Kuki Kuki
54
BLOG

GPS-y w Smoleńsku

Kuki Kuki Polityka Obserwuj notkę 0

Wystarczył wstępny raport MAK, w którym jest mowa o włączonym autopilocie na kilka sekund przed katastrofą i anonimowa  "ekspertyza" w Kommiersancie, żeby polskie media usłużnie przekonały społeczeństwo, że nasi piloci to kompletni ignoranci i szaleńcy.

Autopilot steruje jednocześnie wieloma, ale niekoniecznie wszystkimi, parametrami lotu i używa się go także podczas lądowania. Zatem informacja, że autopilot działał do momentu jego wyłączenia, nie wnosi niczego istotnego. Ale za to wywiera mocne wrażenie na niezorientowanych i... o to chyba Komisji chodziło.

W raporcie nie znajdziemy odpowiedzi na podstawowe pytania:

1. Dlaczego, pomimo bardzo złych warunków pogodowych, załoga podjęła próbę lądowania?
2. Dlaczego podczas podejścia do lądowania piloci nie znali rzeczywistej wysokości samolotu nad ziemią?

Przyjmuję, że nie byli oni ignorantami i szaleńcami, a zatem powinni lądowanie opierać na bardzo dobrych danych z urządzeń radionawigacyjnych.

W spekulacjach zakłada się, że korzystali oni ze stosunkowo prymitywnego systemu naprowadzania za pomocą radiolatarni (NDB) oraz wysokościomierzy: ciśnieniowego i radiowego (które mają znaczące wady). Dużą rolę w tym wypadku spełnia kontrola naziemna wyposażona w radar i przekazująca informacje o odchyleniach (odległość-wysokość, kurs) od ścieżki lądowania. Czy załoga mogła na tym polegać, gdy widzialność pozioma wynosiła 200, a pionowa poniżej 50 metrów? Oczywiście, że nie. W takich warunkach o wypadek z udziałem Tu-154 nie trudno. Zdrowo myślący człowiek nie podjąłby takiego ryzyka.

Dowódca postanowił jednak spróbować. Czy dysponował on innym, w jego mniemaniu lepszym sprzętem?

W poniedziałek, 22 marca, niedaleko moskiewskiego lotniska Domodiedowo doszlo do awaryjnego lądowania  samolotu Tu-204-100. Obecnie w Rosji trwa śledztwo w tej sprawie. Prawdopodobną przyczyną według ekspertów był brak możliwości prawidlowego posłużenia się urządzeniami nawigacyjnymi. Samolot był prowadzony z pomocą nawigatora GPS. Informację na swej stronie podaje serwis kommersant.ru.

Specjalnie powołana komisja poddała już analizie czarne skrzynki rozbitego samolotu. Wiadomo, iż w czasie lotu nie doszło do pożaru ani do wybuchu. W czasie lotu także nie został uszkodzony kadłub samolotu. Jego silniki pracowały aż do momentu zetknięcia się maszyny z ziemią. Piloci w czasie lądowania z nieznanej przyczyny nie mogli skorzystać z nowoczesnego, całodobowego systemu nawigacji, w który wyposażony jest aeroport Domodiedowo, który w trudnych sytuacjach jest w stanie współpracować nawet z autopilotem.
Wiadomo, iż warunki pogodowe w czasie wypadku były skrajnie trudne, panowała gęsta mgła. W takim przypadku ręczne sterownie jest dla pilota skrajnie ryzykownym krokiem.


W czasie wypadku Tu-204 rannych zostało siedem osób. Tu-204 jest dwusilnikową maszyną średniego zasięgu. Na swym pokładzie mieści około 200 pasażerów.
JW / kommersant.ru

Czy ta informacja czegoś nam nie przypomina? A może nawigacja nr 101 była prowadzona za pomocą GPS, na którym zapisano (zaprogramowano) ścieżkę podejścia. Do tego nie potrzeba mapy - wystarczą dane zebrane przez nawigatora podczas poprzedniego postoju na lotnisku.

Szanowna Komisja nie poinformowała czym dysponowała załoga. Czy GPS-y w kokpicie Tu-154M (Daj drugi, drugi... W drugą! – słuchać podniesiony głos w kabinie.) współpracowały z autopilotem? Z jaką dokładnością działały te urządzenia: standardową czy precyzyjną i co to oznacza? Czy zachowane zostały dane przekazywane przez GPS-y z ostatnich chwil lotu? To chyba najważniejsze pytania, na które odpowiedzi są, ale nie w gazetach.

Tutaj postanowiłem wrócić do rzekomo uszkodzonej anteny bliższej radiolatarni. Nadal nie ma potwierdzenia o kontakcie samolotu z anteną. Jeśli nie było to "dziennikarskie niezrozumienie" słów świadka, to celową dezinformację możnaby tłumaczyć przekierowaniem tropu na system naprowadzania i odwrócenie uwagi mediów od urządzeń, którymi załoga posługiwała się w rzeczywistości.

W ZSRR podobno kartofle dojrzewały tego samego dnia. Mało się zmieniło - teraz mamy to samo z żarówkami i kablami na lotniskach.

.

Za styl z góry przepraszam - nie chce mi się poprawiać myśli



 

 

 

 

 

 

 

 

Kuki
O mnie Kuki

Nigdy nie zabraknie ludzi, którzy twierdzą, że odkryli ostateczną prawdę, uniwersalne rozwiązanie dla wszelkich ludzkich bolączek oraz niezawodny sposób organizacji społeczeństwa.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka