ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
100
BLOG

Ważny, czyli pożegnanie lata

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Społeczeństwo Obserwuj notkę 0

Johann Wolfgang von Goethe uważał, że dzień jest nieskończenie długi dla tego, kto potrafi go docenić i wykorzystać. Miał rację, o czym niektórzy mogli się kilka dni temu przekonać osobiście.

Mimo drugiej połowy września warunki pogodowe były na tyle sprzyjające, że obowiązkowe pożegnanie lata mogło odbywać się w ogródku. Impreza rozwijała się w najlepsze i właśnie osiągnęła ten etap, w którym uczestnicy pochylają się z dużym zaangażowaniem nie tylko nad szaszłykami, karkówką, elegancko przypieczoną kiełbasą i pysznymi sałatkami, ale także nad nieobecnymi krewnymi oraz znajomymi.

Zaczęło się więc omawianie skomplikowanych relacji uczuciowych, w jakie weszła podczas wakacyjnych miesięcy córka znanego większości zgromadzonych lokalnego aktywisty. Potem szczegółowo przeanalizowano wypadek samochodowy, który przydarzył się małżeństwu emerytowanych pracowników niezbyt lubianej instytucji zajmującej się finansami obywateli. Na szczęście poza nieuniknionym złomowaniem pojazdu, żadnych innych szkód nie odnotowano. Później sporo uwagi poświęcono kłopotom z prokuraturą, jakie w minionych tygodniach stały się udziałem mieszkającego przy tej samej ulicy właściciela kilku firm różnej branży. Tutaj wśród uczestników imprezy nastąpił wyraźny podział na współczujących sąsiadowi gospodarzy oraz tych, którzy prezentowali stanowisko, że dobrze mu tak, bo ma brzydki charakter i taką samą żonę.

„A zauważyliście, jak się ostatnio zmienił nasz wspólny znajomy z urzędu?” – zmienił nagle temat biznesmen z grupy małych i średnich przedsiębiorców. Zapadła kłopotliwa cisza. „No” – zabrał głos syn gospodarzy, cieszący się jeszcze studenckimi wakacjami. „Spotkałem go w środę przypadkiem na ulicy. Aż się zatrzymałem z wrażenia, jak mi pomachał z daleka z uśmiechem na twarzy. Zupełnie, jak nie on”. Młody pracownik pewnej prężnej firmy zajrzał w głębiny swego umysłu i przypomniał sobie oraz innym: „Fakt. Jeszcze niedawno narzekał, że go bez sensu przenieśli do innego działu”. „Ciekawe, co mu się stało” – zamyśliła się kandydująca w nadchodzących wyborach na radną pracownica pewnej instytucji socjalnej, która znała urzędnika przede wszystkim z kontaktów służbowych i nie zaliczała go do osób przyjaznych światu oraz ludzkości.

Już miałem się odezwać, żeby dorzucić pewne własne spostrzeżenie, gdy głos zabrał spoglądający dotychczas z uwagą w koronę pobliskiego drzewa profesor. „To proste. Ktoś naszego biurokratę docenił i dowartościował, to się chłopina wewnętrznie wyprostował i zaraz uznał świat za lepszy”. Żona profesora skwapliwie pokiwała głową. „To prawda. Został kimś ważnym w jakimś stowarzyszeniu. Prezesem albo jego zastępcą” – ujawniła tajemniczo ściszając głos. „Jakim stowarzyszeniu?” – spytał obcesowo syn gospodarzy, ale żona profesora bezradnie rozłożyła ręce w odpowiedzi. „Co to ma za znaczenie?” – zapytał filozoficznym tonem profesor. „Liczy się, że gdzieś i dla kogoś w końcu jest ważny. Czego więcej potrzeba człowiekowi do szczęścia?” stukam.pl

A tu bonus:



Tekst wygłoszono na antenie radia eM

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo