Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
69
BLOG

Gdula: Żyjąc w latach powojennych

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 23

„Ciągle czuję, że byłem wychowywany w latach powojennych” mówi Wilhelm Sasnal w rozmowie z Andrzejem Przywarą. To zdanie zadziałało na mnie najbardziej z całego długiego przewodnika o Sasnalu. Przypomniałem sobie wszystkie zabawy w wojnę Polaków i Niemców, kiedy nikt nie chciał być Niemcem, za to wszyscy chcieli być Jankiem Kosem, przypomniałem sobie dowcipy o Niemcu, Rusku i Polaku, gdzie najgłupszy zawsze okazywał się Niemiec, przypomniałem sobie dumę jaką czułem z faktu, że to my wygraliśmy II wojnę światową i scenę rzucania na ziemię faszystowskich sztandarów na zwycięskiej paradzie w Berlinie, która wywoływała u mnie stany euforyczne. Chyba myślenie w kategoriach wygranej i przegranej nie było wtedy zarezerwowane tylko dla dzieci. Ten sposób przedstawiania wojny dawał poczucie porządku i wyrównanych rachunków.

Sprawy zaczęły się dla mnie komplikować po 1989 roku. Pojawienie się w oficjalnym obiegu inwazji ZSRR w 1939 roku i Katynia nie pozwalało myśleć w kategoriach dawnego „my”. Pojawili się aktorzy, dla których wcześniej nie było miejsca. Oficerowie zabici strzałem w tył głowy nie byli bohaterskimi żołnierzami walczącymi z faszyzmem, ale żołnierzami ofiarami, które uznane zostały najpierw za niegodne życia, a potem za niegodne pamięci. Dopiero w latach 90. zrozumiałem też, że tragedia polskich Żydów nie jest częścią dawnego „my”. Zagłada zasługiwała na osobną opowieść, a wcześniej była zagadywana przez historię o wygranej wojnie. Sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej po ujawnieniu zbrodni w Jedwabnem. „My” to zatem nie tylko bohaterowie, nie tylko ofiary i nie wyłączny pępek świata, ale także sprawcy. Tę prawdę utwierdziło dla mnie wyznanie kilku osób, które twierdziły, że od dawna wiedziały o Jedwabnem i wielu podobnych historiach, ale siedziały cicho. „My” to także wspólnota zmowy milczenia.
 
Gdy słyszę twarde żądania przeprosin formułowane w stosunku do Rosji, czuję się trochę tak, jakby amputowano kilkanaście ostatnich lat. Język bohaterski już nie działa, ale logika wyrównywania rachunków ma się niemal równie dobrze jak za starych dobrych czasów Czterech Pancernych i Psa. Przeprosiny mają wprowadzić harmonię i ustalić raz na zawsze bilans między ofiarami i katami. W imieniu którego „my” rzecznicy przeprosin domagają się sprawiedliwości? Na pewno nie tego, które poznaliśmy po 89 roku. Jeśli ktoś domaga się rozliczenia historii wojny przez pryzmat wyrównywania rachunków oznacza, że nic z historii nie zrozumiał.

Maciej Gdula

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka