Rozważania na podstawie fragmentu "Świadectwo. Dziennik duchowy" Alicji Lenczewskiej.
Jezu, jesteś moją rodziną, choćbym o tym zapomniał. Tłukę się po tym świecie, co chwila będąc niezadowolonym z jego przejawów. Jestem niezadowolony, gdy okazuje się, że potrzebuję pomocy w codziennym życiu. Nie jestem samowystarczalny, a z drugiej strony potrzebuję czasu, by rozwiązać napotkane problemy. Zgrzytam zębami, gdy jakość planów przekracza jakość rzeczywistości. Nie umiem wytrwać w jednej postawie wobec Ciebie. Byle jakiś wiatr zawieje i już tracę Cię z oczu. Jestem chwiejny w postanowieniach, chwiejny w deklaracjach, które Ci składam. Tak, jestem słaby, biedny i nieporadny.
Gdy spojrzę w media, to nie mam tam słabości, bo wszyscy są silni. Nie ma biedy, bo wszyscy są bogaci. Nie ma nierozwianych problemów, bo wszyscy są władni w ich natychmiastowym rozwiązywaniu. I wtedy zaczynam zazdrościć im tego życia, które po szybkim zastanowieniu się okazują się kłamstwem. Kłamstwem, bo nikt nie jest absolutnie mocny, bogaty, zaradny.
Nie przyszedłeś do kłamstwa, choćby było jak zdrowie. Przeszedłeś do prawy. która jest we mnie. Że jestem chory przez grzech. chory przez codzienne upadki, Chcesz mnie uzdrowić, przytulić i przypomnieć, że jesteś moim bratem, że mam Ojca, którego Miłość porusza się na skrzydłach wieczności.