ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
290
BLOG

Czujność i szopenfeldziarze

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Z cyklu: Trzy akapity

To jedna z moich ulubionych scen w filmie „Vabank”. Kwinto otwiera kasę pancerną w banku. Przyglądają mu się pozostali uczestnicy włamania. Gdy drzwi stają otworem, jeden z „szopenfeldziarzy” pyta zdumiony: „Jak pan to zrobił?”. „Trzeba było uważać” – odpowiada z ledwo dostrzegalnym uśmiechem słynny kasiarz. Właściwie mówi to z powagą. Jak mistrz, który oczekuje czujności od tych, których dopuścił tak blisko siebie. Który spodziewa się, że nie przeoczą tego, co najważniejsze. I niestety, doznaje zawodu. Zawodowi szopenfeldziarze co prawda żerują na braku czujności innych, ale okazuje się, że im samym też jej nie wystarcza.

Poczucie zagrożenia skłania do czujności. Niestety, łatwo przesadzić i pomylić czujność z podejrzliwością, a nawet manią prześladowczą. Taka czujność, która prowadzi do skrajnej nieufności i koncentrowania się na tropieniu zła wszędzie i we wszystkich, nie ma sensu. Nie tylko zło wymaga czujności. Dobro też. W odniesieniu do niego czujność staje się szczególną formą gotowości. Gotowości przyjęcia i współudziału.

Prof. Adam Biela w wydanej kilkanaście lat temu książce „Wymiary decyzji menedżerskich” stwierdził, że analiza czujności umysłowej uwzględnia następujące wymagania: czujność w stosunku do rzadko występujących zdarzeń, czujność ze względu na ciągłe występowanie nowych zdarzeń oraz czujność umysłowa dotycząca stałego ciągu zdarzeń. Trzy wymiary czujności nie tylko mającej sens, ale także niezbędnej do tego, by nie zmarnować czasu i pojawiających się raz po raz okazji. Szopenfeldziarze z filmu Juliusza Machulskiego przegapili kilkanaście sekund. I do dziś nie wiedzą, jak dobrać się do skarbu.

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo