Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński
4274
BLOG

Ukraina, Friedman to przewidział

Łukasz Rzepiński Łukasz Rzepiński Polityka Obserwuj notkę 18

 Niektórzy z moich czytelników (bardzo miło mieć wiernych czytelników - dziekuję), zarzucili mi że tu Ukraina, Rosja, ważkie wydarzenia, a ja pisuję sobie o historii i słowiańskich bogach zamiast odnieść się do nich. Uczynię to zatem.

Mam pewną zasadę - nigdy nie komentuję aktualnie trwających na gorąco konfliktów. Facebook zapełnił się "sharowanymi" zdjęciamiu Majdanu (bo wiecie drodzy prawicowi Salonowicze, my lemingi aktywność polityczną wyrażamy na Facebooku :) ). Z jednego prostego powodu: czy to wcześniej w wypadku Syrii, czy arabskiej wiosny a także Ukrainy: mamy prawie 100% pewność że właśnie padamy ofiarą jakiejś propagandy. Efekty arabskiej wiosny były zupełnie inne od spodziewanych - wyłoniły się siły, których nikt tam nie widział i nie chciał. Podobnie w przypadku Ukrainy - już pojawiła się (wcale nie kryształowa) Tymoszenko, o trybunie ludowym - Kliczce słuch powoli ginie, za to pojawiają się niepiękne brunatne elementy. Któż to przewidział jakiś czas temu dzieląc się na Facebooku fotografiami z Majdanu. No, może jeden mój (prawicowy własnie) kolega. Istnieją badania wykazujące że prawica i konserwatyści lepiej przewidują zagrożenia. Badania te wykazały że człowiek skłonny do głosowania na konserwatystów nie akceptuje niepewności, potrzebuje silnej struktury porządkującej i jasnego nazwania: to czarne, to białe, to czerwone, między innymi dlatego częściej jest wierzący. Jest również mniej skłonny do nowości. Liberał z kolei, a także ateista, akceptuje odcienie szarości i nie przeszkadzają mu one, struktura nie jest tak bardzo mu potrzebna, eksperymentuje. W momencie zagrożenia jednak (co wykazały inne badania) społeczeństwo zwraca się bardziej w stronę konserwatyzmu. Konserwatyzm jest filozofią na wojnę, "liberalizm" (upraszczając) na czas pokoju. Ale to taka dygresja tylko a propos prawicowego kolegi, wróćmy do Ukrainy.

Mam tylko jednego świadka niestety, gdyż żyłem wówczas czym innym przebywając na projekcie w Birmie, a świątynie buddyjskie i egzotyczny świat wyparły na moment zainteresowanie naszym światem, że powiedziałem po zwycięstwie Majdanu, że na tym się nie zakończy i za miesiąc Krym od Ukrainy się oderwie. Ba, nawet wysmarowałem artykulik na Salon, ale ponieważ w Birmie internet był bardzo powolny, to tekst wcięło podczas wgrywania. No, ale mniejsza o to, bo nie będę tu pisać o sobie, akapit pojawił się z czystej próżności.

Wydarzenia na Ukrainie przewidział George Friedman w książce "Następna dekada", o której pisałem na Salonie 2 lata temu: http://lukaszrzepinski.salon24.pl/426990,geopolityka-nastepna-dekada,2

George Friedman jest właścicielem prywatnej agencji wywiadowczej, której to analizy nabywa Biały Dom. Friedman 2 lata temu napisał, że wojna z terroryzmem w zasadzie się już zakończyła, choć tego jeszcze nie widać, a wkrótce wyłoni się nowy oponent - Rosja. Przewiduje on w swoim opracowaniu że dojdzie do walki o wpływy na Ukrainie między Rosją i Polską, a wojnę tę wygra Rosja, całkowicie inkorporując Ukrainę do swojej strefy wpływów. Zresztą starcie to zostało w zasadzie nie zostało przez Polskę rozegrane w ogóle. Polska była w całkowitej defensywie reagując tylko na wydarzenia. Rosja miała przygotowany od dawna wielowariantowy plan. Polska nie ma sposobów oddziaływania poza lobbyngiem w Unii Europejskiej i nie chce ponosić kosztów ekonomicznych, Putin się z nimi nie liczy. Powiadam, że wkrótce Krym zostanie zasypany inwestycjami i dotacjami.

W swoim tekście, który przepadł w odchłaniach internetu, napisałem o strategii "czerwonej linii" Rosji. Putin w swoim mniemaniu - broni się. Ta czerwona linia to Ukraina w NATO. Wydarzenia na Majdanie były dla Rosji śmiertelnym zagrożeniem. NATO już 2-krotnie złamało umowy z Rosją: po raz pierwszy przyjmując kraje Europy środkowej. Po raz drugi przyjmując kraje bałtyckie. Tutaj dla Rosji pojawiło się pierwsze zagrożenie - bardzo krótka linia do Petersburga. Ukraina w NATO to zagrożenie o wiele bardziej śmiertelne: linia do Moskwy robi się również krótka, a co gorsza: pojawia się wyjątkowo krótka linia do odcięcia Rosji od źródeł ropy na Kaukazie. Dlatego sądzę że na Krymie się nie zakończy i Rosja podejmie różnymi sposobami dalszą ofensywę na Donieck i Charków.

Friedman na dłuższą metę przewiduje również rozpad Unii Europejskiej i postępujące zbliżenie Niemiec i Rosji. Przewiduje również powstanie trzech nowych regionalnych mocarstw.

Pierwszym ma być Japonia. Drugim ma być Turcja. Trzecim ma być Polska. W przypadku Polski słusznie zauważył że jest zdecydowanie najsłabsza z tej trójcy, ale zauważa energię polityczną i umiejetne rozgrywanie sojuszy europejskich i ze Stanami Zjednoczonymi. Rekomenduje silne wsparcie Polski - tradycyjnie USA wspiera na przykład Norwegię. Postuluje on wycofanie zaangażowania USA w tym mniej perspektywicznym kraju i zaangażowanie się właśnie w Polsce. Administracja Obamy zdaje się jednak nie daje posłuchu jego analizom. Energiczną politykę Polski zauważa również prasa rosyjska: Kommersant zauważył że Polska urosła w Unii Europejskiej do pierwszoligowego gracza i jej autorytet bardzo wzrósł. Zauważa to również prasa szwedzka: "ze zdumieniem obserwujemy jak przekształciliście się z kraju proszącego o środki w jednego z głównych rozgrywających Europy". Trafiłem również na podobne komentarze w Izraelu: państwo Izrael nie popiera roszczeń Żydów amerykańskich, gdyż nie chce zepsuć relacji z jednym z lepszych europejskich sojuszników i wreszcie po prostu uważa że Polska jest na tyle silna że nie da sobie w kaszę dmuchać - skomentował jeden dziennikarz.

Friedman przewiduje wydarzenia "pod prąd". Uważa, że potęga Chin jest rozdmuchana i szybki wzrost Państwa Środka niedługo zakończy się pod wpływem rosnących destabilizujących czynników wewnętrznych. Przewiduje również pod prąd, że USA dopiero zrozumiało że jest mocarstwem i dopiero wkracza w fazę imperialną, wbrew futurologom wieszczącym kres. 

Nasz rząd znalazł się w potrzasku - z jednej strony kryzys budżetowy, z drugiej coś należy uczynić. Przyspieszenie rozwoju armii jest krokiem słusznym, acz według mnie niewystarczającym. Polityka małej, nowoczesnej armii, nie spełnia już swojego założenia. Parę kroków jednak można podjąć. Po pierwsze należy wycofać jak najszybciej, nasze dobrze wyszkolone jednostki z Afganistanu. Po drugie długoterminowy rozwój sił zbrojnych jest wskazany, ale należy podjąć również kroki, które podniosą ich jakość natychmiast. Pewne działania są podejmowane - na szczęscie wygląda na to że przejmiemy niedługo kolejne transze niemieckich i holenderskich czołgów Leopard. W planach pojawiło się wzięcie w leasing norweskich F-16, plany te powinny zostać zrealizowane natychmiast. Wreszcie: 100 tysięczna armia nie nadaje się do obrony dużego kraju. Powinny pojawić się plany liczebnego jej rozwinięcia zarówno przez przywrócenie jednostek liniowych jak i obrony terytorialnej. Być może należy rozważyć powrót do powszechnego poboru.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

37 lat, pracuję jako specjalista w Oslo pisuję głównie o historii i ekonomii ostatnio o podrózach, mentalności Skandynawów i Chińczyków

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka