Kristoff104 Kristoff104
31
BLOG

Niewyobrażalne 2

Kristoff104 Kristoff104 Polityka Obserwuj notkę 2

W poprzednim wpisie chciałem poruszyć tak naprawdę dwa tematy. Pomyślałem jednak, że ten drugi, choć niewątpliwie sprawę także można zakwalifikować do „niewyobrażalnych”, jest znacząco od poprzednika lżejszy i nie należy obu zagadnień łączyć. Dlatego też, niewyobrażalnemu tematowi numer 2 poświęcam osobną notkę, by nie czynić żadnych niestosowności.
A o co chodzi?
Otóż, mignęła mi wczoraj w telewizorni wiadomość o tym, że SLD wystawia swojego kandydata do wyborów prezydenckich. Przy tym, jak się okazało, do ugrupowania powracają stare, dobrze nam od lat znane twarze. Oprócz młodzieniaszków, sprawujących obecnie władzę w partii (ku chwale Ojczyzny – niezbyt skutecznie!), zobaczyliśmy więc Oleksego, Kwaśniewskiego, a nawet Millera, że o Szmajdzińskim nie wspomnę. Tylko Borowski z przyległościami się nie stawił, ale to można ostatecznie wybaczyć. Widać że starzy komunistyczni wyjadacze wracają tam, gdzie im zawsze było najlepiej. Co, w wypadku takiego Millera i jego raczej, hm... nieudanych prób tworzenia nowej partii (o czym pisałem bardzo dawno temu, jeszcze na poprzednim moim blogu: http://ueda.blog.interia.pl/?id=1338005), nawet za bardzo nie dziwi.
I to wszystko jest jeszcze jak najbardziej zrozumiałe, a co niektórzy mogli podobny scenariusz przewidzieć. Ostatecznie, to nie lewica miała u nas zawsze problem z jednoczeniem się – to prawicowcy potrafili się kłócić, śmiertelnie nawzajem obrażać i zamiast realnie działać, dzielić na trudno policzalne ilości dyskusyjnych kanap. I kto jak kto, ale taki np. Leszek Miller z pewnością ma świadomość, że tylko z silnym ugrupowaniem coś zdziała. Nawet jeśli to oznacza ugrupowanie, które lat temu kilka opuścił.
Jadę po stereotypach? Owszem, ale tylko trochę. Od kiedy pamiętam, w nowym ustroju partia lewicowa miała jakiekolwiek szanse tylko kiedy było to SdRP a później SLD, względnie, kiedy była z nimi w koalicji. Jedyny wyjątek to PSL, która to partia też przecież współpracy swego czasu nie odmawiała. Od zawsze było tak, że lewica to SLD i przybudówki.
A co po drugiej stronie? Pomińmy fakt, że główne obecne siły polityczne, które po tej „drugiej stronie” możemy wymienić, czyli PO i PiS, to partie jeśli nie programowo, to praktycznie – lewicowe. Załóżmy że są jakieś różnice. Obie partie egzystują jako wzajemne niby-przeciwieństwa i kontynuacja konfliktu, czy też wielu konfliktów, działających w tym środowisku (tych środowiskach) od lat. Ukoronowaniem, przykładem, punktem krytycznym i esencją całości były moim zdaniem wybory. Te wybory, po których premier miał być z Krakowa, ale niestety nieokiełznani wyborcy oddali przewagę nie tej z „koalicyjnych” partii, co trzeba, więc ta właściwa się obraziła, w efekcie czego od kilku lat zamiast jakiejkolwiek współpracy mamy wzajemną naparzankę.
Mam swoje zdanie co do tego, kto w tych wydarzeniach poniósł i ponosi większą winę, faktem pozostaje jednak, że jeśli gdzieś mamy szukać chęci zjednoczenia w imię jakichś celów, to raczej nie tu.
W SLD co innego. Tu i wybaczyć czasem można i „szorstkie, męskie przyjaźnie” da się odnowić w razie potrzeby.
To, jako rzekliśmy, jest zrozumiałe.
Co jest dla mnie, od jakiegoś czasu, niewyobrażalne, na imprezie pojawił się Aleksander „Prezio” Kwaśniewski, który tym razem... wyglądał na trzeźwego!
Biorąc pod uwagę nie tak dawne jego przygody, to chyba może dziwić?
Ja nie wiem, jest li w tym przypadek, czy też „dolegliwości goleni” i „Filipińska choroba” to były „wypadki przy pracy”, czy też może istnieje jakiś ranking wartościujący, pewna lista, precyzująca w jakich okolicznościach Kwaśniewski pozwoli sobie walnąć lufę, a w jakich nie?
W każdym razie, wygląda na to, że – jednak – to już nie ta lewica, co dawniej.
Kristoff104
O mnie Kristoff104

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka