Kultura Liberalna Kultura Liberalna
1161
BLOG

Kapitalizm jest skończony

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Ekonomia Obserwuj temat Obserwuj notkę 12
„Kapitalizm zmierza w kierunku tworzenia coraz większej liczby, coraz gorzej płatnych, niewymagających wysokich kwalifikacji prac. Mamy do czynienia z wyborem: chcesz zwiększyć ilość niskopłatnej pracy, czy zmniejszyć ilość pracy ogółem? Ja wolę tę drugą opcję”, mówi brytyjski dziennikarz ekonomiczny.

Łukasz Pawłowski: Kiedy skończy się kapitalizm?

Paul Mason: Przez kapitalizm rozumiem system społeczny, w którym rynek jest główną siłą napędową dystrybucji. W najbardziej rozwiniętych państwach 30–40 proc. gospodarki jest w rękach państwa. W pewnym sensie radykalni neoliberałowie mają rację. „Upaństwowione” kapitalizmy w niczym nie przypominają wolnorynkowej utopii.

A więc może już się skończył?

Będziemy wiedzieć, że kapitalizm zmierza ku końcowi lub jest w swojej ostatniej fazie, kiedy duża część gospodarki będzie wytwarzana poza rynkiem – przez państwo lub sektor oparty na dobrowolnej współpracy między ludźmi [ang. collaborative sector]. Mój specyficzny wkład do debaty polega na tym, że ja opowiadam się za sektorem opartym na współpracy, nie państwem.

Dlaczego?

Bo państwo jest tworem tymczasowym. Jeśli trwała automatyzacja prowadzi do końca pracy, państwo nie będzie w stanie samodzielnie się utrzymać. Będzie musiało zamienić się w dostawcę usług opłacanych inną drogą niż przez opodatkowanie – np. przez darmową pracę albo ludzi współdziałających ze sobą.

Jeśli między 2050 a 2075 r. niektóre rozwinięte państwa będą mieć złożone i dobrze rozwinięte „wiki-sektory” gospodarek, w których infrastruktura jest stworzona prywatnie lub przez państwo, ale praca jest wykonywana za darmo, na zasadzie współpracy – to byłby świat bliski temu, w jakim chciałbym się znaleźć.

A więc kapitalizm nie zakończy się z hukiem, rewolucją w jej tradycyjnym rozumieniu, ale raczej pomalutku umrze?

Nie, nie skończy się z hukiem. Huk miał miejsce w roku 2008. Teraz wiemy, że kiedy wydarzy się kolejny kryzys, rządy po prostu znów wydrukują pieniądze w ramach luzowania ilościowego [ang. quantitative easing]. Od 2008 r. zostało wydrukowanych dodatkowych 15 bln dolarów. Państwa zdecydowały, że dopóki nie pojawi się nic lepszego, będą podtrzymywać kapitalizm przy życiu.

To podtrzymywanie jest możliwe tak długo, jak długo istnieje globalizacja. Jeśli się załamie, całkowita kwota długu światowego będzie musiała być podzielona i to nie będzie równy podział. Jedyne tąpnięcie, jakie może nastąpić, to koniec globalizacji i przymusowa redystrybucja zobowiązań dłużnych pomiędzy państwami. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.

W pana książce „Postkapitalizm” wymienia pan trzy główne powody stojące za obecnym kryzysem kapitalizmu. Po pierwsze, stagnacja zarobków i fakt, że przez ostatnie cztery dekady nie nadążały za wzrostem PKB. Drugą przyczyną jest tak zwana „finansjalizacja” naszych gospodarek. Prowadzi ona do pojawienia się tanich kredytów, które następnie pozwalają ludziom na utrzymanie dotychczasowego stylu życia mimo stagnacji płac. Trzeci powód to technologia, która fundamentalnie zmienia rynek pracy. Twierdzi pan, że w przyszłości większość firm będzie funkcjonować tak, jak Wikipedia, co oznacza, że będą polegać tylko na ochotniczej pracy ludzi chcących zaangażować się w taką sieć. Ale to twierdzenie opiera się na założeniu, że automatyzacja znacząco obniży liczbę godzin, które będziemy przepracowywać w ten sposób, w jaki pracujemy dziś. A to przypuszczenie bardzo wątpliwe.

Miesiąc temu poznałem osobę, która organizowała związki zawodowe w magazynie. Zarabiała pensję minimalną i pracowała na umowę na zero godzin [ang. zero-hour contract]. To znaczy, że firma mogła wezwać ją bezzwłocznie w każdej chwili albo nie odezwać się wcale. Raz zadzwonili do niej przez pomyłkę. Przyjechała i dostała pieniądze dokładnie za czas, który zajęło jej dojechanie do firmy i wrócenie do domu. Zwolniła się, ale nie ze względu na to, tylko dlatego, że została poproszona o noszenie kamery Go-Pro i czujnika GPS na ramieniu, żeby firma mogła lepiej zarządzać jej ruchami. Takie wykorzystywanie automatyzacji to szaleństwo i jest oczywistością, że ten magazyn mógłby być w 100 proc. zautomatyzowany. Ludzie nie muszą wykonywać tego rodzaju pracy. Robią to, bo poziom płac i prawa związków zawodowych są w tym kraju [w Wielkiej Brytanii –  przyp. red.] tak niskie, że taniej jest zatrudnić człowieka niż maszynę.

Jak według pana moglibyśmy to zmienić?

Wszystko, czego potrzeba, to rządy, które powiedzą: „Automatyzacja jest dobra. Może pomóc wszystkim, ograniczając łączny czas pracy na świecie. Musimy tylko przeorganizować mechanizmy redystrybucji w społeczeństwie, żeby to umożliwić. A my – rządzący – damy przykład, automatyzując tak wiele naszych procedur, jak to możliwe”. Myślę, że w takich warunkach znacząco zmniejszyłaby się ilość pracy potrzebnej do wykonania na tej planecie.

Ale kapitalizm – jeśli zostanie pozostawiony sam sobie – będzie dalej tworzył te nędzne prace, które nie muszą istnieć. 30 lat temu gospodarka w tym kraju była produktywna. Ludzie produkowaliby rzeczy, które później trafiłyby na te dwie stacje kolejowe, między którymi siedzimy [stacje King’s Cross i St. Pancras w Londynie – przyp. red.]. Teraz brytyjska gospodarka jest zredukowana do prostych usług. Mogę się założyć, że wszyscy ci ludzie, których widzi pan dookoła, zarabiają tyle co nic i nie mają żadnych widoków na awans. Niezależnie od tego, jak dobrze tamten facet poda panu kawę, nie zostanie awansowany na „głównego podawacza kawy”, bo coś takiego nie istnieje. Kapitalizm zmierza w kierunku tworzenia coraz większej liczby, coraz gorzej płatnych, niewymagających wysokich kwalifikacji prac. Mamy do czynienia z wyborem – nie tylko politycznym, ale moralnym. Chcesz zwiększyć ilość niskopłatnej pracy, czy zmniejszyć ilość pracy ogółem? Ja wolę tę drugą opcję.

Jakiś czas temu przeprowadzałem wywiad z Timem Harfordem z „Financial Times”, który ma zdecydowanie odmienny pogląd na kwestię automatyzacji i jego konsekwencje. Według niego niektóre prace, które wydają się proste – jak sprzątanie toalet czy pokojów hotelowych – są w gruncie rzeczy dość trudne do zautomatyzowania. Podaje także przykład magazynu, który używa systemu komputerowego o nazwie Jennifer. Jennifer mówi pracownikom, co zabrać z półek i planuje ich trasę przejazdu tak, by byli jak najbardziej wydajni. Jednak firma wciąż musi zatrudniać ludzi, bo ludzie mają ręce i oczy, którymi widzą, jaki produkt podnoszą z półek i wiedzą, jak go trzymać. Maszyna nie jest tak elastyczna.

To bardzo krótkowzroczna wizja tego, co może zrobić automatyzacja, uwięziona w antropomorficznym rozumieniu automatyzacji. Ciągle pytamy, jakie zawody zostaną zastąpione przez maszyny zamiast zapytać, jakie procesy maszyny stworzą, żeby uczynić tę pracę zbędną.

Co ma pan na myśli?

W Londynie są setki wysokich budynków. Ale wedle mojej wiedzy prawie każdy zbudowany w ciągu ostatnich 30 lat, nigdy nie będzie wymagał malowania, jego szkło nigdy nie będzie musiało być wymienione, a jego stal nie ulegnie korozji. Ale kiedy pojedzie pan na Forth Bridge w Szkocji – najdłuższy żelazny most w Wielkiej Brytanii, zbudowany w XIX w. – zobaczy pan, jak grupa ludzi nieustannie go maluje. Można zapytać – jak zautomatyzować proces malowania takiego mostu? Odpowiedź brzmi: następnym razem zbudujemy most z włókna węglowego i nie trzeba będzie trzeba go malować.

Inny argument przeciwko automatyzacji eliminującej wiele zawodów mówi – i znów cytuję Harforda –  że maszyny nigdy nie przejmują naszej pracy, a jedynie konkretne zadania. Harford podaje przykład urzędnika bankowego. Po tym, jak zostały wynalezione bankomaty, liczba pracowników banków nie tylko się nie zmniejszyła. Wzrosła, ale zmieniły się ich zadania –  zamiast wydawać klientom pieniądze, sprzedają pożyczki i inne produkty finansowe.

Cały tekst TUTAJ

Paul Mason

brytyjski dziennikarz prasowy, radiowy i telewizyjny. Były redaktor ekonomiczny programu „Newsnight” w BBC 2. Obecnie publikuje m.in. w „The Guardian”. Autor kilku książek, z których najsłynniejsza to „PostCapitalism: A Guide to Our Future” [2015]. Po polsku ukazała się jedna jego książka „Skąd ten bunt? Nowe światowe rewolucje” [2013]. 

Łukasz Pawłowski

sekretarz redakcji i szef działu politycznego „Kultury Liberalnej”. Z wykształcenia psycholog i socjolog, doktor socjologii. Twitter: @lukpawlowski.

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka