Kiedy Gazeta napadała na film 'Solidarni', myślałem że film jest nieco kontrowersyjny i z pewnością padają tam ostre słowa. A także, że nudny i przydługi. Wierzyłem na słowo, że ludzi poniosło, i musze powiedzieć szczerze - przepraszam. Rzeczpospolita - i chwała jej za to - dała mi możliwość zapoznania się z filmem, który przerósł moje najśmielsze oczekiwania.
Bo film jest dokładnie taki jak mówiła autorka, po prostu starał się uchwycić atmosferę miejsca i emocje, które miejscu towarzyszyły. Co więcej, nie chodziło o emocje skrajne - wypowiedzi są stonowane i uładzone. Wiem, bo tam byłem, i to co słyszałem było zdecydowanie ostrzejsze. To co uderza, to fakt, iż Gazeta Wybiórcza jest przez wszystkich tam obecnych hmm... krytykowana. I tyle jeśli chodzi o krwożerczy tłum opętany nienawiścią. Nic po prostu takiego tam nie ma. Nie ma teorii spiskowych, choć jest co masa podejrzeń - ale trzeba być otumanionym religijną wiarą w redakcję głąbem, żeby podejrzeń po takiej katastrofie nie mieć. A w filmie? Tylko żądania wyjaśnień...
Nie oszukujmy się, cała nagonka na film miała jeden cel - prywatną zemstę Kapusiowych Nowinek. Wredną prymitywną zemstę na osobie, która pokazała jak na prawdę wyglądała historia wielkiej, spełnionej miłości Maleszki i Wybiórczej. I kim był ten Maleszka, na przykładzie którego nadredaktor uczył nas miłości bliźniego. Kiedy 'Solidarnych' obejrzeć, widać że wszystkie cytaty z filmu są wyrwane z kontekstu, często z mięsem, po to tylko by było co napisać dla bandy tumanów, która na pewno na film nie spojrzy. Bo zemsta Kapusiowych Nowinek nierychliwa, ale okrutna. Wiadomo było że 'Trzech Kumpli' nie da się zaatakować, nie dało się też po nich za bardzo bronić. No ale teraz już można, więc redakcja korzysta.
Eleganckimi, sprawdzonymi przez uszatego przyjaciela naszego redaktora metodami pozbyła się problemu. I już.
