z głosowania w Senacie była godzina przeprowadzenia głosowania, a nie sam przedmiot głosowania.

4. Polityka zagraniczna. Tutaj sprawa była do przewidzenia. Jeżeli w kraju X był rząd miły dla kraju Y, to zmiana rządu w kraju X na bardziej asertywny (a nawet tylko mówiący o tym, że będzie bardziej asertywny!) spowoduje reakcję w kraju Y. I raczej to nie będzie reakcja optymistyczna i miła (zakładamy tutaj racjonalność postępowania rządu w kraju Y).
Przekładając abstrakcję na praktykę - w różnych krajach zachodnich zaczęły się reakcje na rząd PBS. Premier Luksemburga rzuca wypowiedziami, w których rozważa wprowadzenie przeciw Polsce sankcji; podobnie wypowiada się Austria, szczytem natomiast był Martin Schultz. Ten ostatni jednego dnia ostro się wypowiada na temat Polski, PBS żąda od niego przeprosin, ten stwierdza znów, że nie przeprosi. Po kilku dniach odbywa pogawędkę z PBS, z której wysyła on komunikat, że było bardzo miło, sympatycznie i generalnie da się dogadać.
Mówienie, że wprowadzi się sankcje, wyrzuci z Schengen czy też magicznie zamknie kurek z pieniędzmi z UE jest czystą grą polityczną, szczególnie gdy wypowiada się takie rzeczy 4 tygodnie po objęciu rządów, gdy nie zostało jeszcze nic zrobione, bo wejście w rytm w nowej pracy zajmuje dość sporo czasu. Jest to próba pewnego zastraszenia nowych władz, sprawdzenie jak bardzo są odporni psychicznie i jak silną mają motywację do realizacji założonej przez siebie polityki. Biorąc pod uwagę, że Niemcy bardzo niechętni byli wprowadzaniu sankcji przeciw Rosji (a notabene dalej z nimi handlują pod stołem czy też realizują inwestycje - Nord Stream 2), to z krajem, z którym mają 4x większą wymianę handlową (Polska zajmuje 8 miejsce na liście partnerów handlowych RFN) będą jeszcze bardziej ostrożni.

5. Marynarze. Szczęściem dla rodzin i dla samych marynarzy było to, że udało się ich uwolnić bez uszczerbków na zdrowiu. Nie mam żadnych poważnych przesłanek co do procedury, ale wydaje mi się, że proces biznesowy przebiega mniej więcej tak: uprowadzamy bezkrwawo marynarzy (bez strzelania zbędnego, bo można sobie ściągnąć jakiś GROM, Specnaz czy inną organizację na głowę, która nie patyczkuje się), żądamy okupu od armatora, ten płaci, aby szybko sprawę wyciszyć i mamy załatwiony problem po tygodniu.
Można mieć tutaj moralne opory, czy finansowanie w ten sposób terroryzmu jest najlepszym rozwiązaniem; jednak gdyby tak się głębiej zastanowić, to sprzedawanie nawet zboża do Somalii byłoby formą wspierania terrorystów. Ot, złapali nas za wrażliwe miejsce i musimy sobie z tym poradzić jakoś, a proste rozwiązania są tutaj moralnie mniej lub bardziej złe.

6. KOD, manifestacje. Udało się KOD zrealizować z sukcesem jedną demonstrację, i jedną (z umiarkowanym sukcesem) w tygodniu kolejnym. Na pierwszej w Warszawie było ~20k ludzi (szacuję na bazie filmiku z drona wypuszczonego przez jednego z uczestników - 500 m Al. Ujazdowskich, po 20 m szerokości jezdni, na której byli ludzie, ok. 0,5 m kwadratowego na osobę). Podawane były szacunki mocno ze sobą rozbieżne, niekiedy o rząd wielkości (500k wg gazeta.pl kontra szacunki policji, organizatorów).
Petru wzywał do nieorganizowania manifestacji od razu po tygodniu - bo wiedział, że potem są święta i sylwester, co zdziesiątkuje (optymistyczne założenie) frekwencję. Która notabene była i tak niższa kilkukrotnie (szacunki dochodzą do 10x) podczas drugiej demonstracji. Spadająca frekwencja nie wróży sukcesu, raczej jest objawem braku motywacji dla protestujących, brakiem dopalacza, albo też czynnikiem zewnętrznym (tak by mogło być, gdyby zmieniła się diametralnie pogoda, ale to nie nastąpiło raczej w takiej skali).
Trzeba natomiast patrzeć w przód - idzie zima (mimo wysokich temperatur obecnie, nikt nie zakłada, że będzie ciągle +7 stopnii Celsjusza do końca marca), PiS myśli tutaj strategicznie i pasywnie podchodzi do demonstracji (nie ma żadnych tłumień demonstracji, jak bywało np. z górnikami kilka miesięcy temu), bo zdają sobie sprawę, że spałowanie kogokolwiek z KOD stworzyłoby nowego męczennika i dało siły przeciwnikom politycznym.
Ostatnio wypłynęła sprawa Kijowskiego, szefa KOD - który okazał się zalegającym z opłatami alimenciarzem. Sam fakt płacenia alimentów nie jest jeszcze moralnie wykluczający, problem występuje natomiast, gdy ich się nie płaci (a ten zalega na 83k zł + odsetki, razem ponad 100k). A sam Kijowski nie jest osobą trwale bezrobotną - sam się zwolnił z pracy w PZPN (był informatykiem na zleceniu, 7k/msc), aby mieć czas na KOD. Na trybuna ludowego jest to słaby wizerunek - bo facet tyle mówiący o poszanowaniu prawa, sam może mieć z nim problemy (Kodeks Karny, Art. 209, § 1. 'Kto uporczywie uchyla się od wykonania ciążącego na nim z mocy ustawy lub orzeczenia sądowego obowiązku opieki przez niełożenie na utrzymanie osoby najbliższej lub innej osoby i przez to naraża ją na niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.' - chociaż częściowe płacenie alimentów może być przyczynkiem do tego, aby nie podpadać pod ten paragraf). Zwolenników KOD to nie przyniesie, a cios dość mocny.

7. Ryszard Petru. Postać zjawiskowa, która została ostatnio memem, osobą prowadzącą wywiad sam ze sobą, w trakcie gdy transmitowana jest jego wypowiedź. Czas antenowy powoduje zwiększenie rozpoznawalności, sprawia wrażenie, że ktoś jest ważny, że ma coś do powiedzienia ważnego. Tylko, że skoro chodzi cały dzień po telewizjach, to nie spotyka się z innymi ważnymi osobami.
I jeszcze jedno pytanie: czy są jeszcze jakieś inne osoby w klubie .Nowoczesna poza Petru? Bo u Kukiza jest chociaż Morawiecki i Liroy, a tutaj posucha jeszcze suchsza.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka