LucjanZgoda LucjanZgoda
281
BLOG

Krucjata Tuska. Część III

LucjanZgoda LucjanZgoda Polityka Obserwuj notkę 0

 

Pierwsze starcie straszne było. Jak dwie potężne fale morskie biegnące naprzeciw sobie zderzają się z hukiem, tak oddziały krasnali i matrioszek zderzyły się i spiętrzyły wysoko. Głuchy gruchot pękających krasnali i suchy trzask łamiących się matrioszek, mieszające się przekleństwa rosyjskie i niemieckie, charczenie konających, jęki rannych, splotły się w piekielną muzykę. Zdawać by się mogło, że krzepkie, germańskie krasnale zmiażdżą babski matrioszkowy żywioł. Jednak, kiedy krasnal rozbijał jednym uderzeniem pałki matrioszkową głowę, a ta rozsypywała się w drzazgi, natychmiast wyrastała na jej miejscu nowa, bliźniaczo podobna do tej, którą przed chwilą ukatrupił. I tak bez końca, aż do omdlenia rąk. Matrioszki zaś gryzły, pluły, szarpały krasnali za wąsy i brody, i doprowadzały ich do szewskiej pasji, a nawet do zawału, powtarzanym bez końca zaśpiewem „Boże cara chrani”. Zgiełk bitewny wzniósł się aż do samych bram niebieskich. Ścisk zrobił się taki, że walczono już tylko na zęby i pazury. Pole walki przekrył tuman pyłu, z którego czasem wypadał oszalały ze strachu krasnal bez czapki lub matrioszka odarta ze spódnicy.
 
A kiedy już pył opadł oczom widzów ukazał się straszny obraz pobojowiska. Splecione w śmiertelnym uścisku ciała krasnali i matrioszek, stosy kredowych gruzów i drewnianych drzazg, oderwanych od tułowi matrioszkowych głów patrzących w niebo martwymi, okrągłymi oczami, porzucone kredowe członki krasnali. Tak zniosły się w śmiertelnym boju dwa odwieczne żywioły, germański i rosyjski, pozostawiając pole trupami zasłane, pole puste, wolne, oczekujące na zagospodarowanie przez kulturę nasza, polską, rodzimą. I wszyscy z trybun i murawy powstali ze łzami w oczach, a oklaskom i wiwatom nie było końca.
I wówczas podniosła się aktorka pewna i uśmiechając się nieśmiało oznajmiła; proszę państwa właśnie upadł komunizm! A minister Kultury, Bogdanem Pięknym zwany, wziął ją w ramiona i nie wiadomo dlaczego laudację pochwalną na cześć matrioszek wygłosił, że cześć ich pamięci bo energiczne były i fantazję wielką miały, i sprytne były i dialektyczne, bo w jednej kilka siedziało, że sentymentalne i pięknie śpiewały w Kołobrzegu i w Zielonej Górze razem z pieśniarzem naszym Cwynarem Krzysztofem i Rodowicz Marylą. Ale w tym momencie jeden aktor charakterystyczny do głosu doszedł. Tak, tak, krzyczał, śpiewały pięknie i kochały mocno. Ech dusza rosyjska szeroka jest i nieokiełznana! Ej na konia wsiadać, w step ruszać, Baśkę porwać, ej Rosja, wielka Rosja! A tu minister, ten na fryzjera przerobiony przemówił, że na matrioszki zawsze można było liczyć, a na jankesów to nigdy, że on po prostu matrioszki kocha, a jankesów nie cierpi. A już tą Condoleezzę Rice to do biblioteki na uniwersytet trzeba odesłać. Do garów czarna babo! – krzyknął i usiadł. Tłum oklasków zagłuszył ostatnie słowa jego.
 
Aż tu przedstawiciel Okopów Świętych się poderwał. Czy wyście wszyscy powariowali? - wrzasnął. Polska
wolna jest! Przestrzeń dla jej kultury szeroko otwarta. Dzięki Opatrzności zagrażające nam żywioły w prochu na ziemi tu przed nami leżą. A wy w kółko o krasnalach i matrioszkach. Opamiętajcie się! Radzić nam teraz trzeba jaka ta nasza kultura ma być. To najważniejsze jest teraz. Zamilkli wszyscy. Cisza wielka nastała. Pierwszy głos zabrał minister, profesor prawa, karnista, z gębą ospowatą, co gdy jeszcze urząd ministra piastował to więźniowie by mu na złość zrobić wieszali się na potęgę. Najwyższym aktem normatywnym Rzeczpospolitej, zagaił, jest Konstytucja, a podstawą kultury naszej są wartości, które w Konstytucji tej raz na zawsze zapisane zostały, zgodnie z wolą narodu. Stoi tam napisane: „my, Naród Polski - wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł…” i tak dalej, i tak dalej.
 
Chodzi więc o „Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna”, więc o Boga morza, wiatru, grzmotu, Boga mieszkającego w świętych dębach i totemach z Wysp Wielkanocnych, o Schiwę, Wisznu, Buddę, Konfucjusza, Lelum-polelum i Ładę. Nie o Boga ciemnogrodu i homofobów, lecz Boga istot podziemnych, skrzatów podprogowych, geofagów, hermafrodytów, elfów, delfinów i wszelkich stworzeń ery Wodnika. W razie wielkiego nieszczęścia do takiego Boga naród nasz odwołać się powinien i z pewnością wysłuchany zostanie. Ponadto, jak już rzekłem, chodzi o wartości uniwersalne, takie jak „dobro, piękno, sprawiedliwość”, o wartości wywodzące się z innych źródeł, niekoniecznie polskich, takie jak tolerancja dla podobnie myślących, pracowitość, rzetelność i skrupulatność przy likwidowaniu wroga, poczucie historycznego realizmu, a tym samym mądry pragmatyzm pozwalający zawsze d...ę swoją ochronić i w bezpiecznie wymoszczonym miejscu ulokować, o bycie trendy, cool i spoko. Chodzi też o „niepodzielających tej wiary”, a więc również o tych co ją czynnie zwalczają, których ulubionym zawołaniem było od wieków i pozostaje nadal: „chrześcijanie dla lwów!”.
 
 
 
 
LucjanZgoda
O mnie LucjanZgoda

Jestem miły.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka