Mateusz Bobek Mateusz Bobek
1556
BLOG

Rafała Ziemkiewicza wojny z Internetem

Mateusz Bobek Mateusz Bobek Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Niestety, kolejna wulgarna treść medialna Rafała Ziemkiewicza dotycząca obłudy pewnej pani, nazwanej barwnie „pindą” nakazuje mi jednak zaapelować do jego redaktorskiej wrażliwości. I już nie analizuję czy ta wypowiedź padła w Internecie czy poprzez medium tradycyjne, bo to bez znaczenia, ale piszę, co następuje.

 

Social media to bezlitosny probierz opinii. Pomimo pozornej płytkości, i tu także obowiązuje nas duża odpowiedzialność za słowo. Słowo, które dosłownie w jednej chwili może rozsiać się po świecie i nie może być cofnięte (oprócz pomysłów typu Snapchat).

 

Próbuje się przestrzegać młodych użytkowników social media, aby z nadmierną ufnością nie podchodzili do możliwości eksponowania się w sieci, zwłaszcza w kwestii swoich intymnych, osobistych wartości. Okazuje się jednak, że spore jeśli nie podstawowe błędy popełniają także osoby dojrzałe i to dodatkowo zawodowo związane np. z publicystyką.

 

Słynna wypowiedź Rafała Ziemkiewicza o Papieżu Franciszku „idiocie” wyraźnie potwierdza tę tezę. I tu na chwilę stop.

 

Social media nie są w żadnym stopniu niczym złym, a nawet pożytecznym dla publicysty, jako uzupełniające narzędzie działania. Ale tylko pod warunkiem, że korzysta się z nich właściwie i z wyczuciem. Umiejętność korzystania z social media nie ma oczywiście (stety, niestety) związku ze stroną moralną samych wypowiedzi, a wynika z sumy doświadczeń wynikłych z obserwowania jakie wypowiedzi, jakie postawy są dodtanie wizerunkowo w sieci. Dawniej nazywano to netykietą.

 

Śmiem twierdzić, że wiedzę co jest „ok”, a co nie jest „ok” w social media najlepiej wyczuwają użytkownicy w wieku 20 do 30 lat. Na tyle dojrzali, że unikają pokus ryzykownych wpisów nazbyt obnażających np. własną godność, ale też na tyle młodzi, żeby nie popaść w obciach. I od razu wytłumaczę. Tym nielubianym przez osoby starsze określeniem obciachu, nie jest "staroświecka" postawa niechęci do wspólczesnych form komunikacji, nie chodzi o niebycie odpowiednio „cool”. Dość często zdarza się niestety stereotypowe niezrozumienie istoty social media.

 

W opinii Rafała Ziemkiewicza Twitter jest narzędziem pozwalającym na celne dotarcie ze swoją opinią do odbiorców poprzez rzucenie im barwnego leadu, który przyciągnie ich do tematu czy artykułu. Wedle stereotypowej zasady, że głośny lead w Internecie buduje i wzmaga klikalność (popularność) treści.

 

Tak więc pan Ziemkiewicz chcąc odnieść sie do wypowiedzi papieża Franciszka o odpowiedzialnym rodzicielstwie nie usiłuje nawet rozpocząć dysksuji w sposób merytoryczny, ale w rozumianym przez siebie opacznie stylu „cool”. Czyli: wyrywając zdanie Ojca Świętego z kontekstu i przybijając je swoim równie pozbawionym kontekstu kontrowersyjnym epitetem - „idiota”.

 

Pan Rafał wydaje się czuć, że wykonał właśnie kawał dobrej roboty, ale tu następuje reakcja, której może trochę się spodziewał, ale która jednak trochę go przerasta. Bo oczywiście na tyle jest człowiekiem świadomym istoty prowokacji, że wie jak odebrana zostanie tego typu wypowiedź. Ale nie spodziewa się, że argumentacja, którą ma przygotowaną na swoją obronę, tylko go pogrąży.

 

Otóż Ziemkiewcz tłumaczy się publicznie ze swojej wypowiedzi świadomym i celowym działaniem. Że ta tabloidowo krzywdząca forma kontrowersyjnego leadu miała niby służyć wywołaniu dyskusji. Bo ma Ziemkiewicz pewnie gdzieś z tyłu głowy te wszystkie kampanie społeczne posługujące sie szokiem i kontrowersją, i wydaje mu się, że to właściwy sposób dotarcia do społeczności internetowej. No właśnie - wydaje mu się.

 

Tłumaczenie działania z premedytacja tylko go pogrąża, ale nie tylko moralnie (choć oczywiście jednoznacznie oceniam to bardzo źle), ale też intelektualnie. Wiedza Ziemkiewicza o tym, czym są media społecznościowej typu Twitter pozostawia niestety wiele do życzenia. A może nie tyle wiedza, co wspomniane przeze mnie wyczucie.

 

Ziemkiewicz utożsamia jakby ze sobą dwie odmienne internetowe specyfiki. Fora internetowe ze swoimi wpisami pełnymi hejtu i trollingu. Oraz profesjonalne i służące prezentacji swojego LEPSZEGO (tu wazne słowo:-) JA - media społecznościowe pokroju Facebooka czy Twittera. A są to dwie rożne estetyki. W social media choć liczne przykłady kazałyby nam mysleć inaczej, to jednak ogólnie przyjętą zasadą jest, że każdy wpis o charakterze negatywnym, będący publicznym i nieanonimowym wystawia nas na publiczny pręgierz.

 

Dlatego posługiwanie się metodami rodem z serwisów i masowych portali w mediach społecznościowych, w których świadomie mamy budować swój pozytywny image, jest niedopuszczalnym błędem. Podobną klęske publiczną poniósł przecież Łukasz Warzecha ze swoim wpisem o „sukinsynach biegnących przez Warszawę”. A przecież to wydaje się być oczywiste, bo to zwykłe zasady kultury słowa.

 

Ijednocześnie ktoś, kto nie jest rzeczywistym lub mentalnym rocznikiem 80-90 często nie rozumie tej specyfiki. I dziwi się, że w tym Internecie, które jest siedliskiem trollingu, hejtu, pornografii itd. itp. można też zostać wypunktowanym go za tabloidowo-pudelkową prowokację słowną. I dziwi się, że jego tłumaczenia o świadomej prowokacji do nikogo nie trafiają.

 

Dlatego zachęcam wszystkich publicystów, także blogerów do krytycznego spojrzenia na uprawianą przez siebię internetową aktywność. Czy w koncepcji prezentowania swojego „lepszego ja” nie ma jednak głębszego sensu i jednak pewnej wartości? Że jesli chcemy czytelników do czegoś przekonać, to może niezależnie od wagi problemu lepiej nie posługiwać się niskimi technikami manipulacji, a już broń Boże, nieprzemyślanymi prowokacjami?

 

Zwłaszcza, gdy uciekamy się do formuły postów lub lakonicznych tweetów. I to nie tylko dlatego, że zostaje to zapamiętane i wykorzystane przeciwko nam. Ale też dlatego, że zostaniemy zidentyfikowani jako nieudolni użytkownicy social media, trolle i żywe „memy”.

 

I czy nam się to podoba czy nie, to jednak zrozumienie idei netykiety jest dla wszystkich użytkowników obowiązkiem.

Absolwent kulturoznawstwa, spec.filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przedsiębiorca, właściciel studia produkcji filmowej. Reżyser i scenarzysta filmów fabularnych, dokumentalnych. Producent filmów reklamowych, edukacyjnych. Muzyk związany ze sceną alternatywną. Z zamiłowania piszę i dyskutuję. Ponadto czytam i słucham.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości