ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka
195
BLOG

Pusty przekaz

ks. Artur Stopka ks. Artur Stopka Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

W nieco leniwą poświąteczną atmosferę wykładowca jednej z okolicznych uczelni wniósł nieprzyjemne zawirowania i psujący nastrój szum. „Mamy coraz głupszych studentów” – zgeneralizował od razu na początku swojej wypowiedzi, nim jeszcze usiadł na brzegu kanapy. W odpowiedzi od zasiedziałych już dłuższego czasu uczestników spotkania otrzymał zestaw dość obojętnych spojrzeń.

„Wiecie, co mi powiedziała jedna z moich studentek?” – wykładowca nie zrezygnował ze skupiania na sobie uwagi zgromadzonych. „Ta wasza szkoła nie ma przerwy świątecznej?” – zainteresował się najmłodszy z naszego grona, najwyraźniej dotknięty tak uogólniającą opinią o grupie społecznej, do której sam należał. „Dzwoniła do mnie w sprawie pracy, którą pisze. Byliśmy umówieni na konsultacje” – zniecierpliwiony pracownik uczelni machnął ręką, jakby odganiał natrętnego owada. „Ach tak” – przyjął do wiadomości wyjaśnienie jedyny przy stoliku student i zaczął z namysłem wybierać ciastko z różnorodnego zestawu upchanego nadal ciasno na dwóch talerzach.

„Ona mi powiedziała, że jeżeli chcę, aby mnie słuchała, to powinienem używać słów, które ona zna i rozumie. A jak nie, to ona się rozłączy” – wyrzucił z siebie pracownik naukowy. Zamilkł i z uwagą wszystkim się przypatrywał, szukając oznak zrozumienia.

„Ale gdzie tkwi problem?” – zapytała w końcu nauczycielka z zespołu szkół. Wykładowca był zszokowany. „Używałem po prostu pojęć fachowych, których ona nie przyswoiła” – wyjaśnił, tracąc pewność siebie.

„A ile godzin wykładowych poświęcił pan na wyjaśnienie znaczenia używanych pojęć?” – zapytał profesor, nie podnosząc wzroku znad obcojęzycznej książki, którą przed chwilą znalazł na półce, znajdującej się w zasięgu jego fotela. Przeglądał ją ze sporym zaciekawieniem.

„Ja zawsze, gdy zaczynam nowy dział, wyjaśniam uczniom wszystkie terminy i określenia, których będę używać” – pochwaliła się niespodziewanie nauczycielka. Pracownik naukowy spurpurowiał na twarzy.

„Ja mam studentów, nie uczniów” – wycedził przez zęby. „Przy dzisiejszych możliwościach chyba nie ma sensu marnować czasu na definiowanie pojęć. Wszystko jest w Internecie”.

„Jak pan uważa” – mruknął profesor, z uwagą przyglądając się jakiemuś schematowi w książce. „Moim zdaniem pańska studentka miała rację. Po prostu broniła się przed pustym przekazem. Szkoda na niego czasu i energii” – dodał, przesiadł się do stojącego z kącie biurka gospodarza domu, wydostał z drukarki czystą kartkę i zaczął coś starannie notować.

Tekst powstał jako felieton dla radia eM

Dziennikarz, który został księdzem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo