Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna
384
BLOG

Kapela: Zoofilia i terlikowszczyzna

Krytyka Polityczna Krytyka Polityczna Polityka Obserwuj notkę 8

Jeśli Tomasz P. Terlikowski wstaje w wigilijny poranek o świcie i zamiast pomagać żonie w przygotowywaniu świątecznych przysmaków, zasiada przed komputerem, żeby podzielić się z internautami swoimi przemyśleniami, to należy podejrzewać, że nie robi tego w imię swojego partykularnego zadowolenia, lecz raczej ma na celu „prokreację, wychowanie i wierność”. Jeśli śledzimy poczynania znanego publicysty i wiemy, jakim tematom i problemom jest wierny, nie zdziwi nas, że w przeddzień Bożego Narodzenia czuje się kneblowany. Jeśli jesteśmy zdrowo myślącymi wyznawcami Jezusa Chrystusa, musi być dla nas naturalne, że cała Europa jest nieczynna w dniu rocznicy jego narodzin. Jeśli nawet nimi nie jesteśmy, to przywykliśmy do myśli, że niewierzący może mieć w Boże Narodzenie problem z dostaniem nawet biednego kebaba. Jeśli myślimy, że Tomasz P. Terlikowski pisze o kebabach, to znaczy, że nie znamy tego publicysty tak dobrze, jak należałoby. Jeśli znamy go tak dobrze, jak wypadałoby w katolickim kraju, w którym skądinąd nie dziwi nas wigilijne kneblowanie dziennikarzy przez odhumanizowaną i zlaicyzowaną prasę w rodzaju „Gazety Wyborczej”, to wiemy, że prawdopodobnie pisze on o gejach. Jeśli to wiemy, to znaczy, że jeszcze nie jest z nami tak źle i być może katoliccy publicyści nie są tak bardzo kneblowani, jak im się wydaje. Jeśli mamy wrażenie, że jeszcze wiele rzeczy nie jest tak, jak się wydaje katolickim publicystom, to można założyć, że jesteśmy zepsutymi czytelnikami komunistycznych propagandówek w rodzaju „Krytyki Politycznej”.

Jeśli nimi jesteśmy - a można mieć takie podejrzenie - to możemy przejść do rzeczy. Jeśli wydaje nam się, że jeśli Tomasz P. Terlikowski nie odróżnia zoofilii od homoseksualizmu, to być może jest grubą świnią, który ma nie tylko problemy z widzeniem, ale też logiką na poziomie piątej klasy podstawowej, to znaczy, że bliskie jest nam jego rozumowanie, że można o wszystkim powiedzieć dowolną rzecz pod warunkiem, że na początku zdania postawimy słowo „jeśli”. Jeśli podążyć za tą logiką, to nie ma powodu, żeby nie obrazić jeszcze trochę znanego publicysty, nazywając go na przykład hipokrytą i kabotynem, który jeśli kieruje się w swoich poczynaniach chrześcijańskimi przykazaniami, to ma chyba gdzieś skitrane ich specjalne wydanie, niedostępne ogółowi czytelników Biblii. Jeśli tak jest, to bylibyśmy wdzięczni za możliwość ich przejrzenia, bo być może jest coś takiego w nauce Jezusa Chrystusa, co pozwala być na co dzień prostakiem, chamem i oszczercą, a jednocześnie głosić z ambony programów telewizyjnych i wysokonakładowych mediów wzniosłe teksty o miłości bliźniego. Jeśli coś takiego tam jest, to należałoby to publicznie ogłosić, gdyż podejrzewam, że szerszy ogół polskich wierzących mógłby być zainteresowany podobnym przesłaniem, niewątpliwie użytecznym nie tylko w życiu codziennym, ale również od święta.

„Jeśli prokreacja, wychowanie i wierność nie mają znaczenia w stosunku dwóch partnerów, a celem jest tylko ich zadowolenie, to nie ma powodów, by czynić różnicę między relacją homoseksualną a zoofilską”. Jeśli Tomasz P. Terlikowski naprawdę tak uważa, to zastanawia mnie, czy czyni różnicę między pralką a zmywarką, bo skoro celem obu tych sprzętów jest czyszczenie, to nie ma powodu, by czynić różnicę i wprowadzać zbędne słownictwo do katalogów. Jeśli nie czyni, to współczuję jego żonie, której nota bene i tak współczuję, nawet jeśli Tomasz P. Terlikowski w swoim życiu codziennym czyni więcej różnic, niż jest to skłonny przyznać na forum publicznym. Jeśli zdać się na żelazną logikę publicysty, może należałoby w ogóle wszystkie relacje niosące zadowolenie określić zbiorczym mianem zoofilii, co znacznie odciążyłoby wszelkich reklamodawców i reklamobiorców. Jeśli chcesz być zadowolony, wybierz zoofilię, mogliby głosić, zamiast wdawać się w zbędne i męczące dywersyfikacje czynności w rodzaju jedzenie ciasteczek czy podróżowanie do Buenos Aires. Jeśli wszystko, co przyjemne określalibyśmy mianem zoofilii, to całą resztę można by dla odróżnienia określić mianem „terlikowszczyzny”. Jeśli tak by się stało, można by ostatecznie osiągnąć biblijny ideał o mowie głoszącej „tak, tak, nie, nie”. Tylko że zamiast „tak” mówilibyśmy „zoofilia”, natomiast „nie” skracalibyśmy do „terlikowszczyzna”. A może na odwrót? I czy dopiero wtedy nie stalibyśmy się zwierzętami? Którymi skądinąd jesteśmy.

Jaś Kapela

Tekst ukazał się na witrynie www.krytykapolityczna.pl.
 

Krytyka Polityczna

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka