Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber
1167
BLOG

Parytety wyborcze dla kobiet? Jestem za!

Łukasz Schreiber Łukasz Schreiber Polityka Obserwuj notkę 24

 

Kongres Kobiet Polskich zamierza walczyć o „równouprawnienie” i domaga się od polityków zagwarantowania kobietom 50% miejsc na listach wyborczych. Jako konserwatystę mierzą mnie takie pomysły, ale… w tej konkretnej sprawie jestem za, a przynajmniej nie mam nic przeciwko.
 
Trzeba mieć wyjątkowo mało rozsądku, aby tego rodzaju postulaty wysuwać, ale jednak. Główna inicjatorka idei Magdalena Środa nie zadowala się oczywiście tylko wyborami parlamentarnymi, ale idzie dalej: także samorząd i Parlament Europejski. Widzę jednak pewne ograniczanie – niewskazane – bo cóż z wyborami prezydenckimi? Panie o sprawie zapomniały, a tymczasem można by kazać partiom wyborczym wystawiać dwóch kandydatów – jedną kobietę i jednego faceta, albo w drodze losowania ustalać, że np. PiS, SLD wystawiają w tej elekcji kobiety, a PO i PSL mężczyzn, a potem zmiana. Dlaczego nie?
 
Oczywiście kpię, ale nie mniejszym absurdem jest domaganie się połowy miejsc na listach wyborczych i to na siłę. Wiem bowiem, że kobiety nie garną się do zaangażowania w politykę. Ich stosunek do mężczyzn wśród członków partii politycznych wynosi w najlepszym razie 1:10, a w moim przekonaniu jest to nawet 1:20, albo i jeszcze mniej. Choćby w tych wyborach, aby PiS w kujawsko-pomorskim wystawił tylko jedną kobietę było sporo trudności, bo kolejne potencjalne kandydatki odmawiały.
 
Zwracać uwagę Kongresu Kobiet Polskich powinno co innego – chłodny dystans do ich inicjatywy koleżanek z Parlamentu. I tutaj tkwi cały szkopuł sprawy, w tym też mój brak sprzeciwu na tę idiotyczną propozycję. Przede wszystkim miejsc do obsadzenia na listach jest przesadnie dużo, więc wspominany parytet nie wpłynąłby znacząco na ich słabość. Profesor Środa peroruje na łamach „Gazety Wyborczej”, że: Parytet zlikwiduje niesprawiedliwe przywileje mężczyzn wynikające z płci i tradycji.Ileż trzeba politycznej indolencji, aby wygadywać podobne bzdury! Czy naprawdę pani Środzie i jej koleżankom z KKP wydaje się, że to wpłynie pozytywnie na obecność kobiet w Parlamencie? Nic podobnego.
 
Postaram się wyjaśnić dlaczego tak uważam. Na wynik listy – oczywiście w zależności od rodzaju wyborów i potencjalnej ilości puli mandatów do zgarnięcia przez daną partię – pracuje od jednej do maksymalnie sześciu-siedmiu osób. Mam tu na myśli kandydatów, którzy swoją kampanię wyborczą prowadzą na całości okręgu wyborczego, a nie np. w swoim powiecie. Wprowadzenie tego parytetu nie spowoduje w tym rachunku zmian, a jeżeli to na minus. Bo czy ktoś spodziewa się, że „wciągnięte siłą” do startu w wyborach kobiety nagle zdecydują się przeznaczyć wszystkie swoje oszczędności na kampanię i zorganizują jeszcze kilkadziesiąt osób gotowych do pomocy? Chyba nikt nie jest tak naiwny.
 
A teraz najważniejsze. Wprowadzenie w życie pomysłu KPP jednak wpłynęłoby na ilość kobiet w Parlamencie czy samorządach, ale byłby to skutek odwrotny od zamierzonego – kobiet byłoby mniej!!Jakkolwiek brzmi to paradoksalnie, ale wytłumaczenie jest proste. Dzisiaj kiedy na listach wyborczych startują z jednego komitetu wyborczego jedna do dwóch kobiet mogą one liczyć na dodatkowy handicap kobiet-wyborców, którzy myślą podobnie jak pani Środa – trzeba głosować na kobietę. Jest to niewiele, bo 1-2% ogółu, ale w dużych okręgach wyborczych (zwłaszcza przy obecności tzw. „lokomotywy wyborczej”) może się jednak przełożyć na pomoc w uzyskaniu mandatu. Jednak, kiedy te głosy rozłożą się równomiernie pomiędzy kilkanaście osób to ich siła będzie znikoma, o ile w ogóle jakakolwiek. O tym jednak niegłupie w końcu – biorąc pod uwagę ich tytuły naukowe i dorobek życiowy – kobiety nie pomyślały. Właśnie dlatego, że także ich zainteresowanie polityką jest stosunkowo niewielkie, a jeżeli to właśnie instrumentalne.
 
Nie ma problemu z dyskryminacją kobiet, przynajmniej gdy chodzi o działalność polityczną. Ba, powiem więcej, a rzecz znam z autopsji – kobiety, które decydują się zaangażować w działalność partyjną są hołubione i doceniane nawet nieproporcjonalnie do ich zasług. Stąd właśnie jest ich i tak stosunkowo dużo w polityce. Niestety, obserwując codzienność życia na Wiejskiej możemy stwierdzić, że zbyt dużo. Jednak, jeżeli pani Środa chce w ten sposób ograniczyć liczebność kobiet w Parlamencie…? No cóż, płakał nie będę.
 
PS Oczywiście domyślam się, że gdyby hipotetycznie do tego doszło – temu scenariuszowi daje 1%, bo świadczyłoby, że dzisiejsza klasa polityczna nadaje się już jedynie do kabaretu – i po następnych wyborach okazałoby się, że kobiet jest mniej zamiast więcej, to na tym nie skończyłoby się. Niezłomna pani Środa wytropiłaby wówczas dyskryminację w obsadzaniu wysokich miejsc i zażądałaby połowę „jedynek”, „dwójek”, „trójek”… Nie dajmy się zwariować.

Poseł na Sejm RP VIII kadencji ziemi bydgoskiej (7.291 głosów), radny Rady Miasta Bydgoszczy w latach 2014-2015 (2.555 głosów), przewodniczący PiS w Bydgoszczy od roku 2012. W latach 2005-2010 aktywnie zaangażowany w działalność Stowarzyszenia Młodzi Konserwatyści, m.in. sekretarz generalny i Przewodniczący Rady Krajowej. Zapraszam na moją stronę internetową: lukaszschreiber.pl oraz na profil publiczny na fb: .facebook.com/radnylukaszschreiber

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka