Łukasz Stefaniak Łukasz Stefaniak
662
BLOG

Chałturnicy ekonomiczni ciągle mącą

Łukasz Stefaniak Łukasz Stefaniak Polityka Obserwuj notkę 17

Ostatnie dwa dni upłynęły pod znakiem wizyty Dmitrija Miedwiediewa w Polsce. Przy jej okazji wyszło na jaw, że polscy politycy, a także mainstream medialny, mają znikomą wiedzę na temat najbardziej podstawowych procesów ekonomicznych. Szkodliwości takiego stanu rzeczy doświadczają Polacy na przestrzeni całego okresu istnienia III Rzeczypospolitej. Ostatnie wyczyny zahaczają już jednak o skrajną nieodpowiedzialność, żeby nie powiedzieć idiotyzm.

Dominującym poglądem dzisiejszych czasów jest uznawanie importu za zjawisko negatywne. Jednocześnie eksportowi przypisuje się zbawienny wpływ na dobrobyt danego kraju. Założenie to jest błędne i całkowicie sprzeczne logicznie. Rzeczywistość przedstawia się dokładnie odwrotnie. Z towarów, które przeznaczane są na eksport, nie możemy już korzystać, zaś na nasze realne życie wpływają towary pochodzące z importu. Nie używamy produktów, które są eksportowane. Ważne z punktu widzenia zwykłego obywatela są towary importowane.

Obecnie panuje kompletna fiksacja na punkcie dążenia do uzyskania dodatniego bilansu handlowego, czyli stanu, w którym wartość eksportu przewyższa wartość importu. Już Adam Smith zauważył, że każdemu racjonalnie myślącemu podmiotowi gospodarczemu, powinno zależeć na tym, żeby kupić jak najwięcej, jak najmniejszym kosztem. Stan ten może być realizowany jedynie w przypadku maksymalizacji importu przy jednoczesnej minimalizacji eksportu. Na próbach maksymalizacji eksportu Polski tracą zwykli Polacy, a zyskują osoby z kraju, który importuje od nas określone produkty, choć realne korzyści zależą oczywiście od wysokości eksportu. W rzeczywistości procesy te są oczywiście bardziej skomplikowane z uwagi na ilość podmiotów biorących udział w handlu zagranicznym, jednak ogólna zasada jest podobna do wniosków, które wyciągnął Smith.

Powszechnie znanym faktem jest to, że mamy ujemny bilans handlowy z Rosją. Według danych z 2009 roku importujemy z Federacji Rosyjskiej towary o łącznej wartości 9,2 mld euro, zaś eksportujemy tam towary o wartości 3,6 mld euro. Przedstawiciele mediów oraz politycy postrzegają tę sytuację jednoznacznie: import zły, eksport dobry. Skoro osoby te twierdzą, że pozbywanie się z Polski rozmaitych towarów, przy jednoczesnym ponoszeniu jak najwyższych kosztów (z powodu niskiego importu) jest takie dobre, to wypada im jedynie z ironicznym uśmiechem pogratulować. Warto zwrócić uwagę, że przy obecnym bilansie handlowym z Rosją, za pokaźny import z tego kraju, płacimy dużo mniejszą ilością jednostek eksportowych.

Przy okazji wizyty Miedwiediewa poruszono także kwestię rzekomej prywatyzacji niektórych polskich przedsiębiorstw, w tym koncernu naftowego Lotos. Rosjanie wyrazili zainteresowanie ofertą rządzących. Osobiście jestem zwolennikiem prywatyzacji. Problem pojawia się jednak w interpretacji słowa "prywatyzacja". Według słownika języka polskiego PWN, prywatyzacja to "przekazanie majątku państwowego w ręce prywatnych właścicieli". Dla polskich władz (nie tylko obecnych) zaś prywatyzacja to wykupienie polskiej spółki skarbu państwa, przez spółkę skarbu państwa z innego kraju. Czysty absurd! To przecież psedoprywatyzacja, a mówiąc bardziej konkretnie idiotyzm i kompletna nieodpowiedzialność! Przecież w ten sposób przekazuje się polskie przedsiębiorstwo pod kontrolę realnych władz obcego kraju, które mogą z nim zrobić, co będą chciały. Jeśli zechcą za pośrednictwem tej spółki zaszkodzić Polsce, to będą miały zielone światło. Osoby, które przeprowadzają tego typu "prywatyzację" (której przykładów nie brakuje na przestrzeni ostatnich 20 lat), powinny stanąć przed sądem. Takie postępowanie wykazuje pewne przesłanki działania na rzecz obcego państwa. Zastanawiać się można jedynie czy jest to działanie przypadkowe, wynikające z niewiedzy, czy też celowe, którego głównym celem jest osiągnięcie jakiejś korzyści osobistej w ramach umowy lub po prostu w ramach nadziei na rewanż drugiej strony. W obu przypadkach nie wygląda to optymistycznie.

Z Rosją mieliśmy w przeszłości różne stosunki. Co jeśli w przyszłości ponownie się pogorszą, a Lotos czy inne firmy będą pod kontrolą władz rosyjskich? Tu nie chodzi o jakieś uprzedzenia narodowościowe. To samo dotyczy np. Telekomunikacji Polskiej S.A., którą sprzedano spółce znajdującej się w rękach rządu Francji. Co innego jeśli inwestor jest w pełni prywatny. W Polsce mile widziani powinni być inwestorzy dowolnej narodowości (amerykańscy, rosyjscy, niemieccy, francuscy itp., nie ma to znaczenia), ale pod warunkiem, że majątek, którym dysponują, jest całkowcie prywatny. Naturalnie nigdy nie można w pełni wykluczyć wpływu państwa na danego inwestora prywatnego (a przynajmniej nie we wszystkich przypadkach), ale jest to ryzyko, którego nie da się uniknąć. Przy sprzedaży strategicznych spółek, obowiązek sprawdzenia prywatnego inwestora leży po stronie służb wywiadowczych danego kraju.

Nurt, który całkowicie zdominował współczesną politykę europejską (socjalizm, socjaldemokracja, etatyzm itp.) jest w rzeczywistości destrukcyjny dla gospodarek krajów Starego Kontynentu (w tym Polski). Jego wpływ przejawia się także w przykładach podanych przeze mnie w tym tekście. Amerykanie powoli zaczynają się budzić, czego najlepszym dowodem jest ruch Tea Party i ostry sprzeciw społeczeństwa wobec polityki wewnętrznej Obamy. Europa jest jednak nadal pogrążona w głębokim śnie. Na przebudzenie przyjdzie jednak czas także tutaj. Pytanie tylko czy nastąpi to w momencie, kiedy cały system znajdzie się na skraju upadku, czy też społeczeństwo zdąży otrzeźwieć wcześniej.

Twitter: http://twitter.com/lukaszstefaniak E-mail: l.stefaniak@wp.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka